Piotr Bujak, ekonomista Banku Nordea, uważa, że szczególnie optymistyczne są założenia dotyczące podatków dochodowych, bo jest mała szansa, że pensje wzrosną w przyszłym roku o 1,9 proc. ponad inflację, jak zapisał rząd w budżecie. Poza tym problem może być w ogóle z poziomem zatrudnienia: 13-proc. stopa bezrobocia też może okazać się zbyt optymistyczną prognozą, jeśli gospodarka zwolni poniżej 2 proc. PKB. – Z danych za poprzednie lata wynika, że wielkość wpływów z podatków dochodowych mocno zależy od głębokości spowolnienia. A mamy z nim do czynienia już w tym roku – mówi Piotr Bujak.
Ekonomiści wytykają również rządowi, że dość optymistycznie wyliczył przyszłoroczne dochody z VAT. Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium, mówi, że to napięty plan w obliczu wyhamowania dynamiki konsumpcji i spadku inflacji. A już w tym roku jest gorzej. Po siedmiu miesiącach budżet uzyskał z VAT o 1,5 proc. mniej niż przed rokiem. – Założenie, że VAT da w przyszłym roku o 5 mld zł więcej niż w tym, jest ryzykowne – mówi Grzegorz Maliszewski.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna