Nikogo już w zasadzie nie dziwi, że przy nabrzeżach w krajowych portach widać statki z polskimi nazwami, ale pływające pod banderami takich państw, jak np. Bahamy, Kiribati, Liberia i innych będących tzw. tanimi banderami. Najlepszy przykład to duma orlenowskiej floty gazowców „Lech Kaczyński”, którego portem macierzystym jest francuska Marsylia. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego za 2020 r. wynika, że pod polską banderą pływało tylko 15 jednostek pełnomorskich, a kolejne 80 miało polskich armatorów. Nawet gdyby doliczyć do tego holowniki, pilotówki i łodzie rybackie, to wyjdzie niecałe 200 dużych jednostek w barwach biało-czerwonych.

Inaczej jest jednak w przypadku jachtów. Od 3,5 rok szybko przybywa rejestracji jachtów w odpowiednim polskim rejestrze, obecnie jest już ponad 63 tysięcy jednostek należących do armatorów z całego świata, a liderem wśród wybieranych portów macierzystych jest Gdańsk. Skąd nagłe zamiłowanie żeglarzy do polskiej bandery? Od 1 sierpnia 2020 r. obowiązuje nowelizacja ustawy z 12 kwietnia 2018 r. o rejestracji jachtów i innych jednostek pływających o długości do 24 m (Dz. U. z 2020 r. poz. 1500), która liberalizuje zasady rejestracji jachtów powyżej 7,5 metra, a także przenosi wszystkie procedury do jednego internetowego portalu Reja24, którym administruje Urząd Morski w Szczecinie (system kosztował ok. 3,5 mln zł). - Osobom zainteresowanym jachtingiem znane było zjawisko przenoszenie jachtów przez polskich armatorów i właścicieli pod obce bandery, czyli wpisywanie ich do zagranicznych rejestrów. Nowela miała nie tylko ten proces zatrzymać, ale i zachęcić naszych i zagranicznych właścicieli jachtów do przeniesienia ich do polskiego rejestru. I to się zdecydowanie udaje – podkreśla Patryk Zbroja, adwokat (a jednocześnie utytułowany żeglarz regatowy), specjalizujący się w prawie morskim. Jak informuje Przemysław Lenard, zastępca dyrektora ds. inspekcji morskiej w UM w Szczecinie, tylko w 2023 r. zarejestrowano w systemie Reja24 aż 26 191 jednostek. I w każdym kolejnym roku rejestracji przybywa.

 

Co obejmuje rejestr?

Rejestr obejmuje teraz jednostki śródlądowe i morskie, w tym żaglowe i motorowe (także te przeznaczone do połowu ryb), a procedura rejestracji jest prosta, szybka i tańsza niż dotychczas. – Wcześniej jachty morskie i śródlądowe mogły być wpisywane do aż sześciu rodzajów rejestrów, w tym takich prowadzonych przez izby morskie i urzędy morskie. Ponadto regulacje odnoszące się do obowiązku rejestracji, w szczególności parametry jednostek podlegających obowiązkowemu wpisowi do rejestru, wymagane dokumenty i opłaty, a także sama procedura wpisu, były w każdym przypadku odmienne. Nowelizacja uporządkowała więc, a jednocześnie uprościła procedury rejestracyjne – zaznacza mec. Zbroja. Obecnie można kierować wnioski o rejestrację do dowolnego z 382 punktów prowadzonych przez starostów powiatów, prezydentów miast na prawach powiatów oraz dwa związki sportowe.

To jednak nie wszystko. Wszystkie stare rejestracje jednostek pływających dokonane przed 2020 r. w Polskim Związku Żeglarskim, u starostów oraz w Polskim Związku Motorowodnym i Narciarstwa Wodnego musiały być odnowione jedynie w portalu Reja24 (ostateczny termin na przerejestrowanie upłynął 31 stycznia 2023 r.). Inna znacząca zmiana to brak obowiązku rejestracji jachtów i jednostek do amatorskiego połowu ryb o długości do 7,5 metra lub z napędem mechanicznym do 15 kilowatów.

