Od końca marca trwają konsultacje projektu ustawy o fundacji rodzinnej, którego współautorem jest Marek Niedużak, wiceminister rozwoju, pracy i technologii. Ze wstępnych opinii przedstawicieli firm rodzinnych wynika, że jedną z bardziej kontrowersyjnych kwestii jest proponowany skład zarządu fundacji. Zgodnie z projektem zarząd nie może się składać jedynie  z beneficjentów fundacji.

Właściciele firm rodzinnych nie chcą zaś dopuścić do zarządzania swoim majątkiem osób z zewnątrz. W efekcie mogą być niezainteresowani nowa instytucją.  Minister Marek Niedużak zapewnia jednak, że jest otwarty na uwagi. Nie wyklucza, że  w statucie fundacji będzie można zapisać, że w zarządzie zasiadają tylko jej beneficjenci.  Choć dodaje, że jego celem nie jest to, aby po uchwaleniu ustawy, fundacje powstawały jak grzyby po deszczu. Prawnicy reprezentujący firmy rodzinne wskazują jednak, że taka osoba z zewnątrz jest potrzebna, bo lepiej poradzi sobie z rozwiązaniem konfliktów.

 

Kto zasiądzie w zarządzie fundacji

Zgodnie z projektem, beneficjenci fundacji mogą zasiadać w zarządzie, ale nie mogą stanowić więcej niż połowy członków. – To oznacza, że najmniej połowę członków zarządu muszą stanowić osoby spoza kręgu beneficjentów – wyjaśnia Piotr Grabowski, radca prawny, wspólnik zarządzający w kancelarii Grabowski i Wspólnicy. - To może być czynnikiem blokującym decyzję o utworzeniu fundacji rodzinnej. Wydaje się, że fundator najlepiej zna swoje otoczenie rodzinno-biznesowe i wynikające z niego ryzyka, dlatego to od jego decyzji wyrażonej w statucie fundacji rodzinnej zależeć powinny określone wymogi w zakresie składu zarządu fundacji – ocenia Grabowski. Podobne głosy padają ze strony firm zrzeszonych w Inicjatywie Firm Rodzinnych. – Przedsiębiorcy są otwarci, chcą dopuszczać osoby z zewnątrz, pozostaje jednak pytanie, czy takie rozwiązanie powinno być obligatoryjne – pyta Tomasz Budziak, wiceprezes IFR>

Ministerstwo: Jesteśmy otwarci na uwagi 

- Tu jest absolutnie pole do dyskusji – zapewnia Marek Niedużak. – Ten przepis nie jest wyryty w kamieniu. Trwają konsultacje i jeśli pojawią się stanowiska, że jest to zbyt duże ograniczenie, rozważymy rezygnację z niego albo zapiszemy go w inny sposób wzorując się na kodeksie spółek handlowych – mówi wiceminister. Wówczas ustawa mówiłaby, że beneficjenci nie mogą stanowić więcej niż połowy członków zarządu, o ile statut nie stanowi inaczej. – Jesteśmy otwarci na takie rozwiązanie – mówi Niedużak.

Z tej propozycji cieszy się Tomasz Budziak. -Ta deklaracje jest krokiem w dobrym kierunku – ocenia. -  Popieramy element profesjonalny w zarządzaniu firmami rodzinnymi, ale nie można go wprowadzać na siłę. To powinien być proces i naturalna potrzeba. Inaczej skoczy się tym, że będą zatrudniane przypadkowe osoby, albo i tak zależne od rodziny – wyjaśnia Budziak.

 


Osoba do rozwiązywania konfliktów 

Inaczej na sprawę patrzy Sławomir Łoboda, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii Krzyżagórska Łoboda, a także wiceprezes LPP (spółki rodzinnej, właściciela takich marek jak Reserved, Cropp, Mohito). - Bazując na moim doświadczeniu uważam, że to jest dobry pomysł, aby włączyć do zarządzania fundacją profesjonalistów – mówi. Po pierwsze prowadzi to do profesjonalizacji zarządzania, a po drugie w firmie rodzinnej, tak jak wszędzie, pojawiają się konflikty. Zaprojektowałem kilka mechanizmów ich rozstrzygania, i zawsze na końcu pojawia się ekspert mający zaufanie całej rodzinny, jeszcze przed sporem. Rodzina będzie zawsze zaangażowana w nie na poziomie emocjonalnym, a on z zewnątrz będzie chronił cel fundatora, jego domniemaną wolę – mówi Łoboda. 

Marek Niedużak dodaje, że jemu też chodzi o to, aby zmienić sposób myślenia o zarządzaniu sukcesją – Dziś właścicielowi wydaje się, że konkretna osoba, syn, córka będzie najlepiej zarządzać firmą, fundacją. Pytanie, jednak, czy tak będzie, gdy on już odejdzie. A należy pomyśleć, co się wydarzy wówczas. Mogą pojawić się zarzuty, że ten wybrany przez fundatora zarządza fundacją dla siebie, a nie całej rodziny – tłumaczy Niedużak.  

Drogie i niekomfortowe rozwiązanie

Inaczej na sprawę patrzą właściciele firm rodzinnych. - Mechanizmy rozwiązywania konfliktów w rodzinie powinny być decyzją rodziny, a w szczególności fundatora, a nie narzucone przez ustawodawcę. Dzisiaj zdecydowana większość firm rodzinnych nie dopuszcza do zarządu osób spoza rodziny, wprowadzenie zatem takiego obowiązku na poziomie fundacji spowoduje, że przedsiębiorcy nie wyrażą zgody na takie ograniczenie – mówi jeden z właścicieli rodzinnej firmy, który chce pozostać anonimowy. Tomasz Budziak dodaje, że duże firmy i tak sięgają po profesjonalistów, ale dla tych mniejszych, to będzie zbyt drogie rozwiązanie. Dodając do tego niekorzystne zasady opodatkowania, może się okazać, że nie będzie chętnych do zakładania fundacji rodzinnej. - My nie oczekujemy, że po uchwaleniu ustawy, fundacje wyrosną jak grzyby po deszczu. To byłoby dziwne, bo by się okazało, że fundacje rodzinne są traktowane jak spółki celowe. A to nie o to chodzi – kwituje marek Niedużak.