Kiedyś, w czasie gdy powstawał rząd Donalda Tuska napisałem, że jego sukcesem będzie, jeżeli ten parlament i rząd pod jego kierownictwem zdołają doprowadzić do znacznego zmniejszenia liczby obowiązujących ustaw. Bo nie zwiększanie liczby ustaw, ale ich uchylanie powinno być jedną z dróg naprawy sytuacji polskiej legislacji. Dostrzega taką tendencję w obecnym parlamencie i rządzie? - Nie bardzo. Aby mogła ona zaistnieć, potrzebna by była bardzo radykalna reforma procesu tworzenia prawa. Trochę rząd tu zrobił, wzmacniając swoje Centrum Legislacyjne. Zreformowanie ustawy o Radzie Ministrów i właśnie wzmocnienie Centrum Legislacyjnego daje jakąś szansę na poprawę, ale ja widzę ową szansę w zupełnie innym miejscu. Otóż od 1 kwietnia 2010 roku minister sprawiedliwości zostaje w znakomitym stopniu odciążony od dotychczasowych swoich obowiązków, jako że powstaje nowy organ państwa - Prokuratura Generalna z prokuratorem generalnym jako niezależnym od ministra organem. Minister sprawiedliwości, moim zdaniem, powinien być osobą, która będzie stać na czele Rady Legislacyjnej i odpowiadać w rządzie za proces tworzenia prawa. Nie tylko w jego resorcie, ale generalnie w rządzie. Minister sprawiedliwości powinien koordynować tworzenie projektów ustaw, być tym, który nadzoruje Centrum Legislacyjne Rządu, i na posiedzeniu Rady Ministrów odważyć się powiedzieć do ministra takiego czy innego: "Proszę pana, ten projekt nie otrzymał pozytywnej oceny Rady Legislacyjnej albo został wprowadzony na posiedzenie Rady Ministrów bez opinii tej Rady. Do widzenia z tym projektem"... Są na to dobre wzory, np. u naszych południowych sąsiadów. Czesi mają tak: jest specjalne stanowisko wicepremiera do spraw legislacji i ten wicepremier przewodniczy Radzie Legislacyjnej, najważniejszemu tworowi rządu. Oczywiście, są wicepremierzy do spraw gospodarczych i do spraw bezpieczeństwa, ale legislacja też jest niezmiernie istotna. To samo zrobiła Słowacja, powołując wicepremiera do spraw legislacji. Nie upieram się, aby i u nas tworzyć takie stanowisko, wystarczy tu minister. Ale chodzi o to, żeby był to konstytucyjny uczestnik prac rządu. Żeby miał możliwość zablokowania na posiedzeniu rządu jakiegoś projektu, który "kuchennymi drzwiami" jest lansowany, a który najczęściej wtedy pozostaje jakąś niedoróbką. To będzie urzędnik - minister, który powie, że nie da się tak tworzyć prawa - kiedy wysuwamy świadomie niedopracowany do końca projekt, mówiąc o tym, że go poprawimy w Sejmie. W Sejmie można tylko projekty zepsuć - na pewno nie poprawić, bo tam jak posłowie wezmą się do tego, zaczną grzebać, to zrobią z tego hybrydę, jeżeli to nie jest spójne, jednolite, dopracowane do końca. Najważniejszą pracę nad projektem ustawy wykonuje się w rządzie. Konieczny jest taki merytoryczny nadzór nad tą pracą legislacyjną.

Cały wywiad z prof. dr. hab. Andrzejem Zollem, kierownikiem Katedry Prawa Karnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w kwartalniku „Casus” numer 54/2009  #remove_this_link