Grażyna J. Leśniak: Czy wypalenie zawodowe to efekt nadmiernej miłości do pracy, czy może usprawiedliwiania się przed sobą, że nie chce mi się już dłużej robić tego, co robię?
Prof. Monika Gładoch: Wypalenie zawodowe jest niestety skomplikowaną sprawą. Najłatwiej byłoby postawić znak równości między wypaleniem a wrogim środowiskiem pracy. Ale tak nie jest. Łatwo byłoby też powiedzieć, że wypalenie zawodowe jest równe pracoholizmowi i problemowi, który ma pracownik sam ze sobą. Ale to też nie jest prawda. Wypalenie zawodowe najczęściej plasuje się gdzieś pośrodku. To jest wpływ pracy, nierzadko złej organizacji, toksycznego miejsca pracy, ale i cech osobistych pracownika. W tym tkwi największy z nim problem, że nie zawsze możemy stwierdzić, iż te działania są niezgodne z prawem. Pracodawca będzie natomiast ponosił odpowiedzialność tylko wtedy, gdy udowodnimy mu bezprawie. Przy wypaleniu zawodowym wcale nie musi wystąpić mobbing i dyskryminacja. Mogą wystąpić tylko wybrane ich elementy lub żadne.
Czytaj w LEX: Wypalenie zawodowe - Kwestionariusz Wypalenia Zawodowego (MBI-GS) >
Czy to jest specyfika naszych czasów? Bo nie przypominam sobie, żeby przed laty mówiło się o wypaleniu zawodowym. Jeszcze nasi rodzice chodzili do pracy i tak było aż do emerytury…
Ale też nikt nie opowiadał, że jest mobbing, a wystarczy przeczytać sobie wspomnienia Urszuli Sipińskiej „Hodowcy lalek”, żeby dowiedzieć się, jak artystki pracowały w PRL-u, przez co przechodziły u Krwawego Macieja, czyli byłego szefa TVP, albo nawet wystarczy obejrzeć niby śmieszny serial „Czterdziestolatek”, kiedy dyrektor wydziera się i łoi swojego przełożonego Karwowskiego. Wtedy, niestety, nawet molestowanie seksualne było na porządku dziennym. To były bardzo specyficzne czasy i ciężko było się nawet komukolwiek pożalić.
To nie jest do końca prawda, że teraz sytuacja w pracy i ogólnie społeczna jest taka, że my nagle zaczęliśmy chorować na depresję. Myślę, że to był wcześniej problem, o którym albo głośno nie mówiono, albo bagatelizowano go. Wtedy ludzie też mieli depresję, ale czy ktoś wnikał, dlaczego ktoś się tak czuje? Poza tym, wizyta u psychiatry to był wstyd.
Lata minęły, a my jako społeczeństwo już oswoiliśmy się nie tylko z samym pojęciem czy zjawiskiem mobbingu, ale i coraz lepiej chyba radzimy sobie ze zdiagnozowaniem problemu, a jak poradzić sobie z wypaleniem zawodowym, skoro to nie jest ani mobbing, ani dyskryminacja?
Z wypalaniem jest jeszcze jeden problem. Wypalenie zawodowe, co stwierdzono, występuje jako skutek wykonywania pewnego rodzaju pracy, w określonych zawodach - np. pielęgniarek, ratowników medycznych, terapeutów, a nawet nauczycieli, i ma związek z wyczerpaniem psychicznym i fizycznym, ale też nierzadko tkwi ono w nas samych. Dotyczy to pewnego typu osobowości. Osobowości bardzo ambitnych i empatycznych. To są ludzie, którzy dążą do celu, za wszelką cenę zrobią wynik i nie poskarżą się nikomu. Ale są to też osoby, które nie dają swoim szefom żadnej informacji zwrotnej, że jest im trudno, że to wyzwanie jest za ciężkie, że nie zdążą. Osoby takie po prostu myślą zadaniowo: jest praca do zrobienia, to ją wykonam. Nikomu się nie udało, ale ja to zrobię.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w zależności od psychiki, wypalenie może trwać miesiącami, a niekiedy latami i proszę mi wierzyć, że są takie sytuacje, w których ja jako potencjalny pełnomocnik, nie mogę powiedzieć, że ta osoba była ofiarą mobbingu czy bezprawności w pracy, bo takich zachowań nie było. Dla takiej osoby fakt, że ktoś wydaje jej polecenia znaczy, że trzeba wszystko wykonać, bo ona po prostu jest w pracy.
Czytaj również: Prof. Gładoch: Przepis dotyczący mobbingu bardzo zły dla ofiar>>
Kiedy powinna się nam zapalić czerwona lampka?