 

Nowość
Nowość

Krystian Markiewicz, Marta Szczocarz-Krysiak

Sprawdź  

Osobiście albo przez pośrednika

Szczegóły wpisu do internetowej bazy Reja24 precyzuje rozporządzenie Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej z  17 kwietnia 2020 r. w sprawie rejestracji jachtów i innych jednostek pływających o długości do 24 m (Dz.U. 2020 poz. 763). Wnioski można składać nie tylko w formie papierowej, ale i elektronicznie za pomocą profilu e-PUAP. Cały rejestr jest elektroniczną bazą danych. Każdy zainteresowany weryfikacją jachtu, który posiada jego numer rejestracyjny, może przez internet sprawdzić podstawowe dane jachtu.

Ze względu na zagraniczną klientelę działa kilku przedsiębiorców, którzy świadczą usługi pośrednictwa w rejestracji jachtów w Polsce. Gdyńska firma „MMorska sp. z o.o.”, która zajmuje się rejestracją, reklamuje się na stronie internetowej, przekonując, że biało-czerwona bandera jest teraz w zasadzie dostępna dla wszystkich na całym świecie, pod warunkiem posiadania w Polsce adresu korespondencyjnego lub przedstawiciela prawnego. Dla łodzi zarejestrowanych jako pełnomorskie obowiązkowe jest polskie pozwolenie radiowe, a jego wyrobienie zajmuje to około 5-6 tygodni (pod warunkiem, że wszystkie dokumenty będą respektowane przez władze). Dla łodzi dłuższych od 15 metrów długości obowiązkowy jest też przegląd. Wszystkie dokumenty w języku obcym (z wyjątkiem deklaracji zgodności CE) muszą być też przetłumaczone przysięgle na język polski, a ponadto – jak tłumaczy Dobrochna Mankowska, pracownica spółki - choć polska rejestracja jest dożywotnia, to nie oznacza to, że właściciel jachtu nie ma obowiązku regularnego przeprowadzania przeglądów bezpieczeństwa.

Polskiemu rejestrowi pomagają skuteczny marketing i pozycjonowanie w internetowych wyszukiwarkach. - Efekt jest taki, że np. poszukując w Google informacji na temat rejestracji jachtu w Hiszpanii, pierwszy wynik to propozycja rejestracji w Polsce. Biurokracja związana z utrzymaniem jachtu w UE, szczególnie w czasie COVID-u, stała się wyjątkowo męcząca. Niektóre kraje wymagają corocznych przeglądów, wizyt inspektora (koszt od 100 euro w górę), certyfikacji sprzętu itp. Przy ograniczeniach związanych z lotami przedłużenie rejestracji dla armatora z Wielkiej Brytanii, który trzymał jacht na Wyspach Kanaryjskich to była męka – ocenia Marek Bosak, żeglarz prowadzący blog hejprzygodo.pl. O polskiej banderze jest też głośno w mediach, choć nie zawsze są to dobre informacje. W sierpniu ubiegłego roku na wodach w pobliżu Gran Canarii Hiszpanie zatrzymali jacht z polską rejestracją, którego załoga przemycała 700 kilogramów kokainy. Wśród załogantów nie było naszych rodaków, ale Serb, Chorwat i dwóch Włochów.

 

Pod biało-czerwoną banderą

Co do zasady, na portalu Reja24 powinno się wpisać jacht stanowiący polską własność, czyli będący co najmniej w 50 proc. własnością osoby prawnej mającej siedzibę w Polsce lub obywatela polskiego zamieszkałego w Polsce, jeżeli armator tego statku (czyli podmiot eksploatujący jednostkę, który niekoniecznie jest jej właścicielem) ma w Polsce miejsce zamieszkania albo siedzibę swojego zakładu głównego lub oddziału, a statek, na wniosek wszystkich współwłaścicieli, został wpisany do polskiego rejestru okrętowego w księdze rejestru stałego. To samo dotyczy jednostek należących do spółek z siedzibą zagranicą, ale mających polskich – w rozumieniu przytoczonej wyżej definicji – właścicieli.

