Posłowie Konfederacji wnieśli do Sejmu poselski projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Czeka on jeszcze na nadanie numeru druku sejmowego, ale już teraz dostępny jest we  wniesionych projektach pod roboczym numerem SH-020-2/23.

Czytaj również: 

Dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców – nie pomogli obywatele, pomogą posłowie?>>

Dobrowolny ZUS – nie było szansy na projekt obywatelski, jest poselski>>

Koniec z nadmiernym obciążeniem przedsiębiorców?

- Każdy pracujący Polak oddaje przeciętnie państwu około 40 proc. swoich dochodów w formie PIT, składek na ZUS i składek na NFZ. Następnie płaci VAT, akcyzę oraz różne parapodatki, w wyniku czego ponad połowa dochodów pracującej części społeczeństwa trafia w ręce polityków i biurokratów. Najlepszym przykładem ucisku fiskalnego są składki na ZUS dla przedsiębiorców, które w 2024 r., łącznie ze składką zdrowotną wyniosą ponad 2 tys. zł miesięcznie. Kwota ta jest dla nich ogromnym obciążeniem i stanowi trudną do przekroczenia barierę dla rozwoju małych firm, a także częstą przyczynę ich bankructwa lub ucieczki w szarą strefę. W zamian za te wszystkie daniny otrzymujemy wizję głodowych emerytur, niewydolny system ochrony zdrowia i niedostosowaną do potrzeb rynku pracy edukację – napisali w uzasadnieniu autorzy projektu.

Powołali się przy tym na dane ZUS, z których wynika, że według stanu z 31 grudnia 2022 r., liczba aktywnych płatników z zadłużeniem wobec ZUS wyniosła ponad 630,1 tys. To o 34,6 proc. więcej niż rok wcześniej, kiedy było ich przeszło 468,1 tys. Łączna kwota zadłużenia to 17,336 mld zł. Z danych ZUS wynika, że co do zasady zadłużenie dotyczy mikrofirm i małych przedsiębiorców, dla których znaczne podwyższenie obciążeń bardzo mocno wpłynęło na rentowność biznesu.

- Wprowadzenie dobrowolnego ZUS-u poprawiłoby warunki prowadzenia firmy, wpływając pozytywnie na wszelkie inicjatywy biznesowe, przekładając się tym samym na rozwój gospodarczy kraju. Przedsiębiorcy, wśród których jest wielu młodych i energicznych Polaków, powinni mieć wybór, czy korzystać z ubezpieczenia emerytalnego w ZUS, czy oszczędzać gdzieś indziej lub samodzielnie – przekonują projektodawcy. I dodają: - Szacuje się, że miesięcznie suma składek emerytalnych, rentowych i wypadkowych wynosi ok. 1,15 mld złotych. Przy założeniu, że z możliwości rezygnacji w opłacaniu składek skorzysta 25 proc. uprawnionych, składki w przybliżeniu wyniosą 866 mln zł.

Według szacunku projektodawców, roczne uszczuplenie wpływów do ZUS sięgnie około 3,4 mld zł.

 


Szczegóły propozycji

Posłowie proponują więc skreślenie art. 6 ust. 1 pkt 5 w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych, co oznacza wykreślenie osób prowadzących pozarolniczą działalność oraz osoby z nimi współpracujące z listy osób podlegających obowiązkowo ubezpieczeniu emerytalnemu i rentowemu. Jednocześnie proponują dodanie w art. 11 nowego ust. 2a, zgodnie z którym osoby te będą mogły – na swój wniosek podlegać dobrowolnemu ubezpieczeniu chorobowemu, a na mocy dodawanego ust. 2a w art. 12 – także dobrowolnemu ubezpieczeniu wypadkowemu.

Projektowana ustawa miałaby wejść w życie 1 stycznia 2024 r. a proponowane nią zmiany miałyby być rozłożone na trzy lata. I tak, w pierwszym roku jej obowiązywania dobrowolność ubezpieczeń miałaby objąć mikroprzedsiębiorców, w drugim - małych i średnich, a od trzeciego - wszystkich przedsiębiorców.  