Są dwie cechy bardzo charakterystyczne dla wypalenia. Pierwszą oznaką jest chroniczne zmęczenie. Z tą cechą zaczyna w pewnym momencie współgrać inna, a mianowicie duży krytycyzm i wyśmiewanie miejsca pracy jako obrona przed tym, co przeżywamy. Z czasem mogą pojawić się także objawy psychosomatyczne, które wcale nie muszą być związane z mobbingiem, ale także z wypaleniem zawodowym. Po pewnym czasie, niestety, pojawiają się też pomyłki, błędy w pracy, nienadążanie z zadaniami. Coś, co się wcześniej nie zdarzało. A do tego tracimy nasze wartości. To również jest cechą wypalenia zawodowego.
Pamiętajmy o tym, że według WHO wypalenie zawodowe ciągle jest tylko syndromem, a nie chorobą. Pracownik otrzyma zwolnienie lekarskie z tytułu choroby, np. depresji, ale nie wypalenia zawodowego.
Czytaj w LEX: Porównanie profilu wypalenia zawodowego w grupie informatyków oraz kierowników supermarketów >
Jak w takim razie udowodnić pracodawcy bezprawność działania, gdy pracownik traci chęć do pracy?
Do tego to się sprowadza, a pracownik nie tyle traci chęci do pracy, co już fizycznie nie jest w stanie pracować. On najpierw traci chęć do pracy, a później w ogóle możliwość pracy. Percepcja bardzo się zaciera.
Jakie są wtedy możliwości działania na gruncie prawnym? Czy kodeks pracy w ogóle odpowiada na potrzeby tego zjawiska?
Nie do końca odpowiada, bo mamy np. w BHP takie obowiązki w zakresie czasu pracy, które pozostały jeszcze z PRL-u, np. przeciwdziałanie pracy monotonnej. Nie mamy natomiast w prawie pracy rozwiniętych (też w zakresie BHP) przepisów, które byłyby bardziej nastawione na aspekt mentalny, psychiczny. My ciągle siedzimy w twardym BHP, w tej takiej klasycznej ochronie pracy - przy maszynach, na budowach, w produkcji.
I tu pojawia się kolejny problem. Mamy wprawdzie przepisy zakazujące mobbingu i dyskryminacji, ale to wcale nie poprawia sytuacji, dlatego że sędziowie bezprawności szukają w tych dwóch obszarach. Jeśli nie ma mobbingu, jeśli nie ma dyskryminacji, to - według nich - nie ma naruszenia prawa. W wyroku z 2002 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że wykonywanie pracy zawsze związane jest z pewnym wysiłkiem i podobnie jak inne czynności z pewnym stresem.
Dopiero przekroczenie pewnej granicy, czyli właśnie mobbing czy dyskryminacja, może być traktowane za naruszenie prawa.
Krótko mówiąc, w prawie pracy, ale też wśród sędziów, nie ma takiej subtelności. Tam, jak już kiedyś opowiadałam, obowiązuje syndrom „ofiary rozsądnej”, czyli mierzenie krzywdy takim pośrednim wyznacznikiem, że wszyscy odczuwają równo. I tu jest kłopot, ale też duży kłopot – moim zdaniem - leży nierzadko po stronie pracowników. Istnieją typy osób, które są bardziej narażone na wypalenie. Po pierwsze to perfekcjoniści - oni nie odpuszczają, oni zawsze muszą mieć na 100- 150 proc. wykonane zadanie, zawsze najlepiej. Po drugie – to osoby, które po angielsku nazywa się high achievers („człowiek sukcesu”), czyli ci, którzy wywierają na siebie zbyt dużą presję. Trzecia grupa to osoby o wysokim poziomie empatii i oni często biorą na siebie emocje innych osób, ich ciężar emocjonalny, wyczerpanie. Są jeszcze osobowości, które lubią współzawodnictwo, są niecierpliwe, wolą pracować niż odpoczywać, dla nich praca jest ważniejsza niż inne zajęcia, no i oczywiście są pracoholicy. Ci mają kompulsywną potrzebę pracy i nie mają wyznaczonych granic między pracą a życiem osobistym.
Wypalenie zawodowe to o tyle ważny problem, że nie do końca spoczywa on na pracodawcach. No bo co ma zrobić pracodawca z osobą, która chce pracować? Znam przypadki osób pracowników, którzy w ogóle nie wykorzystują urlopu wypoczynkowego, albo takie, które nie chcą pracować zdalnie, bo chcą wychodzić z domu i być w pracy. Czy to jest problem pracodawcy?
Czytaj w LEX: Czynniki determinujące wypalenie zawodowe >
A nie jest?