To jednak nie to powoduje, że polski rejestr pęcznieje od wpisów armatorów z zagranicy. Do rejestru Reja24 może być wpisany także jacht będący własnością obywatela jednego z państw Unii Europejskiej (lub osoby prawnej mającej siedzibę na terenie Wspólnoty). Spełniają te kryteria także takie jachty, których właścicielami są wyżej wymienione podmioty w co najmniej 50 proc., a armator jednostki ma siedzibę na obszarze UE. Inny przykład, to mniejszościowe udziały obywatela lub firmy z UE we własności jachtu, ale unijny armator. W obu tych przypadkach potrzebny jest też wpis w księdze rejestru stałego w Polsce. – Potencjalnymi kandydatami do wpisu do polskiego rejestru może być nawet 95 proc. wszystkich jednostek rekreacyjnych, które stoją w portach morskich na świecie – zauważa Bosak.

 

Inna zachęta do wpisów w polskim rejestrze, to jedynie drobne opłaty rejestracyjne. Podstawowa opłata to jedynie 80 zł. Gdy się korzysta z usług pośredników, to stawki rosną, ale zamykają się w granicach kilkuset euro. - Na początku myślałem, że jak większość uproszczeń procedur administracyjnych w Polsce, które się udały, wyszło to przypadkiem. Ale jednak nie! Bezterminowa rejestracja, możliwość załatwienia wszystkiego online i pływania już po kilku dniach od złożenia kompletu dokumentów, powoduje, że ta deregulacja zrobiła dla promocji Polski więcej niż jacht „I love Poland” od Polskiej Fundacji Narodowej i dziesiątki innych pseudokampanii promocyjnych – podsumowuje Bosak. Dlatego polska bandera na jachtach nad Morzem Śródziemnym i innych akwenach coraz mniej dziwi. Rejestrujący otrzymuje dokument świadczący o polskiej przynależności jachtu, który stanowi także dowód własności jednostki.

Zobacz również: Żaglówką lub motorówką bez patentu

Sportowcom łatwiej i taniej

Dzięki zmianom przepisów mniej jest także wymogów rejestracyjnych dla żeglarzy sportowych. Zasadą jest, że jachty podlegające przepisom europejskiej dyrektywy w sprawie rekreacyjnych jednostek pływających i skuterów wodnych powinny być oznakowane przez producenta numerem identyfikacyjnym WIN (Watercraft Idenification Number). Dla jednostek, które tak oznaczone być nie musiały, przewidziano jedynie nadanie Indywidualnych Numerów Indentyfikacyjnych (INI). Na czym więc polega w tym przypadku ulga dla armatorów? –To zniesienie obowiązku składania wniosku o wydanie oznakowania kontrolnego przez właściciela, a co za tym idzie, brak opłaty za wydanie oznakowania, zniesienie obowiązku oznakowania jednostki pływającej i zniesienie kar za niedopełnienie tego obowiązku – tłumaczy mec. Zbroja. Chodzi o m.in. jednostki przeznaczone wyłącznie do wyścigów (w tym łodzie regatowe wiosłowe oraz treningowe łodzie wiosłowe), kajaki i kanadyjki, gondole i rowery wodne; deski surfingowe z żaglem (windsurfingi) bądź napędem mechanicznym, skutery wodne i inne jednostki o podobnym napędzie.

Tylko największe jachty – czyli takie o długości ponad 24 metry – podlegają nadal rejestracji w izbach morskich. To samo dotyczy jednostek, na których właściciel chciałby ustanowić zabezpieczenie roszczeń w postaci tzw. hipoteki morskiej.