Do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów wpisany został – przygotowywany przez Ministerstwo Finansów - projekt ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw (UD347). Wśród planowanych zmian ma pojawić się propozycja złagodzenia mechanizmu stosowania kwoty wolnej w trakcie roku, w tym w zakresie działalności wykonywanej osobiście, np. przez menedżerów czy członków zarządu.

Czytaj również: Polski Ład najbardziej uderzy w zleceniobiorców

Ulga jako rekompensata, ale tylko dla pracowników

Od 1 stycznia 2022 r. obowiązują przepisy podatkowego Polskiego Ładu (czyli ustawy z dnia 29 października 2021 r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2021 r., poz. 2105), a wśród nich tzw. ulga dla klasy średniej. Wprowadzono ją, by złagodzić brak odliczenia składki zdrowotnej  od podatku (możliwość tę zlikwidowano od 1 stycznia 2021 r.). Tyle tylko, że ulga dotyczy wyłącznie osób osiągających przychody w przedziale od 68 412 do 133 692 zł rocznie (5 700 zł – 11 140 zł miesięcznie). I to tylko tych zatrudnionych na podstawie stosunku służbowego, stosunku pracy, pracy nakładczej lub spółdzielczego stosunku pracy, a także jednoosobowych przedsiębiorców rozliczających się według zasad ogólnych, czyli w oparciu o skalę podatkową. Z ulgi nie skorzystają więc podatnicy płacący PIT według stawki liniowej, ani rozliczający się ryczałtem czy kartą podatkową. Ulga dla klasy średniej nie ma też zastosowania do osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych – zleceniach i o dzieło, a także emerytów.

Z tego przywileju podatkowego nie skorzystają także osoby uzyskujące przychody z działalności wykonywanej osobiście, o której mowa w art. 10 ust. 1 pkt 2, którymi są – w myśl art. 13 pkt 9 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych - przychody uzyskane na podstawie umów o zarządzanie przedsiębiorstwem, kontraktów menedżerskich lub umów o podobnym charakterze, w tym przychody z tego rodzaju umów zawieranych w ramach prowadzonej przez podatnika pozarolniczej działalności gospodarczej - z wyjątkiem przychodów, o których mowa w pkt. 7 (czyli tych otrzymywanych przez osoby, niezależnie od sposobu ich powoływania, należące do składu zarządów, rad nadzorczych, komisji lub innych organów stanowiących osób prawnych). Ponieważ przychodami z działalności wykonywanej osobiście w PIT są m.in. przychody uzyskane na podstawie umów o zarządzanie przedsiębiorstwem, kontraktów menedżerskich lub umów o podobnym charakterze. Dotyczy to np. prezesów spółek komunalnych, menedżerów czy członków zarządów.

Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta grupa osób (najpierw jako pracownicy, a teraz jako podatnicy) pokrzywdzona została przez zmieniające się prawo po raz drugi.

- We wcześniejszych regulacjach podatkowych obowiązujących do końca 2021 r. wprawdzie osoby uzyskujące przychody z kontraktów menedżerskich, umów o zarządzanie oraz innych umów o podobnym charakterze uzyskiwały swoje przychody z odrębnego źródła niż praca lub działalność gospodarcza, ale podlegały opodatkowaniu w jednolitym systemie, który nakazywał łączenie ich dochodów z dochodami z innych źródeł. Nie wiedzieć czemu Polski Ład postanowił wyłączyć tę grupę podatników z ogólnego systemu podatkowego pozbawiając ich  możliwości odliczenia ulgi dla klasy średniej, gdy tymczasem dochody wielu z tych osób dość często mieściłyby się w granicach tej ulgi – mówi Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze. I dodaje: - Niestety ustawodawca nie wyjaśnia, jakie były tego przyczyny i nawet, jeśliby przyjąć, że ma prawo do różnicowania sytuacji podatników, to takie ograniczenie, jakie ma miejsce w tym przypadku wydaje się być uzasadnione wyłącznie celem fiskalnym. Tymczasem przepisy ustawy zasadniczej dotyczące zarówno kształtowania systemu podatkowego, jak i obciążeń fiskalnych dla poszczególnych podatników winny być  nakładane z uwzględnieniem zasady sprawiedliwości społecznej, która w tym przypadku nakazywałaby traktowanie osób uzyskujących podobne dochody w podobny sposób.