Wypalenie zawodowe nie jest tylko problemem pracodawców. To jest szerszy problem społeczny, a nie tylko problem związany z organizacją pracy. Myślę, że konsumpcjonizm podkręcił wypalenie zawodowe, ale w dużej mierze – moim zdaniem – za wypalenie odpowiada osobowość człowieka. Tak jak powiedziałam, wypalenie zawodowe nie musi być skutkiem bezprawia w miejscu pracy, ale może być i często zresztą jest zbiegiem najczęściej dwóch elementów: toksycznego miejsca pracy, takiego, w którym nie czuję się dobrze, bo jest źle zarządzane, jest toksyczny szef. To może być plotkowanie w pracy, to może być manipulacja, podważanie kompetencji pracownika, przeciążenie pracą itd., ale z drugiej strony jest też osobowość pracownika. Zresztą z mobbingiem jest podobnie. Tam też wykazywano, że jest pewien typ osobowości, który w określonych okolicznościach staje się ofiarą.
Znam osoby, które przez lata nie widziały tego, jak pracują i jak toksyczne jest ich miejsce pracy. Dopiero w momencie wyczerpania zawodowego patrzą wstecz na to, co robiły i jak żyły. I faktycznie ktoś dopiero po latach zauważa, że pracował w każdy weekend albo dostawał zadanie przed wyjściem do domu i pracował do rana, bo trzeba było to zrobić. Nie widzi się tego w momencie, w którym to się dzieje. Przy mocnym zaangażowaniu w pracę pracownik może tego nie dostrzegać lub bagatelizować. Dostrzega to dopiero wtedy, gdy wydarzy się zasłabnięcie, depresja albo udar.
Problem polega więc na tym, że sami przed sobą nie jesteśmy w stanie się przyznać, że ta praca jest dla nas zła, bo zbyt głęboko ingeruje w nasze życie.
I z perspektywy pracownika, jakie jest wtedy wyjście?
Jeżeli coś jest nie w porządku z nami, naszym zdrowiem, ze snem, trzeba się zainteresować, czy to nie jest tylko problem związany z naszym życiem osobistym, czy też może nie dzieje się coś w pracy. Teraz powiem coś, co może być mocno zaskakujące, ale niestety jest prawdziwe - są osoby, które przechodziły wielomiesięczną terapię, a terapeuta nie odkrył wypalenia zawodowego.
Skoro wypalenie jest tak złożonym problemem, to czy jest on uchwytny dla ram prawnych? No bo co ma zrobić wypalony zawodowo - iść do sądu przeciw pracodawcy, oskarżając go o mobbing?
No i przegra. To jest duży problem. Wypalenia zawodowego nie da się określić prawnie. Mobbing dał się ująć w ramy prawne z wielkim trudem, a definicja jest krytykowana, bo zamiast ułatwić pracownikom zdobycie odszkodowania, często im to uniemożliwia. Mobbing to są już naprawdę bardzo wyraźne, bardzo zasadnicze zachowania. Sąd, oceniając dowody, nie wchodzi w kwestie manipulacji, obmawiania. To są wyrafinowane metody, które trudno udowodnić i przekonać sędziego, że były bezprawne.
Trzeba mieć naprawdę sporą wiedzę psychologiczną, doświadczenie i zasób inteligencji, żeby połączyć te kropki. Poza tym osoby ambitne zazwyczaj nie skarżą się w domu na nadmiar pracy.
Czytaj w LEX: Janowski Krzysztof, Mało znane źródła wypalenia zawodowego >
Na co powinien zwracać uwagę pracodawca, obserwując swoich pracowników?
Nie wiem, czy on w ogóle obserwuje swoich pracowników. Pytanie, czy my mamy w ogóle świadomość tego, jak jest zarządzana praca. Dziś największym problemem w firmach jest zrobienie wyniku. Wypalenie zawodowe nie dotyczy przecież tylko tych na dole drabiny. Dotyczy też członków zarządu, dyrektorów. To są ludzie, którzy są poddawani ciągłemu stresowi. Ich życie wygląda bardzo szaro, pojawiają się używki, narkotyki, alkohol.
Tu też trudno jest powiedzieć, że to jest problem wyłącznie po stronie pracodawcy. Przedsiębiorca powie: po to otwieram firmę, żeby zarabiać, a żeby zarabiać muszą być wyniki i kółko się zamyka. Poznałam też osoby z wysokich stanowisk, które postanowiły zostawić swoje dotychczasowe życie i trochę je przemodelować. W pewnym momencie pomyśleli sobie: dlaczego ja mam znowu "wykręcać" wynik dla kogoś, kto kupi sobie kolejny jacht ? Ja już tego nie chcę robić. Chcę żyć. Takie wnioski nie pojawiają się jednak od razu, lecz po wielu latach, w krańcowej fazie wypalenia zawodowego. Poza tym przemodelowanie życia jest dosyć skomplikowane. To wymaga odwagi, głębokiej refleksji.
