Emeryturę Polita wypłaca prokuratura, a nie ZUS, ponieważ prokuratorzy nie są objęci powszechnym ubezpieczeniem społecznym. Tymczasem od początku pracy na uczelni ZUS ściągał z jego pensji składkę emerytalną - miesięcznie 500 zł. Politechnika pytała nawet ubezpieczyciela, czy z pensji byłego prokuratora ma być potrącana składka, ale ten stwierdził, że płacić trzeba. - Skoro płaciłem składkę, to sądziłem, że mogę się starać o większą emeryturę. Płacę, czyli dostaję coś w zamian. Na cel charytatywny szły te pieniądze? – pyta na łamach „Gazety Wyborczej Rzeszów” Kazimierz Polit.
ZUS stwierdził, że wyższa emerytura mu się nie należy, bo w ramach ubezpieczenia społecznego nie przepracował 25 lat. Polit nie złożył broni i zaczął walkę o odzyskanie pieniędzy ze składek emerytalnych - w sumie chodzi o 50 tys. zł.
W ubiegłym tygodniu Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uchylił wyrok pierwszej instancji, który dla Polita był niekorzystny. SA uznał, że w pierwszym procesie nie brała udziału Politechnika Rzeszowska. Powinna, bo - zdaniem sądem - nie wiadomo, czy pieniądze, o które walczy były prokurator należą się jemu, czy uczelni.