Ustawa zwana jest powszechnie podatkiem bankowym, jednak nowym prawem objęte są nie tylko banki, lecz także zakłady ubezpieczeń, SKOK-i oraz firmy pożyczkowe. Wszystkie te instytucje zobowiązane są do zapłaty stawki 0,44 proc. wartości swoich aktywów rocznie. W przypadku ubezpieczycieli opodatkowaniu podlegają aktywa powyżej 2 mld zł. Teoretycznie wprowadzenie ustawy nie powinno stanowić powodu do podniesienia cen. Jednak praktyka może być inna, bo dodatkowe obciążenie sektora finansowego, jak prognozują niektórzy branżowi eksperci, wyniesie nawet 500-600 mln zł i ubezpieczyciele mogą starać się rekompensować te wydatki wyższymi cenami. Co ciekawe, cykliczny barometr cen OC tworzony przez porównywarkę ubezpieczeń Superpolisa.pl pokazuje, że na początku lutego 2016 r. obowiązkowe polisy dla przykładowych kierowców są droższe niż w minionym roku. Dlaczego?
- Obecnego wzrostu cen OC nie należy wiązać wyłącznie z wprowadzeniem nowego podatku, bo trzeba pamiętać, że podwyżki obserwowaliśmy przez cały 2015 r. One były i wciąż są skutkiem niekorzystnych wyników finansowych branży w ubezpieczeniach komunikacyjnych, wyższego poziomu wypłacanych świadczeń i odszkodowań, a także kolejnych publikowanych przez KNF wytycznych odnośnie likwidacji szkód i sposobu kalkulacji składek. Podatek bankowy „dokłada” tu trochę od siebie, ale przede wszystkim mamy po prostu do czynienia z konsekwentnie wprowadzanymi wyższymi cenami za OC dla kierowców – wyjaśnia Bartłomiej Behnke z porównywarki ubezpieczeń Superpolisa.pl.
W swoim barometrze cen porównywarka sprawdza, ile kosztuje OC we wszystkich miastach wojewódzkich dla dwóch profili kierowców i samochodów: 33-letniego właściciela 5-letniego opla astry, który prawo jazdy ma od 10 lat i już 7 rok opłaca OC oraz 37-latka z prawem jazdy od 15 lat, od 10 lat wykupującego OC, który jeździ 4-letnim volkswagenem golfem. Obaj nie mają szkód na koncie.
Drożej we wszystkich miastach
Aktualne, wykonane na przełomie stycznia i lutego kalkulacje pokazują, że niezależnie od miasta wojewódzkiego ceny OC od początku 2016 r. „idą” w górę. I to w porównaniu z 2015 r., w którym można było już przecież obserwować dynamiczny, nieraz kilkudziesięcioprocentowy wzrost cen w porównaniu 2014 r. Np. w Warszawie 33-letni posiadacz opla astry nie kupi obecnie polisy taniej niż za 608 zł, podczas gdy równo rok temu ceny zaczynały się dla niego od 541 zł. To oznacza wzrost o 12 proc.. Dobrze obrazuje to także przykład Katowic, gdzie najniższa obecnie cena dla tego kierowcy wzrosła rok do roku o 17 proc. i wynosi teraz 502 zł. Z kolei 37-latek z drugiego przykładu na OC musi wyłożyć kwotę o 7 proc. większą w Warszawie, o 18 proc. we Wrocławiu i o 20 proc.w Gdańsku i Rzeszowie. Ten kierowca wyższe ceny znajdzie we wszystkich miastach z wyjątkiem Poznania.
- Wydaje się, że obecny wzrost cen nie jest ostatnim, jaki czeka kierowców w 2016 roku. Trzeba też pamiętać o planach przywrócenia od przyszłego roku tzw. podatku Religi, czyli 6 proc. odprowadzanych przez ubezpieczycieli do NFZ-etu od każdej sprzedanej polisy OC. Ewentualne wprowadzenie tej zmiany z pewnością również nie pozostanie bez wpływu na poziom składek – mówi Bartłomiej Behnke z Superpolisa.pl.
Czy da się oszczędzić na drożejących polisach?
Ogólny poziom cen polis komunikacyjnych może być wyższy, ale to nie oznacza, że OC kosztuje u wszystkich ubezpieczycieli tyle samo. Oferty w poszczególnych towarzystwach różnią się zazwyczaj od siebie, choć dotyczą tego samego kierowcy, samochodu oraz zakresu ochrony, który odgórnie narzuca ustawa. Rozpiętość cenowa pomiędzy najtańszą a najdroższą polisą to nierzadko do kilkuset złotych w przypadku kierowcy niepowodującego szkód. Przywoływany już właściciel opla astry z Warszawy kupi OC za 608 zł w jednej z firm, natomiast w innej już za 902 zł – to o 300 zł drożej. Ten mechanizm obserwowany jest w przypadku wszystkich bez wyjątku kierowców. Aby nie przepłacić za drożejące polisy, warto przed zakupem poszukać jak najtańszej oferty porównując ubezpieczenia ze sobą.