- Po trudnych pandemicznych latach 2020 i 2021, bieżący rok może być dla przedsiębiorców jeszcze gorszy. I to nie tylko z uwagi na wojnę w Ukrainie. Firmy mierzą się z inflacją, Polskim Ładem, rosnącymi i wahającymi się kosztami surowców oraz materiałów. Do tego cały czas aktualny jest problem deficytu kadrowego, choć ze względu na napływ uchodźców, sytuacja uległa zmianie. W tym roku zapotrzebowanie na pracowników, w takich sektorach jak m.in. rolnictwo czy ogrodnictwo, HoReCa i turystyka może być zaspokojone. Te sektory są w stanie zabezpieczyć sytuację związaną z napływem 2 mln Ukraińców do Polski na mniej więcej pół roku. Po tym czasie powinniśmy widzieć efekt trwających przenosin części produkcji z Rosji i Ukrainy do Polski mówi Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service.

Czytaj również: Pracodawcy RP: To nie czas na modyfikację przepisów dotyczących zamiaru zatrudnienia>>
 

Firmy niosą na barkach wiele problemów, stąd obawa o przyszłość

Z „Barometru Polskiego Rynku Pracy 2022” Personnel Service wynika, że ponad 4 na 10 przedsiębiorców boi się, że sytuacja w ich biznesie będzie w tym roku gorsza niż w poprzednim (42 proc. wskazań). Obawy te spadają wraz z wielkością podmiotu – połowa najmniejszych przedsiębiorców boi się gorszej sytuacji w 2022 roku w porównaniu do 44 proc. w przypadku średnich i 34 proc. dużych. Polepszenia sytuacji spodziewa się co piąty prowadzący przedsiębiorstwo, a utrzymania sytuacji z minionego roku oczekuje 24 proc. firm.

Przedsiębiorcy zapytani o to, czego najbardziej się boją i jakie są według nich główne wyzwania w 2022 roku, na pierwszym miejscu wskazują inflację i związany z tym wzrost cen (15 proc.). Jako drugie wymieniane są zmiany prawno-podatkowe związane z Polskim Ładem (14 proc.), a na trzecim i czwartym miejscu - wyższe koszty prowadzenia działalności oraz duża liczba zachorowań na COVID-19 (po 13 proc. wskazań). Dopiero w dalszej kolejności pojawiają się wyzwania kadrowe związane z pozyskaniem pracowników oraz presją płacową (odpowiednio 8 proc. i 7 proc. wskazań). Przedsiębiorcy dostrzegają też trudności w łańcuchach dostaw oraz boją się obostrzeń rządowych związanych z koronawirusem (po 6 proc. wskazań). Na samym dole obaw przedsiębiorców znajdują się konieczność redukcji zatrudnienia oraz spadająca liczba zamówień (po 5 proc. wskazań).

– Wyniki raportu z wysoką rozdzielczością pokazały obraz, jaki wynika z danych makroekonomicznych. Przed wojną koniunktura zbliżała się do przegrzania. Do rangi największego zagrożenia dla pracodawców urosła inflacja, a dla 8 proc. firm najbardziej niepokojący był deficyt kadr. Problemem przedsiębiorców stało się wykorzystanie szans i elastyczne reagowanie na wzmożony popyt, a nie sama obecność popytu. Tylko 5 proc. firm najbardziej obawiało się spadającej liczby zamówień, co w poprzedniej edycji badania martwiło aż 28 proc. pracodawców. Nałóżmy na ten obraz zbliżającą się do 10 proc. inflację, spadające poniżej 3 proc. bezrobocie oraz niską stopę inwestycji wynoszącą 17 proc., która nie daje nadziei na szybki wzrost potencjału wytwórczego – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

 

Sprawdź również książkę: Autonomiczne źródła prawa pracy >>


Rekrutacje pomimo niepewności i problemów

Plany rekrutacyjne firm są ambitne. Z badania wynika, że zatrudnianie nowych osób planuje 24 proc. pracodawców. Im większa firma tym więcej rekrutacji – w najmniejszych szukanie pracowników planuje 16 proc., w średnich 20 proc., a w największych aż 35 proc. Miejsce dla siebie w polskich przedsiębiorstwach znajdą też osoby z Ukrainy, które po wybuchu wojny licznie przybywają do Polski. Zamiar ich zatrudniania w ciągu najbliższych 12 miesięcy zgłasza co piąta firma. Największą chęć sięgania po kadrę ze Wschodu obserwujemy w sektorze HoReCa (hotele, restauracje i catering) – już 60 proc. planuje zatrudniać Ukraińców. Na drugim miejscu znajduje się biznes usługowy, gdzie już co trzeci pracodawca chce zatrudniać kadrę ze Wschodu. Następnie są firmy z sektora produkcji (28 proc.) oraz budownictwo (18 proc.). Co ważne, przedsiębiorstwa najmocniej deklarujące chęć rekrutacji mają duże szanse na zatrudnienie kobiet.

Polską granicę przekraczają głównie kobiety, często z dziećmi. Podtrzymujemy szacunki o możliwości wchłonięcia przez rodzimy rynek pracy nawet 700 tys. osób. Wynika to nie tylko z wolnych miejsc pracy, których jest dostępnych ok. 150 tys., ale też przedsiębiorczości Polaków. Jeżeli menedżerowie uzyskają nagle dostęp do większej liczby pracowników, chętnie powalczą o większe zamówienia eksportowe i ściągnięcie zagranicznych inwestycji. W tym zakresie ważne byłoby wzmocnienie działań promocyjnych i komunikacyjnych przez instytucje odpowiedzialne za ściąganie inwestycji do Polski, tak by po zmniejszeniu popytu na pracowników w pracach sezonowych mogli oni znaleźć stabilne miejsce zatrudnieniamówi Krzysztof Inglot.

Nie wszyscy będą jednak zatrudniać. Entuzjazm związany z powiększaniem kadry jest chłodzony przez aktualną sytuację. Chodzi głównie o niepewność związaną z wojną, ale również inflację, rosnące koszty prowadzenia działalności, zmiany związane z Polskim Ładem. W związku z tym firm planujących zwiększanie zatrudnienia jest niemal tyle samo, co tych, które planują redukcję. Już niemal co czwarty przedsiębiorca spodziewa się zwolnień i tutaj znowu wyróżniają się najwięksi. Okazuje się bowiem, że im większa firma tym mniej redukcji zatrudnienia – planuje je 16 proc. największych biznesów, 28 proc. średnich i 25 proc. małych.