O ocenę projektowanych przepisów poprosiliśmy dra Tomasza Lasockiego, eksperta Federacji Przedsiębiorców Polskich i adiunkta na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. – Konfederacja rozpoczęła kadencję od żartów, bo nie można na poważnie brać ich projektów ani w kwestii PIT, ani tym bardziej ubezpieczeń społecznych. Skąd ten wniosek? Nie wchodząc nawet w sens propozycji, należy stwierdzić, że projekt nie broni się nawet pod względem legislacyjnym. Jeśli miałby wejść w życie, to wykluczyłby z ubezpieczenia chorobowego i rentowego setki tysięcy osób, które są wspólnikami spółek, twórcami bądź artystami, prowadzą szkoły niepubliczne lub wykonują wolny zawód. Nawet prowadzący działalność gospodarczą nie mieliby się z czego cieszyć, bo projektodawcy – i owszem - przewidzieli, że te osoby mogłyby przystąpić do tych ubezpieczeń dobrowolnie, ale zapomnieli powiązać tę dobrowolność z przepisami o podstawie wymiaru składek, a zatem nie byłoby od czego obliczyć przelewu do ZUS ani tym bardziej ustalić świadczeń. Równie „wesoło” będzie się również działo w ubezpieczeniu emerytalnym i rentowym, do którego dotychczasowi prowadzący działalność mieliby przystępować podobnie jak inni dobrowolnie ubezpieczeni – zgodnie z art. 7 ustawy systemowej. Skutek tego byłby taki, że ci, którzy zdecydowaliby się na takie dobrowolne ubezpieczenie i opłacanie nieco niższych składek, w przyszłości byliby mocno zdziwieni, gdy ZUS odmawiałby im dopłacania do wysokości choćby minimalnej emerytury. Wynika to z faktu, że osoba, której zabrakłoby składek do obliczenia minimalnej emerytury, nie mogą skorzystać z dopłaty, jeśli w ich stażu znajduje się ponad 10 lat dobrowolnego ubezpieczenia, co wynika z art. 10 ustawy systemowej – wskazuje dr Tomasz Lasocki.

- To jest taki sam bubel legislacyjny jak w przypadku Polskiego Ładu – mówi dr Lasocki. Odnosząc się zaś do idei dobrowolnego ZUS podkreśla, że ta ustawa nawet nie próbuje tworzyć jakiegoś ochronnego mechanizmu pozwalającego na szybką weryfikację, czy osoba została wypchana na działalność, czy też jest to zatrudnienie pracownicze. - Efekt będzie więc taki, że ZUS jeszcze bardziej zacznie kontrolować osoby, które taką działalność zadeklarują, bo będzie chciał zweryfikować, czy jest to umowa o pracę, czy działalność gospodarcza, a sprawy przy braku ostrych kryteriów rozróżnienia będą należały to tych trudniejszych. Chcąc bądź nie chcąc pomysł Konfederacji zgotuje „test przedsiębiorcy” na podstawie już istniejących przepisów na nieznaną dotychczas skalę - w zaciszu ZUS i sądów. Wisienką na torcie projektu będzie brak ubezpieczenia zdrowotnego. Może co prawda dobrowolnie odprowadzać składkę, ale znowu to jest kolejny argument, żeby przedsiębiorca nie trzymał ludzi na żadnych etatach, nawet zleceniach, bo ma gościa, który jest tani jak niewolnik – twierdzi dr Tomasz Lasocki. I dodaje: - Nie wiem dlaczego co jakiś czas wracamy do idei „dobrowolnego ZUS”, skoro jej zwolennicy nie byli w stanie zebrać pod nią nawet 100 tys. podpisów zaledwie kilka miesięcy temu. Jak widać przedsiębiorcy są bardziej roztropni niż niektórym politykom się wydaje. 

