Blokowania stron internetowych z pornografią dziecięcą chce Komisja Europejska. Projektem dyrektywy zajmuje się obecnie Parlament Europejski. Polski resort sprawiedliwości poparł projekt na forum UE.
"Napięcie pomiędzy wolnością a bezpieczeństwem jest w tym przypadku szczególnie silne. Mało jest przestępstw, które wywołują tak silne emocje jak przestępstwa przeciwko dzieciom. Jeśli jakaś inicjatywa - dotycząca blokowania pewnych treści - miałaby się spotkać ze społeczną akceptacją, to właśnie chroniąca dzieci. Istnieją jednak obawy, aby nie stało się to furtką do dalszego cenzurowania internetu" - mówiła rzeczniczka praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz. Podkreśliła, że obecnie jest to jedna z najważniejszych kwestii w działaniach UE, dlatego głos obywateli jest w tej sprawie szczególnie istotny.
Zdaniem Katarzyny Szymielewicz z Fundacji Panoptykon w tym przypadku konflikt pomiędzy wolnością słowa a ochroną dzieci jest pozorny. "Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. Jednak można chronić dzieci bez blokowania stron. Zamiast blokować, trzeba usuwać. Cenzurowanie internetu jest nieskuteczne, bo zablokowane treści wciąż tam są, a blokady dość łatwo jest ominąć. Jest również szkodliwe, bo organy ścigania zamiast koncentrować się na ściganiu i karaniu przestępców, będą skupiać się na blokowaniu. Jest to także mechanizm wczesnego ostrzegania przestępców, że policja się nimi interesuje" - mówiła. Dodała, że blokowanie jest także szkodliwe dla demokracji, bo stwarza ryzyko objęcia cenzurą treści innego typu.
Także Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.pl przekonywał, że blokowanie jest działaniem prowizorycznym, ale dającym rządzącym poczucie, że rzeczywiście chronią dzieci. "Wszyscy chcemy walczyć o prawa dzieci, mamy tylko inne sposoby. Ale trzeba to robić skutecznie" - mówił. Jego zdaniem należy wprowadzać jak najbardziej efektywne metody walki z pedofilią w sieci, a nie koncentrować się na rozwiązaniach najłatwiejszych. "Wspólnie walczyliśmy o to, by policja miała możliwość stosowania prowokacji, a teraz chcemy utrudnić jej rozpracowywanie przestępców. Trzeba unifikować przepisy, np. żeby granica wiekowa ochronna była podobna we wszystkich państwach, wzmacniać współpracę między instytucjami organów ścigania z różnych krajów, a nie zamykać oczy i udawać, że nie ma problemu" - przekonywał.
"Blokowanie powinno być jednym ze sposobów walki z pornografią dziecięcą, stosowanym wtedy, gdy nie jest możliwe usunięcie tych treści w ciągu kilku godzin" - przekonywała Agnieszka Wrzesień z Fundacji Dzieci Niczyje. Jej zdaniem nie ma powodu, aby z tego sposobu, który jest w dużym stopniu skuteczny i dostępny już teraz, rezygnować. Dodała, że mechanizm ten jest szczególnie ważny dla ochrony dzieci uwiecznionych na takich materiałach. Zwróciła uwagę, że sprawdził się w wielu krajach europejskich. "O czyje prawa bardziej chcemy walczyć: dzieci czy osób, które publikują takie materiały" - pytała.
Mirosław Maj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń podkreślał, że choć blokowanie stron z pornografią dziecięcą może być zaczątkiem cenzury, to nie powód, by z niego rezygnować. "Często te materiały są trudne do szybkiego usunięcia, procedury są skomplikowane i długotrwałe, dlatego należy robić jedno i drugie: dążyć do ich usuwania i blokować do nich dostęp. W ten sposób wzmocnimy organy ścigania" - mówił.
Tomasz Darkowski z Ministerstwa Sprawiedliwości przekonywał, że w projekcie dyrektywy są gwarancje, że blokowanie ograniczy się do tego co niezbędne, że dotyczy ona wyłącznie pornografii dziecięcej i nie ma podstaw, by obawiać się, że zakres blokowanych treści będzie się rozszerzał.

 

Agata Kwiatkowska (PAP)