Sprawa prosta nie jest, bo jak wskazywali od początku pandemii psychologowie, ale też organizacje zajmujące się prawami dzieci, przymuszanie do włączenia kamery może prowadzić do stygmatyzacji dziecka. Nierzadkie są też przypadki cyberdręczenia - czyli nagrywania nielubianych kolegów i rozpowszechniania filmików z ich miną, czy nieudaną odpowiedzią w internecie lub w klasie. 

Jednak z drugiej strony, część rodziców i nauczycieli mówi, że w covidowym rozprężeniu potrzebne są pewne zasady. Jak choćby taka, by uczeń z rana ubrał się, przygotował i włączył się poprzez kamerkę na lekcje online. Zwolennicy takiej opcji podnoszą też, że ukróciłoby to przypadki choćby ściągania na lekcji, sprawdzania odpowiedzi w książkach, czy zajmowania się sprawami zgoła nieszkolnymi. Jeśli więc nie non stop - to w ich ocenie kamerki powinny być obowiązkiem, np. podczas udzielania odpowiedzi.  

Czytaj: Najmłodsi uczniowie nie radzą sobie w zdalnej nauce, rozwiązań brakuje>>

Powiem szczerze, mojemu dziecku nie wierzę

Choć trudno w to uwierzyć najbardziej "o kamerki" walczą sami rodzice. - W mojej szkole temat wraca od wielu miesięcy. Początkowo były to niekończące się dyskusje na zebraniach klasowych, utrącane przez samą wychowawczynię, która podnosiła, że nie ma co dzieci do tego przymuszać. Teraz sprawa żyje na posiedzeniach rady rodziców. Dyrektor stara się to stopować, ale naciski są coraz mocniejsze. Sugerowała nawet, że nie ma takiej możliwości - mówi matka 12-latki z Ochoty. 

Ona sama jest przeciwniczką takiego rozwiązania. - To tak, jakby rodzice odpowiedzialność za wychowanie i opiekę nad dzieckiem całkowicie zrzucali na nauczyciela. Bo argumenty są stałe: uczniowie nie uważają, grają w gry, gadają na czacie i ściągają. Zaskoczeniem dla mnie była jedna z mam, która podczas zebrania wprost powiedziała, że swojemu synowi nie wierzy i że jest pewna, iż nie uczestniczy ow lekcjach, tylko oszukuje. Ja tego problemu nie mam. Córki nie kontroluję, ale ona sama wie, jak ważne są lekcje - dodaje. 

Zwolennicy podkreślają jednak, że szkoła to nie zabawa, a dzieci trzeba kontrolować. - Mają ogromne zaległości, ale problemem jest też to, że siedząc w domu, wypadają z pewnej rutyny. Trudno je zmuszać do tego, by wcześnie wstawały, ubierały się i przygotowywały jak do szkoły. Gdyby musiały od początku do końca zajęć mieć włączone kamerki byłaby to duża motywacja - mówi ojciec 11-latka z Mokotowa.

Nauczyciele też różnie na to patrzą. - W mojej szkole są dwa obozy. Jedni uważają, że kamerki powinny być włączono tak często jak to możliwe, a szczególnie przy odpowiedziach czy testach. Inni wskazują, że dzieci i tak nie mają łatwo, więc po co dodatkowo wprowadzać stresującą atmosferę. Ja sama wcale nie byłabym zachwycona 26 twarzami na pulpicie. Patrzenie na to jak się kręcą, drapią po nosie, robią miny, po prostu by mnie rozpraszało - mówi jedna z warszawskich nauczycielek.  

 

Decyduje dyrektor, ale nakazu nie powinno być

W ocenie prawników odgórnych wytycznych rodzice raczej się nie doczekają, bo organizacja zdalnego oraz hybrydowego nauczania zależy od dyrektora szkoły.

