W czwartek-piątek w przyszłym tygodniu w Brukseli odbędzie się szczyt UE, na którym przywódcy mają się porozumieć w sprawie nowego wieloletniego budżetu.

"Cięcia zaproponowane tym razem są bardzo głębokie. Nie spodziewam się, żeby były głębsze przed zjazdem liderów europejskich (...). Natomiast zauważam, że te cięcia są bardziej równomiernie rozprowadzone i w tym sensie korzystniejsze dla krajów biedniejszych, mniej dotykają takie kraje na dorobku, jak Polska" - powiedział w środę polskim dziennikarzom w Brukseli komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski.

Podkreślił, że nie sama głębokość cięć, ale ich rozdysponowanie w najnowszej propozycji budżetowej jest dla krajów takich jak Polska korzystniejsze. Nie chciał jednak powiedzieć, ile nasz kraj traci w propozycji przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya w porównaniu do propozycji KE. "Schodzimy zawsze o kilka miliardów, taki jest urok tych negocjacji w kryzysie" - przyznał.

Lewandowski zauważył, że w poprzedniej wersji propozycji budżetowej (przygotowanej przez Cypr) była nierównowaga, a teraz mamy do czynienia z innym sposobem zbilansowania budżetu i jego wewnętrzna struktura jest bardziej podobna do tego, co proponowała KE.

Zastrzegł, że nad osiągnięciem porozumienia na szczycie 22-23 listopada ws. wieloletnich ram finansowych wisi niewiadoma w postaci zachowania Wielkiej Brytanii, która domaga się największych redukcji. Jego zdaniem, jeśli przywódcy rozjadą się ze szczytu bez osiągnięcia porozumienia, w Europie zapanuje bardzo zły klimat; nie będzie to też dobry sygnał dla rynków finansowych.

Według nieoficjalnych informacji ze źródeł unijnych w najnowszej propozycji budżetu w dziale dotyczącym funduszy spójności tracą teraz najbardziej rozwinięte kraje. Dzięki temu większe cięcia mniej dotykają m.in. Polskę i w konsekwencji może ona liczyć na wyższe środki niż przewidywała to propozycja Cypryjska.

Rozesłana przed północą we wtorek do stolic 27 państw UE najnowsza propozycja budżetu została przygotowana przez gabinet przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i będzie podstawą dalszych negocjacji aż do szczytu przywódców UE w przyszłym tygodniu.

Propozycja zakłada cięcia w wysokości około 75 mld euro w stosunku do ubiegłorocznej propozycji KE, która opiewała na około bilion euro, w tym 29,5 mld dotyczy funduszy spójności, a 25,5 mld dopłat w rolnictwie i rybołówstwie. Cięcia są większe niż zakładał ostatni projekt budżetu opublikowany 29 października przez cypryjską prezydencję. Ale teraz cięcia są rozłożone bardziej proporcjonalnie po różnych politykach, niż proponował Cypr.

Propozycja ustala nowy limit dostępu do funduszy spójności dla danego kraju w wys. 2,4 proc. jego PKB. To daje Polsce ok. 73,9 mld euro, czyli więcej niż proponował Cypr., ale mnie niż zakładała wyjściowa propozycja KE: 77 mld euro.

Komisja Europejska zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach. Dla płatników netto takich jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Holandia to jednak za dużo. Domagają się cięć, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Także propozycje Van Rompuya mogą okazać się niewystarczające.

Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja domagały się dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania nawet do 180-200 mld euro.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

stk/ icz/ kot/