Rozporządzenie - zostało podpisane w czwartek 14 stycznia - w Dzienniku Ustaw ogłoszono je w piątkowe popołudnie - wydłuża zdalne nauczanie starszych roczników do 31 stycznia. Do szkół od poniedziałku wracają dzieci z klas I-III, mają uczyć się w tzw. bańkach szkolnych.

Rusza infolinia techniczna dla nauczycieli, w poniedziałek najmłodsi uczniowie wracają do szkoły>>
 

Wszystko na głowie dyrektorów

– Dzieci pójdą do szkół w tzw. bańkach – będą klasy od klas oddzielone, nie będą się ze sobą te klasy spotykały, nie będzie również spotkań między nauczycielami. Po to to wszystko, żeby zachować maksimum bezpieczeństwa na tyle, na ile się da, bezpieczeństwa pandemicznego w szkole – tak tłumaczył tę ideę minister edukacji Przemysław Czarnek

Czytaj w LEX: Organizacja nauki w szkołach i placówkach po feriach >

O bańkach szkolnych resort edukacji wspomina już od jakiegoś czasu. Sam jednak się do tego nie przygotował - wszystko mają zrobić dyrektorzy. Mają sprawić, żeby klasy się ze sobą nie kontaktowały. 

- Przygotowuję te bańki w szkole, a tu nagle zdałam sobie sprawę, że po lekcjach przyjdzie pani z pobliskiej szkoły języka angielskiego i zabierze mieszaną grupkę na zajęcia... I po co ten cały reżim sanitarny i angażowanie większej liczby nauczycieli do pilnowania baniek od rana do wieczora? - pyta czytelniczka bloga „Wokół szkoły” Jarosława Pytlaka, działacza edukacyjnego, od 1990 roku dyrektora szkół STO na warszawskim Bemowie. Nie ma możliwości, żeby katecheci, nauczyciele języków obcych czy panie ze świetlicy nie miały kontaktów z wieloma grupami dzieci.

 

 

Szczepienia na razie nie dla nauczycieli

Dyrektorzy szkół pytają także o terminy szczepień - ci z terenu Warszawy wysłali do sanepidu listę chętnych, a potem musieli wszystko poprawiać w odpowiednich tabelkach nadesłanych przez kuratorium. Co prawda Mazowieckie Kuratorium Oświaty przeprosiło za tę sytuację, nie zmienia to faktu, że nauczyciele na razie szczepieni nie będą.

 

Jarosław Pytlak w swoim blogu wypunktował, za co m.in. odpowiedzialny jest dyrektor:

  • organizację pracy szkoły
  • izolowanie grup dzieci
  • przypisanie stałych nauczycieli do grup
  • pilnowanie, żeby dzieci w przestrzeniach wspólnych nosiły maseczki lub półprzyłbice
  • pilnowanie dezynfekcji rąk i pomieszczeń...
  • dyrektor odpowiedzialny jest za wszystko.

 

Hybrydowa nauka nadal tylko za zgodą sanepidu

Nadal jednak bez zgody sanepidu nie będzie mógł wprowadzić w razie potrzeby nauczania hybrydowego. Ale przypilnuje, żeby był płyn do dezynfekcji w dystrybutorach. Różnice między obecnymi zaleceniami sanitarnymi, a tymi z września są niewielkie: w przestrzeniach wspólnych maseczki czy też półprzyłbice są nakazem, rodzice mają uczniów w to wyposażyć; druga zmiana: grupy dzieci mają nie kontaktować się i mieć przydzielonych na stałe nauczycieli. W praktyce będzie bardzo różnie. Reszta to powielenie starych rozwiązań, z kosmetycznymi zmianami, co ministrowi Przemysławowi Czarnkowi zajęło miesiąc, podobno niezwykle wytężonej pracy.

Powołał on radę do spraw bezpieczeństwa, zapraszając do niej osoby o podobnych do swoich poglądach politycznych. Jeśli rekomendacje tego ciała oceniać po owocach, nie mogły być rewolucyjne. Do takiej rady warto by raczej wziąć ludzi o zróżnicowanych poglądach, także sympatyzujących z opozycją. Swoi zawsze będą mieli tendencję do przytakiwania.