- Zgodnie z aktualnymi przepisami, to dyrektor odpowiada za organizację zadań prowadzonej przez siebie jednostki i to on decyduje, jak będzie wyglądać nauka w szkole  - mówi radca prawny Maciej Sokołowski, specjalizujący się w prawie oświatowym. 

Wskazuje równocześnie, że regulamin zajęć zdalnych wprowadzony przez dyrektora szkoły nie powinien przewidywać nakazu włączania kamery internetowej ucznia podczas e-lekcji. I, co ważne, uczeń nie powinien ponosić żadnych konsekwencji (negatywnej oceny, wstawienia nieobecności) za brak posiadania czy też włączenia kamery podczas zdalnych zajęć. 

- Przepisy nie przewidują bowiem obowiązku czy warunku porozumiewania się poprzez obraz w czasie zajęć zdalnych - dodaje mec. Sokołowski. 

Co więcej - w jego ocenie - ustalenie przez nauczyciela obecności ucznia czy sprawdzenie jego aktywności na zajęciach, a także wykonywanie przez ucznia poleceń czy wymiana informacji pomiędzy nim a nauczycielem - nie musi odbywać się poprzez obraz z kamery. - Te istotne z punktu widzenia rozporządzenia MEN z dnia 20 marca 2020 roku elementy prowadzenia zdalnych zajęć można bowiem zrealizować chociażby poprzez transmisję audio - głosu ucznia, i nie ma potrzeby posługiwania się transmisją wideo - poprzez włączoną kamerę - wyjaśnia. 

Czytaj: Będziesz memem - cyberprzemoc powszechna podczas zdalnego nauczania>>

Obowiązek kamerek? Są ważniejsze problemy

Ewa Radanowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej w Radowie Małym podkreśla, że w jej szkole nie ma jednolitego, ustalonego działania w tym zakresie. - Oczywiście głosy były różne w naszej radzie pedagogicznej, łącznie z tym, że uczniowie powinni się łączyć. Ale zdecydowaliśmy, że ich do tego nie zmuszamy. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy w miejscu, gdzie internet jest słaby, więc włączenie kamerki jeszcze bardziej obciąża sieć i uniemożliwia uczestniczenie w lekcji. Gdy uczniowie odpowiadają, nauczyciele proszą ich o włączenie się i tyle - dodaje. 

Przyznaje, że nie ma jednego dobrego pomysłu na to jak to rozwiązać. - Okoliczności są różne, co klasa, co szkoła są pewnie zupełnie inne oczekiwania. Przy czym sama wiem, że taka ciągła interakcja, patrzenie na siebie przez cały dzień jest trudne i nie powinno tak być. I myślę, że ważne jest zrozumienie ze strony dorosłych, bo dziecko z różnych względów może nie chcieć mieć włączonej kamery, bo i domy bywają różne. W jednych jest posprzątane, jest przygotowane miejsce do pracy, a w innych - warunki bywają różne. Można ustawić tło, schować drugi plan, ale powtarzam - moim zdaniem - nie powinniśmy uczniów do tego zmuszać - wskazuje dyrektor.

Dodaje, że ma świadomość iż rodzice i dzieci mogą szukają różnych sposobów np. na rozwiązywanie testów. - Ale nie jesteśmy w stanie dopilnować wszystkich, wpłynąć na zmianę postaw. Powiedzmy sobie szczerze, liczymy na to, że większość rodziców ma świadomość, że jeśli dziecko oszukuje, to oszukuje siebie, a nie nauczyciela - zaznacza. - Dzisiaj są ważniejsze sprawy, niż sprawdzenie tego, czy dziecko nauczyło się wzoru, napisało rozprawkę samo czy przy pomocy dorosłych. Są dziesiątki ważniejszych spraw, jak zdrowie psychiczne, samopoczucie nas wszystkich, uczenie poruszanie się po tym świecie cyfrowym. I szkoła, i nauczyciele, mają tak wiele do zrobienia, że te inne rzeczy odkładamy na później - podsumowuje.