„Zależy mi na obniżeniu deficytu, ale trzeba to zrobić w zrównoważony sposób. (…) Ludzie pracują najlepiej, kiedy każdy ma równe szanse awansu” - powiedział Obama.

Nawiązywał w ten sposób do swej propozycji podwyżki podatków od najzamożniejszych obywateli, o dochodach powyżej 250 tys. dolarów rocznie. Prezydent argumentuje, że powinni oni ponieść większy ciężar zmniejszania deficytu, i podkreśla, że rosnące nierówności hamują pionową mobilność społeczną w USA.

Plan redukcji deficytu forsowany przez Biały Dom i Demokratów w Kongresie przewiduje podwyżkę wszystkich podatków o 1,6 biliona dolarów w ciągu 10 lat. Plan Republikanów zakłada podwyżkę dwa razy mniejszą. GOP domaga się też głębszych cięć wydatków rządowych, niż Demokraci i prezydent.

W niedzielę, po raz pierwszy od 16 listopada, Obama spotkał się z głównym republikańskim negocjatorem w sprawie deficytu i klifu fiskalnego, przewodniczącym Izby Reprezentantów Johnem Boehnerem. Po spotkaniu obie strony ogłosiły osobne oświadczenia, z których wynikało, że rozbieżności stanowisk pozostały.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski

tzal/ ksaj/ mc/