 


Niesprawiedliwa propozycja

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, nie jest to dobry pomysł, ponieważ system ubezpieczenia społecznego, żeby mógł działać sprawnie i spełniać swoją rolę oraz funkcję, musi mieć charakter powszechny. - Oznacza to, że każdy, kto pracując osiąga dochód, musi przeznaczać jego część na składki ubezpieczeniowe, partycypując w tym systemie. Nie podzielam opinii wynikającej z przytaczanych badań ankietowych, że tylko połowa przedsiębiorców przestałaby płacić składki. W praktyce spodziewałbym się, że odsetek przedsiębiorców płacących składki byłby taki, jaki obecnie jest odsetek deklarujących wyższą podstawę wymiaru niż minimum wynoszące 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli jest możliwość płacenia mniej, to po prostu płacimy mniej nie przejmując się konsekwencjami, które spotkają nas niekiedy dopiero za 30-40 lat, ale państwo przy konstruowaniu polityki publicznej powinno taką perspektywę również brać pod uwagę – mówi Łukasz Kozłowski.

W jego opinii, nie ma żadnego dostatecznego argumentu przemawiającego za tym, aby osoby prowadzące działalność gospodarczą miałyby być wyłączone z tego ubezpieczenia a inne osoby miałyby być takim systemem objęte.To jest nie do obrony – podkreśla Kozłowski. I dodaje: - Poza tym system ubezpieczenia społecznego funkcjonuje dlatego, że w systemie prawnym i społecznym, w którym funkcjonujemy przyjmujemy zasadę, że nie dopuszczamy do tego, że ktoś pozostaje bez możliwości przynajmniej podtrzymywania własnej egzystencji. Tak więc w sytuacji, gdy osoba wyłączająca się z systemu, nie ma prawa do emerytury oraz innych źródeł utrzymania, to państwo z całą pewnością przyzna mu świadczenie z pomocy społecznej.

Jak tłumaczy dalej Łukasz Kozłowski, obecny system działa na korzyść osób, które są zapobiegliwe, dbają o swoją przyszłość i są odpowiedzialne. Gdyby system emerytalny nie był powszechny, to przedsiębiorcy, którzy w dalszym ciągu płaciliby składki, byliby poszkodowani, bo musieliby ponosić większe obciążenia na rzecz tych, którzy tą odpowiedzialnością się nie wykazywali. – Osoby, które składek nie będą płacić, a nie będą miały oszczędności, nie będą w stanie wypracować sobie emerytury i znajdą się na utrzymaniu państwa. Nie oszukujmy się – tak po prostu będzie. W efekcie ci, którzy płacili składki będą ponosili koszty nie tylko zabezpieczenia emerytalnego siebie, ale także w tych, którzy w tym systemie na własne życzenie nie uczestniczyli. To jest głęboko niesprawiedliwe. To podstawowy argument, dlaczego dobrowolność płacenia składek jest rozwiązaniem fatalnym, sprzecznym z samą ideą ubezpieczenia społecznego – mówi.

Czytaj również: Prof. Uścińska: Emerytura w zamian za składki lepsza niż "dobrowolny ZUS">>

A może wysokość składki powiązana z realnym wynikiem ekonomicznym firmy?

Przedstawiciel FPP przyznaje, że problemy, na które wskazują autorzy rozwiązań odwołujących się do dobrowolności składek dla przedsiębiorców, są realne, bo obciążenia składkowe są czynnikiem, który zniechęca ich do prowadzenia działalności gospodarczej i w niektórych przypadkach powoduje, że  ich działalność upada, ponieważ jest to zobowiązanie stałe, niezależne od ich sytuacji ekonomicznej. I to jest główny problem, ale można go rozwiązać w inny sposób np. uzależniając składki od sytuacji ekonomicznej, finansowej danego przedsiębiorcy. - Przecież przedsiębiorcy nie mówią, że zabija ich PIT i CIT, bo płacą go tylko, gdy mają sukces w swojej działalności gospodarczej, czyli osiągają zyski. Jeśli go nie mają, to nie funkcjonują też te obciążenia. Podobnie powinno być w przypadku ubezpieczenia społecznego przedsiębiorców. – Jeśli powiążemy wysokość obciążeń składkowych z realnym wynikiem ekonomicznym działalności gospodarczej, to sytuacja prowadząca do niewypłacalności czy upadku firmy po prostu nie miałaby miejsca. Raczej należy iść w takim kierunku a nie próbować rozwiązywać ten problem poprzez rozmontowanie systemu emerytalnego – podkreśla Łukasz Kozłowski.