Polska Izba Handlu oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców apelują do Senatu o maksymalne przyspieszenie prac nad projektem ustawy, która ma wdrożyć system śledzenia ruchu i pochodzenia wyrobów tytoniowych (Track&Trace). Proszą także prezydenta o jak najszybsze złożenie podpisu pod ustawą po przyjęciu przez Senat tj. do końca marca br. Minister Finansów ma natomiast do 15 kwietnia wyznaczyć operatora systemu.

Nowe przepisy konieczne

Zdaniem PIH, przyspieszenie prac nad projektem ustawy, która ma wdrożyć system śledzenia ruchu i pochodzenia wyrobów tytoniowych (Track&Trace), jest konieczne, aby Polska mogła wypełnić wymogi europejskiej dyrektywy. Zgodnie z nią  ten skomplikowany pod względem technicznym i logistycznym system musi zacząć działać od 20 maja 2019 r. - Znaczące opóźnienia w procedowaniu nowelizacji ustawy tytoniowej powodują, że dostosowanie w wyznaczonym przez UE terminie do nowych regulacji będzie niewykonalne. Dla wszystkich uczestników rynku biorących udział w obrocie wyrobami tytoniowymi wdrożenie systemu Track&Trace oznacza całkowitą modyfikację dotychczasowej działalności operacyjnej, zbudowanie nowych systemów informatycznych, zaopatrzenie się w niezbędny sprzęt oraz przeszkolenie pracowników – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu.

Zobacz również: Po 20 maja będzie problem ze sprzedażą papierosów >>

Konieczna rejestracja 100 tys. podmiotów

Nowe regulacje wymagają m.in. formalnego zarejestrowania w systemie ponad 100 tys. hurtowni i sklepów. Eksperci podkreślają, że to nie tylko ogromne wyzwanie techniczne wymagające gotowych przepisów prawnych, których w tej chwili nie ma. To również wyzwanie komunikacyjne, organizacyjne, informatyczne. Brak gotowych przepisów oznacza, że cały system dystrybucji legalnych papierosów nie będzie mógł prowadzić swojej działalności. Jeżeli system nie będzie działał lub będzie działał nieprawidłowo po 20 maja 2019 r., sprzedaż wyrobów tytoniowych w punktach detalicznych będzie niemożliwa.

 

Legislacja opóźniona

Projekt ustawy pojawił się na stronach Rządowego Centrum Legislacyjnego w kwietniu 2018 roku. Sejm rozpatrzył go jednak dopiero po 10 miesiącach, czyli w lutym 2019 roku. Projekt nadal czeka na rozpatrzenie przez Senat, a następnie na podpis prezydenta i publikację. Przedsiębiorcy czekają natomiast przede wszystkim na rozporządzenia wykonawcze ministra finansów. Nie wiadomo bowiem kto będzie operatorem systemu monitorowania. Nowe przepisy wymuszą rejestrację ponad 100 tys. podmiotów. Zdaniem PIH, w przypadku niewyznaczenia do 6 maja br. przez ministra finansów polskiego operatora systemu, ster przejmie Komisja Europejska, która zdecyduje, kto będzie rejestrował przedsiębiorców i sprzedawał im unikalne kody. Może więc się okazać, że zyski z działania systemu zamiast do spółki skarbu państwa trafią do np. drukarni innego kraju członkowskiego.

- Nie dość, że unijny system sam w sobie jest gigantycznym obciążeniem i kosztem dla polskich przedsiębiorców, to kłody pod nogi rzuca też polski legislator. Brak przepisów jest ogromnym problemem dla przedsiębiorców. Chcieliby oni znać już przepisy, aby zdążyć się do nich dostosować. Jednak przy takiej zwłoce nie ma pewności, czy będzie to możliwe.

 

Sprawdź w LEX: Palarnie w zakładzie pracy >

 

W tym kontekście kuriozalne są propozycje dotkliwych kar (do 200 tys. zł) i konsekwencji dla firm, które poniosą nie ze swojej winy. Mimo to Ministerstwo Zdrowia, które jest odpowiedzialne za wdrażanie przepisów, nie chce przystać na zaproponowane przez przedsiębiorców roczne okresy przejściowe, w czasie których nie byłyby wyciągane wobec nich sankcje karne ze ewentualne błędy systemu – komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. W związku z ogromnym opóźnieniem prac legislacyjnych, okresy przejściowe dałyby przedsiębiorcom realny czas na prawidłowe przygotowanie się do wdrożenia systemu – dodaje Kaźmierczak.