Premier Donald Tusk zapowiedział na konferencji prasowej w Brukseli w piątek, że rząd będzie starał się przedstawić parlamentowi projekt budżetu (na 2012 r.) późną wiosną (2011 r.). Przekonywał, że z punktu widzenia interesów obywateli byłoby lepiej, aby debata budżetowa nie była wpisana w "logikę wyborczą".
Szef rząd argumentował, że - ze względu na październikowy termin wyborów oraz rozpoczynającą się 1 lipca polską prezydencję - dobrze byłoby przyjąć ustawę budżetową wcześniej. Tusk podkreślił, że rząd - przygotowując tak wcześnie projekt budżetu - bierze na siebie "bardzo poważny ciężar". "To jest poważne zobowiązanie, to nie jest dla nas jakaś ulga. Wręcz przeciwnie, musimy przygotować dobry budżet w tempie szybszym niż ktokolwiek do tej pory. Ale jesteśmy do tego przygotowani" - zapewnił.
Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował na konferencji w Sejmie w piątek, że na razie jednak nie ma żadnych dokumentów dotyczących założeń do budżetu. "Jak znam ministra Rostowskiego, to prześle te dokumenty za piętnaście jedenasta, tak byśmy nie zdążyli ich otworzyć przed Radą Ministrów" - żartował wicepremier.
Pawlak uważa, że budżet na przyszły rok prawdopodobnie "będzie można kształtować przy lepszych parametrach" makroekonomicznych. Chodzi o wzrost gospodarczy, który może być wyższy niż w tym roku. Zdaniem wicepremiera, ważne jest także, aby wszedł w życie projekt ustawy o OFE, która zmniejszy transfery do funduszy i obniży zadłużenie państwa.
Wiceminister finansów Ludwik Kotecki w piątkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że obawia się, że w roku wyborczym posłowie mogą chcieć rozdawać przywileje. "Dlatego będziemy się starać jak najwcześniej przygotować budżet i przeprowadzić go jak najszybciej. Tak, by ustawa została uchwalona jeszcze przed wakacjami" - stwierdził.
Według polityków PO, uchwalenie ustawy budżetowej przed wakacjami jest realne. "Z punktu widzenia polskiej prezydencji i jesiennych wyborów jest to dobry ruch, który byłby korzystny dla życia politycznego w Polsce" - ocenił wiceszef klubu Platformy Rafał Grupiński. Tego samego zdania jest poseł PO Paweł Olszewski to dobry pomysł, ponieważ uchwalanie budżetu nie powinno być przedmiotem bieżącej walki politycznej, a prace nad tym dokumentem w okresie kampanii niosą za sobą takie ryzyko.
W ocenie wiceprezes PiS Beaty Szydło, to kuriozalny pomysł, w dodatku niemożliwy do zrealizowania ze względów technicznych. "Platformie chodzi o to, żeby pokazać dokument, który wygląda nieźle, a po wyborach niech się martwią inni. To takie kukułcze jajo podrzucone następnemu (rządowi), który będzie musiał za ten budżet odpowiadać" - podkreśliła.
Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD) pyta, jak można robić projekt budżetu, nie bacząc, co będzie w ostatniej fazie roku. "Budżet nie jest czymś wyabstrahowanym; odnosi się do rzeczywistości ekonomicznej, a tę trudno prognozować już w kwietniu" - zauważył.
Zdaniem Elżbiety Jakubiak (PJN) to pomysł marketingowy. "Platforma powie w kampanii +mamy już budżet+, przygotowaliśmy go wcześniej; proszę, jaki mamy sprawny rząd. Ale przecież taki budżet nie będzie miał nic wspólnego z rzeczywistością, z prawdziwymi dochodami, wydatkami i strategią rządu" - podkreśliła.
W ocenie szefa klubu PSL Stanisława Żelichowskiego, uchwalenie ustawy budżetowej przed wakacjami jest mało realne. "To pewnie jakiś medialny strzał" - ocenił. "Wszelkie dane o wynikach gospodarczych, na podstawie, których można budować budżet, będą dostępne w lipcu, sierpniu. Budżet to nie jest ruletka, potrzebna jest rozwaga. Może się potem okazać po dokładnym sprawdzeniu, że wyniki gospodarcze były inne i na innych podstawach zbudowaliśmy budżet i wtedy mogą być problemy" - zaznaczył.
(PAP)