 


Z umów o pracę na kontrakty menedżerskie

Pierwszy raz stało się to w 2016 r., gdy ustawodawca zaingerował w ich stosunki pracy zmieniając – z mocy prawa – ich zatrudnienie na podstawie umów o pracę w umowy o świadczenie usług zarządzania. Podstawą była ustawa z dnia 9 czerwca 2016 r. o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami (Dz.U. z 2016 r., poz. 1202).

- Projekt ustawy o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami ma na celu zasadniczą zmianę podejścia do zasad kształtowania wynagrodzeń w spółkach handlowych z udziałem Skarbu Państwa, jednostek samorządu terytorialnego i ich związków, a także państwowych i komunalnych osób prawnych, zwanych dalej „spółkami”. W zamierzeniu projektodawców ma on ustalić właściwą proporcję pomiędzy potrzebą zapewnienia elastycznego mechanizmu określania wspomnianych wynagrodzeń i zbliżenia go w maksymalnym stopniu do zasad obowiązujących na rynku a potrzebą pełnej realizacji konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej. Dodatkowo projekt ustawy zawiera regulacje mające na celu skuteczne przeciwdziałanie potencjalnym nadużyciom i patologiom w tym zakresie – czytamy w uzasadnieniu do rządowego projektu ustawy o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami (druk sejmowy nr 514).

Jak przekonywali dalej projektodawcy, spółki objęte ustawą kominową powinny być zarządzane przez możliwie najlepszych specjalistów dostępnych na rynku, podczas gdy obowiązujące w ramach wskazanej ustawy ograniczenia w żadnej mierze nie zachęcają do podejmowania się kierowania podmiotami, w sytuacji gdy sektor prywatny na zbliżonym stanowisku potrafi zaoferować nawet kilkukrotnie większe wynagrodzenie. Dodatkowo, według rządu, bardzo istotną wadą ustawy kominowej jest również brak systemu premiowania skutecznych menedżerów, tj. brak powiązania zarobków kadry menedżerskiej z wynikami spółki oraz osiągniętymi celami.

Rząd zaproponował więc kompleksową zmianę, która - w ocenie projektodawców - w krótkim czasie poprawi efektywność zarządzania spółkami, a w konsekwencji poprawi ich wyniki i, co jest z tym związane, będzie mieć również pozytywny wpływ na sytuację pracowników.

W efekcie tej zmiany członkowie zarządów spółek z udziałem publicznym pozbawieni zostali umów o pracę i zmuszeni zostali – z mocy prawa – do przejścia na kontrakty menedżerskie.

Teraz, na mocy Polskiego Ładu, nie mając umowy o pracę, nie mogą skorzystać z ulgi, jaką osobom lepiej zarabiającym (a co za tym idzie - płacącym wyższą – kwotowo - składkę zdrowotną) wprowadził rząd.

- Podobna sytuacja miała miejsce w 2004 r., gdy reformowano CBA i inne służby. Trybunał Konstytucyjny nie dopatrzył się jednak naruszenia prawa. Uznał, że reforma została przeprowadzona na zasadach powszechnych i weryfikowalnych. Przy czym Trybunał  opowiedział się przeciwko ustawowemu przekształcaniu formy zatrudnienia w sposób selektywny w oparciu o nieostre i nieweryfikowalne kryteria – mówi dr hab. Stefan Płażek, doktor nauk prawnych ze specjalnością prawo pracy, adwokat, partner założyciel kancelarii adwokackiej Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. I dodaje: - Natomiast tych prezesów spółek potraktowano jednolicie. Nie ma więc mowy o nierówności. Owszem mogą podnosić, że ta zmiana z 2016 roku miała charakter merkantylny. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostaje im jedynie trzecia możliwość, a mianowicie głośno protestować i wskazywać, że zostali pokrzywdzeni przez ustawodawcę, a wszystko w sytuacji, gdy również ustawodawca zmienił im formę zatrudnienia ustawą.