W środę Sąd Rejonowy w Wołominie przychylił się do wniosku oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze - zaakceptowanym przez prokuratora i pełnomocników ośmiu ofiar G.

Został on uznany za winnego wszystkich stawianych mu 10 zarzutów, w tym ośmiu dotyczących "obcowania płciowego z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszczenia się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej". Najwyższą cząstkową karą wymierzoną mu za to było 3,5 roku więzienia; wyrok łączny to 7 lat.

Mocą wyroku G. ma też zapłacić w sumie 155 tys. zł tytułem "częściowego zadośćuczynienia za krzywdę" ośmiu pokrzywdzonym - sześciu z Dominikany i dwóm z Polski. Najwyższe zadośćuczynienie dostał pokrzywdzony z Dominikany - 40 tys. zł; najniższe to 10 tys zł.

Ponadto sąd orzekł wobec G. 15-letnie zakazy pracy z młodzieżą oraz zbliżania się do pokrzywdzonych. To maksymalny wymiar takiego zakazu (liczony od wyjścia z więzienia).

Jak mówiła sędzia Alina Bielińska, G. nie chciał być obecny na ogłoszeniu wyroku. Wydając go, sędzia nie podała opisów czynów G. ani szczegółów zarzutów - ograniczyła się do podania naruszonych przezeń artykułów Kodeksu karnego. Oskarżonemu groziło do 15 lat więzienia.

Uzasadnienie wyroku sąd utajnił, jak i samą rozprawę. Wyrok jest nieprawomocny, ale nikt nie będzie się zapewne odwoływał.

"To stan psychiczny i cała otoczka wokół sprawy zdecydowały prawdopodobnie, że mój klient poddał się karze" - powiedział dziennikarzom mec. Michał Szreniawa, obrońca G. "Psychicznie nie wytrzymywał; uznał, że tak będzie dla niego lepiej; jego zdaniem jest osobą niewinną" - oświadczył.

Warunkiem poddania się karze jest m.in. brak sprzeciwu prokuratury i pokrzywdzonych - nie jest zaś nim brak formalnego przyznania się do winy przez oskarżonego.

Adwokat G. dodał, że nie zna sytuacji materialnej swego klienta. "Jeśli taką kwotę zadośćuczynienia zadeklarował, to taka kwota zostanie zapłacona" - oświadczył. Przyznał, że G. liczy się z innymi roszczeniami pokrzywdzonych. Powiedział, że nie wie, czy odbywałby on karę w systemie terapeutycznym.

Pełnomocnicy ofiar G. wyrazili nadzieję na zapłatę przez G. zasądzonych kwot, bo - jak mówiła mec. Marta Chmielewska - "poddając się karze, wskazywał swoje możliwości". Podkreśliła, że możliwe są jeszcze procesy cywilne pokrzywdzonych wobec G. o odszkodowania. Dodała, że kontakt z pokrzywdzonymi z Dominikany jest "utrudniony".

Zdaniem prok. Radosława Cieślińskiego G. może odbywać karę w systemie terapeutycznym, ale o tym zdecyduje postępowanie wykonawcze.

Prokurator dodał, że akceptując wniosek G. o poddanie się karze, miał na względzie "liczbę przestępstw oraz pokrzywdzonych, sposób zachowania oskarżonego i jego postawę oraz motywację".

"Sytuacja majątkowa oskarżonego została wskazana w akcie oskarżenia, a prokuratura nie ma teraz wiadomości, czy ona się istotnie zmieniła" - tak Cieśliński odpowiedział na pytanie o możliwość zapłaty przez G. zasądzonych kwot. "Jest szansa na uzyskanie tych pieniędzy" - oświadczył.

"Trudno mi oceniać, jakie będzie odczucie na Dominikanie" - odparł prokurator, pytany o możliwe reakcje na wyrok w kraju pochodzenia sześciu pokrzywdzonych.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak powiedział PAP, że początkowo oskarżony proponował dla siebie karę niższą niż 7 lat. Prokurator dał wtedy do zrozumienia, że się nie zgodzi; doszło do nieformalnych negocjacji. "Prokurator stał na stanowisku, że niezbędne jest wysokie zadośćuczynienie oraz zakazy pracy z młodzieżą oraz zbliżania się do pokrzywdzonych" - dodał Nowak.

Na pierwszej rozprawie w zeszłym tygodniu G. zapowiedział, że chce się dobrowolnie poddać karze i zapłacić zadośćuczynienie pokrzywdzonym. Od lutego ub.r. przebywa on w areszcie (co sąd zaliczył mu w poczet kary).

Prokuratura oskarżyła go o 10 przestępstw, w tym obcowania płciowego z małoletnim oraz molestowania. Dwa czyny ks. G. miał popełnić w latach 2000-2001 w Polsce, a pozostałe - w latach 2009-2013 w Republice Dominikańskiej. Zarzucono mu też posiadanie treści pornograficznych z udziałem dzieci oraz posiadanie bez zezwolenia pistoletu i amunicji.

W 2013 r. ks. G. - wówczas zakonnik michalita - zaprzeczał, by dopuszczał się molestowania dzieci. "Jeżeli je skrzywdziłem, to tylko w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem wszystkim tym ludziom na Dominikanie" - mówił w wywiadach. Sugerował, że oskarżenia sfabrykowali ci, którym nie podobało się to, co robił na Dominikanie; wskazał na antynarkotykowy program, który wprowadzał w okolicy, gdzie pracował.

Na jego własną prośbę w lutym br. Watykan przeniósł go do stanu świeckiego - podał rzecznik Zgromadzenia Św. Michała Archanioła ks. Tadeusz Musz.

Ze śledztwa warszawskiej prokuratury do odrębnego postępowania wyłączono sprawę obcowania płciowego z małoletnimi poniżej 15. roku życia w Dominikanie przez Józefa Wesołowskiego - jako obywatela polskiego pełniącego obowiązki nuncjusza apostolskiego w tym kraju. Postępowanie to zawieszono pod koniec ub.r. z braku pomocy prawnej z Watykanu.

Wkrótce ma rozpocząć się w Watykanie proces abp. Wesołowskiego, pierwszy w historii w sprawie pedofilii. Będzie to jednak możliwe dopiero po uprawomocnieniu się wyroku trybunału kanonicznego, który wydalił go ze stanu kapłańskiego - Wesołowski odwołał się.

W 2013 r. Episkopat Polski przyjął trzy aneksy do zatwierdzonych w 2012 r. wytycznych co do procedur reagowania na przypadki pedofilii wśród duchownych. Zgodnie z aneksami, zgłoszenie do prokuratury przypadku pedofilii pozostawiono w gestii ofiary. Niedawno podano, że od 2010 do 2013 r. przynajmniej 19 księży skazano w Polsce za czyny seksualne z małoletnimi.(PAP)

sta/ itm/ malk/