Głosowanie nad dyrektywą tytoniową ma się odbyć w Parlamencie Europejskiem w październiku.
Zgodnie z argumentacją Komisji Europejskiej, ma to zniechęcać, przynajmniej niektórych palaczy, do sięgnięcia po papierosa. W tym tygodniu nad regulacjami mieli debatować europosłowie, ale głosowanie zostało przesunięte na przyszły miesiąc.
Unijna dyrektywa miała trafić pod głosowanie Parlamentu Europejskiego w tym miesiącu, ale na wniosek największej parlamentarnej frakcji, chadeków, głosowanie przesunięto na październik. Nowa propozycja prawna dzieli, nie tylko parlamentarzystów.
 – Z jednej strony próbujemy pouczać konsumentów, że to jest dla ich dobra, w trosce o ich zdrowie, ale z drugiej strony tak naprawdę zdejmujemy z nich odpowiedzialność za decydowanie o rzeczach, które powinny być w ich kompetencji – mówi Zbigniew Pisarski, szef Polskiego Instytutu Myśli Gospodarczej, dodając, że powstały w ten sposób precedens może doprowadzić do ograniczania kolejnych swobód obywatelskich.
Zdaniem Pisarskiego, nowe przepisy są niebezpieczne przede wszystkim z punktu widzenia ekonomicznego. Powołuje się na analizy sporządzone przez Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny (EKES), organ konsultacyjny UE, według których wskutek wdrożenia dyrektywy pracę stracić może nawet 1,5 mln obywateli państw członkowskich.
 – W Polsce ponad 60 tys. rodzin zaangażowanych jest w produkcję tytoniu – przypomina Pisarski.
Polska jest największym producentem wyrobów tytoniowych w Unii Europejskiej. Tytoń od lat jest jednym z najważniejszych polskich towarów eksportowym z branży rolno-spożywczej. Jak zaznacza prezes PIMG, w proponowanych przepisach nie ma żadnych konkretnych propozycji, adresowanych do osób, które w wyniku zaostrzenia prawa stracą codzienne zajęcie i źródło utrzymania. Eksperci podkreślają, że straci na tym również budżet państwa.
 – Rzeczy zakazane są najbardziej atrakcyjne, w związku z czym konsumenci, którzy będą chcieli kupić takie papierosy, po prostu wesprą szarą strefę – mówi prezes Polskiego Instytutu Myśli Gospodarczej. – Skarb Państwa nie tylko nie będzie miał dodatkowych przychodów do budżetu z tytułu akcyzy i podatków, ale dodatkowo będzie miał jeszcze koszty związane z walką z przemytem.
Szacuje się, że już dzisiaj kraje unijne tracą każdego roku około 10 mld euro z tytułu przemytu wyrobów tytoniowych.
 – Polski rząd jest przeciwko tej dyrektywie, polscy politycy w znakomitej większości również – mówi Pisarski. – My też wyraziliśmy w Brukseli głos polskich obywateli, zbierając w Polsce ponad 20 tys. podpisów przeciw dyrektywie.
Prezes Polskiego Instytutu Myśli Gospodarczej, choć nie jest zwolennikiem palenia, przyznaje, że proponowane przepisy to "czysta hipokryzja".
 – Z jednej strony, na przykładzie polskiego budżetu, widać, że ponad 10 proc. jego całości stanowią wpływy z opodatkowania wyrobów tytoniowych, a z drugiej strony próbujemy stygmatyzować i odbierać wolność wyboru obywatelom, którzy właśnie te pieniądze wprowadzają do budżetu – mówi Pisarski.