Luka dochodowa z tytułu niezapłaconego podatku VAT to równowartość 3 proc. PKB. Zagrożeniem po stronie dochodowej może być także niższa od oczekiwań inflacja.
– Powodzenie działań nowego rządu w obszarze finansów publicznych jest uzależnione w sposób niezwykle wysoki od powodzenia działań w obszarze uszczelniania systemu podatkowego – mówi agencji informacyjnej Newseria prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.
Jak wynika z prognoz firmy doradczej PwC, wysokość luki podatkowej VAT w 2015 roku mogła wynieść aż 53 mld złotych, co stanowi równowartość 3 proc. wielkości polskiego PKB. Dla porównania w 2007 roku wielkość luki szacowana była na 0,6 proc. PKB. Gdyby udało się ją zmniejszyć do takiego poziomu, budżet zyskałby niemal 43 mld zł.
– Poprzedni rząd zabiegał o jej zmniejszenie i te zabiegi nie zakończyły się powodzeniem. Jestem zatem dość sceptyczny, że uda się szybko zmniejszyć tę lukę w znaczący sposób. Powinno się udać coś uzyskać, ale czy to będzie 5 mld zł rocznie, czy 50 mld, tak jak chciałaby większość rządowa, to trudno teraz powiedzieć – stwierdza Gomułka.
W ustawie budżetowej 2015 przewidziano, że wysokość deficytu budżetowego wyniesie prawie 50 mld złotych. Zdaniem ekonomisty łagodna polityka fiskalna prowadzona przez obecny rząd wcale nie musi skutkować kryzysem finansów publicznych. Zauważa jednak, że wielu inwestorów związanych z rynkiem akcji oraz walut przewidywało właśnie taki scenariusz.
– Stąd między innymi presja na rynku akcji, a także osłabienie złotego. Niestety, po tym, jak nowy minister finansów przedstawił swoje propozycje budżetowe na 2016 rok dla inwestorów zagranicznych i krajowych, nie wygląda to już tak bardzo źle – ocenia ekonomista.
Od maja 2015 roku indeks giełdowy WIG stracił na wartości ponad 20 procent. Jeszcze gorzej radził sobie WIG20, który w tym okresie zanotował ponad 30-procentowy spadek.
Jak dodaje główny ekonomista Business Centre Club, w najbliższych miesiącach inwestorzy będą uważnie przyglądać się działaniom podejmowanym przez obecny rząd.
– Będzie to okres próby. Tego, jak zdeterminowany będzie rząd, żeby realizować szybko swoje zobowiązania i jak efektywny będzie w uszczelnianiu systemu podatkowego – stwierdza.
Według profesora Gomułki pewnym zagrożeniem dla wpływów budżetowych jest inflacja. Choć w założeniach rząd przyjął, że poziom przeciętnego wzrostu cen wyniesie w przyszłym roku jedynie 1,7 proc., to jednak ostatnie szacunki NBP mówią o jeszcze niższej dynamice na poziomie 1,1 proc. Ekspert dodaje, że nawet 1-proc. zmiana wpływów to około 3–4 mld złotych.
– Tego rodzaju uszczuplenie w budżecie nie musi jednak prowadzić do katastrofy. W systemie finansów publicznych jest na tyle elastyczności, żeby zaabsorbować tego rodzaju różnicę. Prawdopodobnie więc nie będzie konieczności nowelizacji budżetu na 2016 rok – podsumowuje.