 

Minister: szkoły są przygotowane na powrót uczniów

Minister wiedzę, jak są przygotowane szkoły, czerpie z meldunków do kuratoriów. Te przesyłają do szkół ankiety internetowe i na ich podstawie robią zbiorcze zestawienia. Ankiety są tak skonstruowane, że dyrektor w zasadzie nie może napisać: nie jestem w stanie tego zorganizować. Każdy dyrektor ma swoje indywidualne kłopoty, niektóre się powtarzają, np. mam 16 klas i 3 piętra, jak zorganizować, żeby klasy się ze sobą nie kontaktowały?

- Tak więc jesteśmy przygotowani w miarę możliwości, czytaj: w każdej szkole inaczej. Władza działa podobnie jak wiosną i we wrześniu: mówi, jak ma być, ogłasza, że tak będzie, a wy, dyrektorzy, zróbcie w miarę możliwości, tak żeby było dobrze – mówi Jarosław Pytlak.

 

 

 

W swojej szkole podzieli klasy na trzy grupy, ale nie jest w stanie sprawić, żeby katecheta, nauczyciel języków obcych, nauczyciele świetlicy czy wf-u byli przypisani do konkretnej klasy.

- Mam żal do władzy nie dlatego, że robi same błędy, tylko dlatego, że robi, jak chce i nikt nie wie dlaczego robi właśnie tak. To państwo z dykty widać w każdej dziedzinie życia – podsumowuje Pytlak. W kierowanej przez niego szkole w sumie przeszło Covid-19 15 nauczycieli. Co ciekawe, większość raczej zaraziła się gdzie indziej. Oczywiście trudno to orzec z całą pewnością, ale większość tej grupy raczej wskazuje na wcześniej zakażonych domowników, albo choroba wystąpiła po dłuższym pobycie na zdalnym nauczaniu.

 

W wiejskiej szkole bańki mało skuteczne

Lidia Więckowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 391 w Warszawie podkreśla, że placówka jest przygotowana na powrót dzieci. - Wszystko już przetrenowaliśmy wiosną i we wrześniu. U nas dzieci i tak musiały w przestrzeniach wspólnych nosić maseczki lub półprzyłbice, i tak klasy się ze sobą nie kontaktowały, więc opowieści o bańkach nam nie straszne. Dystrybutory płynu do dezynfekcji rąk już wrosły w krajobraz szkolny – wylicza Więckowska. - Mam żal, że nie będziemy szczepieni w grupie 0. Rodzice mimo próśb i gróźb przysyłają nam dzieci z infekcjami, wypisują, że lekarz świadczy, że dziecko może być w szkole. Piszę więc do nich: w takim razie poproszę o zaświadczenie od lekarza, wtedy jest cisza. Naprawdę powinniśmy być zaszczepieni, inaczej nie uchronimy się. Dzieci się do nas przytulają, a my nie będziemy ich odtrącać. Liczę jednak, że dobrze będzie, że wszyscy będziemy żyć.

 

 

Ewa Radanowicz, dyrektorka szkoły w Radowie Małym, woj. zachodniopomorskie, również podkreśla, że wszystkie procedury zalecane przez resort edukacji będą spełnione, poza tymi, które nie są wykonane, np. by każda klasa miała swoją toaletę, czy by miała tylko jednego nauczyciela. Liczy się też z tym, że po przetestowaniu nauczycieli może się okazać, że ktoś jednak jest chory. Nauczyciele i pracownicy administracji i obsługi bardzo chcieliby się zaszczepić.

- Jeśli chodzi o naszą szkołę, bańki są bez sensu. Lokalowo są do wykonania. Ale: nasze dzieci przyjeżdżają do szkoły 14 autobusami z 19 miejscowości, w autobusach są dokładnie wymieszane, a potem wchodzą do baniek, które są absolutnie sztuczne. Po lekcjach znowu wsiadają do autobusów. Bańki bardzo nam utrudniają pracę, bo jesteśmy szkołą innowacyjną, prowadzimy mnóstwo zajęć w działaniu, metodą projektową, w grupach mieszanych. Niestety, nie będziemy mogli mieszać dzieci i prowadzić projektów, nad czym bardzo ubolewam – mówi Radanowicz.