- Jestem trochę zaniepokojona obecną sytuacją w kurortach nadmorskich i miejscowościach turystycznych. Docierają do nas liczne pytania od potencjalnych pracowników sezonowych o to, czy zgadzać się na to, by część wynagrodzenia przyjmować „nieoficjalnie”. Mamy informacje, że pracodawcy przyznają się do pewnej desperacji, z jednej strony brakuje pracowników, z drugiej - nie każdego stać, by w tym trudnym czasie płacić kelnerowi 5-6 tysięcy złotych miesięcznie. To będzie drapieżne lato nad Bałtykiem, pełne niebezpieczeństw dla pracowników – uważa Małgorzata Marczulewska, prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Zdaniem Marczulewskiej, nad morzem i w miejscowościach turystycznych nie brakuje turystów, ale wręcz dramatycznie brakuje pracowników sezonowych. Pracodawcy poddawani są gigantycznej presji płacowej. Kelnerzy, kucharze, osoby sprzątające, pracownicy hoteli czy osoby obsługujące stanowiska handlowe mogą liczyć nawet na dwukrotnie wyższe wynagrodzenia niż rok temu.

Taka sytuacja, jak twierdzi prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, powoduje, że pracodawcy mogą nie radzić sobie z udźwignięciem zobowiązań wobec pracowników. Według Małgorzaty Marczulewskiej, nie ma póki co zgłoszeń oszustw przy wynagrodzeniach. Są jednak pytania o to, czy rozliczenie „pod stołem” to dobry pomysł.

Czytaj również: Organizację pracy i warunki wynagradzania określają regulaminy>>
 

Wiele skarg od pracowników nie ma, ale sezon dopiero się zaczyna

Jak twierdzi prezes stowarzyszenia, jedną z głównych inspiracji do powstania stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom było pomaganie pracownikom sezonowym. Jeszcze pięć lat temu takich spraw, gdzie pracownik sezonowy został oszukany przez pracodawcę, było całe mnóstwo. Ostatnie lata zdecydowanie zmieniły sytuację – pracownik stał się cenny, a przypadki oszustw były incydentalne. Sporo zmieniła pandemia – rok temu skarg na opóźnienia w wypłatach było więcej, podobnie jak oszustw lub prób oszukiwania pracowników sezonowych.

W trakcie tegorocznych wakacji Małgorzata Marczulewska spodziewa się kilku zagrożeń. - Widzimy, że pracownicy sezonowi zostali „wyssani” z rynku pracy. Nad morzem, w górach czy w innych miejscowościach turystycznych trwa prawdziwa walka o pracowników. To powoduje, że mogą oni liczyć na dobre warunki płacy, zdecydowanie lepsze niż przed rokiem. - Taka sytuacja ma również swoje ciemne strony. Nie wszystkie restauracje czy kawiarnie są w stanie sprostać oczekiwaniom finansowym pracowników i albo proponują rozliczenia pod stołem albo po prostu zalegają z wypłatami – przyznaje   Marczulewska. I dodaje: – W tym sezonie nie mieliśmy jeszcze skarg na brak wypłat, ale tak naprawdę dopiero sezon się zaczyna i zawsze wzmożoną liczbę zgłoszeń od pracowników odnotowujemy pod koniec lipca i pod koniec sierpnia.

Pojawia się jednak spora liczba pytań. Przede wszystkim o umowy: czy godzić się na umowy o pracę, jaka formuła zatrudnienia sezonowego jest odpowiednia i czy godzić się na płace dopiero po zakończeniu wakacji. - Takich pytań jest sporo i na wszystkie udzielamy odpowiedzi –  zapewnia.  

 

Niebezpieczne umowy? Eksperci radzą czujność

Zdaniem ekspertów stowarzyszenia, niepokojące mogą być umowy „przywiązujące” pracownika sezonowego do miejsca pracy. Takie pytania również stowarzyszenie odnotowywało i przekazywało do swoich prawników. – Otrzymywaliśmy pytania od pracowników hoteli, którzy podpisując umowę sezonową przy okazji parafowali załącznik, że pod groźbą kar umownych nie odejdą z pracy w ciągu sześciu miesięcy od podpisania umowy. Wyobrażam sobie, że takie załączniki mogą mieć miejsce również w przypadku pracowników, którzy podejmują zatrudnienie na miesiąc czy kwartał. Czy to sprawiedliwe? Nie. Pracodawca nie ma prawa przywiązywać do siebie pracownika zatrudnionego na umowę cywilnoprawną. Rozumiem jednak, że pracodawcy walczą o to, by konkurencja nie odbierała im kadr. Myślę, że tutaj – mimo wszystko – system motywacji niż kar jest skuteczniejszy – mów Malgorzata Marczulewska.