Czytaj również: Procedury antymobbingowe w firmach nawet są, ale często tylko jako formalność>>
Jak w takim razie możemy poradzić sobie z wypaleniem zawodowym?
Powiem tak: jak ja sobie nie pomogę, to nikt mi nie pomoże – przyjmijmy taką zasadę. My bardzo często czekamy na to, że ktoś uchwali jakieś przepisy, które nas uratują, albo że pojawi się wreszcie jakaś osoba, przyjdzie nowy szef, przyjdzie nowy dyrektor, który obroni biednych, cierpiących ludzi i w firmie się zmieni. Najczęściej to się nie dzieje. Nie ma też co myśleć, że jak wystąpi się ze sprawę o mobbing, to ruszy lawina i pójdą za nami wszyscy. Nie będzie lawiny. W sądzie taka osoba będzie osamotniona, bo koledzy powiedzą, że muszą jeszcze dopracować do emerytury albo mają kredyt do spłacenia.
Współpracuję ze stowarzyszeniem „Wolni od wypalenia”, które zachęca do poradzenia sobie samemu. Pomocą ma być taki osobisty rachunek sumienia, co się dzieje i jak jest w pracy, by ocenić, czy jest szansa na wygraną w sądzie, czy chcę tam dalej pracować, czy wytrzymam tam pracując i czy jestem w stanie tak dalej żyć. To jest taki moment na głęboką refleksję, którą sami powinniśmy przeprowadzić.
Jeszcze raz powtórzę - nie ma co liczyć, że ktoś nas uratuje, wręcz przeciwnie - może być jeszcze gorzej niż zakładaliśmy. W sytuacji wypalenia zawodowego najbardziej racjonalne jest zadanie sobie pytań: czy chcę tam nadal pracować, czy muszę tam pracować i czy mogę tam pracować? To jest pytanie najpierw do siebie, a dopiero jak to przemyślę, to mogę zdecydować, czy mam odejść, czy zostać. A może jest tak, że nie sygnalizuję przełożonym potrzeby dłuższego urlopu? Czasami to pomaga, a czasami uświadamiam sobie, że nie jestem w stanie już pracować z tymi ludźmi, bo jestem tak dociśnięty, że nie daję rady. Wtedy trzeba pomóc sobie samemu i zrobić pierwszy krok, czyli zdecydować: czy potrzebuję pomocy, muszę iść do lekarza. czy może do terapeuty, a nie od razu do prawnika. Wiara, że jak pójdę do sądu, to tam mi pomogą, jest trochę na wyrost.
Czy ratunkiem może być przekwalifikowanie?
Są różne rozwiązania. Dopiero jednak, gdy taka osoba rozstrzygnie, czy będzie w stanie dalej pracować w dotychczasowym miejscu, może podejmować inne decyzje: czy ma się przebranżowić, czy może wyjechać w góry albo na wschód i już nigdy nie wracać do pracy, i zająć się wynajmem pokoi, gastronomią, szkoleniami albo czymś jeszcze innym. Niektórzy wracają do korporacji, inni nie. To zależy od indywidualnych predyspozycji.
Czy trzeba pracować w korporacji, żeby wypalić się zawodowo?
Nie, bo wypalenie nie dotyczy tylko tych, co pracują w korporacjach, w urzędach, na uczelniach czy w szpitalach. Przypadki wypalenia zawodowego dotyczą również samozatrudnionych i freelancerów, którzy potrafią się sami tak nakręcić, że im ciągle jest mało. Nie pieniędzy, ale sukcesów, rozpoznawalności, efektów, wyników. Samemu też można się wypalić, bez niczyjej „pomocy”. Ja myślę, że to też dotyczy wielu prawników, którzy prowadzą własne indywidualne kancelarie i to wcale nie jest tak, że muszą pracować w jakiejś korporacyjnej kancelarii. Nieprawda. Sami mogą siebie wykończyć, doprowadzić się do krańcowego wyczerpania.
Czytaj w LEX: TEST: Czy grozi Ci wypalenie zawodowe? >
To bardzo smutny obraz. Czy to jest cecha Polski?
Nie. Moja koleżanka wypaliła się w globalnej firmie, nie w Polsce. Wypalił ją szef z Zachodu, kiedy pracowała w Azji. Ten problem jest problemem międzynarodowym.
Teraz to chyba ja zacznę zastanawiać się nad sobą…
I bardzo dobrze. Ja dziękuję covidowi, bo miałam dwa lata wspaniałego sabbatical.
Stawianie granic to chyba dobra puenta naszej rozmowy…
Wolałabym inną: musisz sam sobie pomóc, bo jeśli sobie nie pomożesz, to nikt ci nie pomoże.
Dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.