Według ministra sprawiedliwości, CBA nie przedstawiło dowodów winy Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego w sprawie tzw. afery hazardowej. Andrzej Czuma mówił na konferencji prasowej, że prokuratura dostała od CBA niepełny materiał ze śledztwa. - Do momentu kiedy nie zobaczę uważam Zbigniewa C. i Mirosława D. za osoby niewinne - powiedział Czuma. Czuma i prokurator krajowy Edward Zalewski mówili, że prokuratura nie dostała od CBA między innymi stenogramów podsłuchów, które opublikowała dzisiejsza "Rzeczpospolita".

Na konferencji minister sprawiedliwości mówił, że na razie nie ma dowodów, że szef klubu PO i minister sportu dopuścili się przestępstwa. - Materiały złożone do prokuratury przez CBA są niewystarczające do wszczęcia śledztwa, w związku z czym było dla prokuratury "bezwartościowe"- powiedział Czuma. Najprawdopodobniej decyzja o ewentualnym wszczęciu śledztwa w sprawie afery hazardowej zapadnie po dostarczeniu pozostałych dowodów przez CBA. - Brak jest stenogramów podsłuchów. Są natomiast wyrwane z kontekstu poszczególne słowa, łączone trzema kropkami. Nikt średnio przytomny nie weźmie tego za jakikolwiek dowód w jakiejkolwiek sprawie. Domagam się źródłowego materiału. Do momentu kiedy nie zobaczę uważam Zbigniewa C. i Mirosława D. za osoby niewinne - podkreślał Czuma. Minister kilkakrotnie skracał nazwiska polityków PO do pierwszej litery - tak jak gdyby postawiono im już zarzuty.

Z kolei prokurator Edward Zalewski powiedział, że ustawa o CBA nakazuje Biuru przekazywanie prokuraturze wszelkich zgromadzonych materiałów, jeśli CBA zwraca się o wszczęcie śledztwa. Dlatego prokurator zwrócił się do Biura z żądaniem uzupełnienia materiałów. Afera hazardowa w rządzie Donalda Tuska może być powtórką skandali z okresu rządów SLD. Tak w Kontrwywiadzie RMF FM sugerował Zbigniew Wassermann z PiS. Jeśli jego podejrzenia potwierdziłyby się, mielibyśmy do czynienia z największym do tej pory kryzysem gabinetu Tuska.

Centralne Biuro Antykorupcyjne do polityków PO trafiło jak po nitce do kłębka. Sprawdzało, czy dwaj biznesmeni z Dolnego Śląska - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek - próbują wprowadzić do ustawy o grach liczbowych korzystne dla swoich firm hazardowych zapisy. Agenci założyli im podsłuchy telefoniczne. I wtedy okazało się, że obaj byli w stałym kontakcie ze Zbigniewem Chlebowskim i Mirosławem Drzewieckim - donosi "Rzeczpospolita". "Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo" - zapewniał Sobiesiaka Chlebowski, szef klubu PO i przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych. "Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa" - dodawał innym razem. O jakie dopłaty chodzi? To dodatkowe daniny, jakie na firmy zajmujące się hazardem miała nałożyć znowelizowana ustawa. Do budżetu miało w ten sposób wpłynąć 469 milionów złotych, przeznaczone na przygotowania do Euro 2012.

(Źródło: Rzeczpospolita/Gazeta/PAP/MS/KW)