Pandemia koronawirusa dodatkowo stworzyła podatny grunt dla działań korupcyjnych. Szczególnie tam, gdzie jest kontakt z publicznymi środkami i instytucjami. Wiele firm znajdujących się na krawędzi bankructwa będzie chciało odbudować swoją działalność, zdobyć dodatkowe zlecenia, także finansowane ze środków publicznych. Uzyskać lub odnowić różne licencje i koncesje.

Pokusa nawet gdy ryzyko duże

 - Stwarza to ryzyko wzrostu drobniejszej przestępczości korupcyjnej, tak zwanej kopertowej, ale też poważnej przestępczości korupcyjnej – mówił Krzysztof Krak, niezależny doradca w zakresie rozwiązań compliance oraz systemów przeciwdziałania korupcji i nadużyciom w podmiotach publicznych i prywatnych, który wcześniej pracował w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Jak wskazywał, do takich działań korupcyjnych dochodzi nawet pomimo powszechnej wiedzy, że kontrakty oparte na środkach publicznych są pod szczególną obserwacją służb państwowych, np. CBA.

 


- Coraz częściej obserwuje się powoływanie się na wpływy, ale także próby powoływania się na wpływy i pośrednictwo w załatwianiu sprawy. Ci pośrednicy próbujący załatwić coś dla firmy to jest obecnie duże ryzyko – dodał Krzysztof Krak.

- Pojawiło się również dużo nadużyć związanych z funduszami ze wsparciem finansowym jakie miało miejsce w związku z pandemia – wskazywała dr Anna Partyka-Opiela, radca prawny, szefowa Zespołu Compliance kancelarii DZP.

Warto uaktualnić mapę ryzyk

Dlatego, jak zaznaczył dr Oskar Filipowski, radca prawny, chief compliance officer w Polpharma, tak ważne jest uaktualnienie map ryzyk w organizacji. -  Firmy, które walczą o przetrwanie, mają dużo większą pokusę, aby łapać różnego rodzaju kontrakty, mogą mieć pokusę kontaktowania się z osobami decyzyjnymi i składania im propozycji. Drugi element dotyczy samych pracowników. W czasach niepewności pracownicy nie wiedzą jaka jest przyszłość firmy, czy będą mogli utrzymać swoje zatrudnienie. Rodzi się pokusa, dlatego tak ważną rolę zaczyna odgrywać kultura organizacyjna – mówił.

Dr Anna Partyka-Opiela podkreślała, że warto dokładnie przeanalizować, gdzie istnieją ryzyka w firmie, opracować stosowne procedury i wdrożyć je w organizacji. I co niezwykle istotne, procedury powinny być proste, jasne, przejrzyste i napisane językiem zrozumiałem dla odbiorców. - Jeśli nie będzie to dla pracowników jasne, to nawet najlepszy system będzie nieskuteczny - wskazywała mec. Partyka-Opiela.

W kraju brakuje przepisów antykorupcyjnych, w firmach - wewnętrznych zasad>>

 

 

Łatwiej zwolnić za kradzież niż korupcję

Ewa Usowicz, szefowa Prawo.pl, prowadząca debatę pytała, czy korupcja jest wciąż traktowana pobłażliwie w organizacjach, a także czy osobom dopuszczającym się tego typu działań proponuje się aby sami odeszli z firmy. Zdaniem dr Oskara Filipowskiego praktyka pokazuje, że łatwiej rozstać się pracownikiem, który dokonał drobnej kradzieży w firmie niż z pracownikiem, który zrobił wielomilionowy przekręt. Wtedy organizacja stara się racjonalizować takie zdarzenie.

- Załatwić to po cichu i często te osoby wracają na rynek pracy. Świadczy o tym przykład wielkich skandali, które miały miejsce w ostatnim dziesięcioleciu sektorze finansowym. Prezesi banków odchodzili w infamii, natomiast całe zespoły, które dopuszczały się różnego rodzaju praktyk, opuszczały banki w pewnym dłuższym okresie czasu i za chwilę znajdowały się całym zespołem u konkurencji – mówił mecenas Filipowski.

- W jednej z organizacji wyszła nam sprawa o charakterze korupcyjnym gospodarczym. Doszło do rozstania z pracownikiem, wewnętrznie zdarzenie zostało wyjaśnione, wdrożono wewnętrzne narzędzia, aby zapobiec tym sytuacjom. Dwa lata później spotkałem go u innego klienta – dodaje Anna Partyka-Opiela. I stwierdza, że brak konsekwencji w karaniu osób dopuszczających się korupcji może utwierdzać je w przekonaniu o bezkarności i rodzić pokusę, aby spróbować podobnych działań w innej organizacji.

Sygnalista w organizacji – kapuś czy bohater?>>
 

W oczekiwaniu na krajowych sygnalistów

- Czy warto więc regulować statut sygnalisty? – pytała Ewa Usowicz.

Zdaniem szefowej Zespołu Compliance kancelarii DZP nie tylko warto, ale i trzeba, bo do tego państwo polskie zobowiązuje unijna dyrektywa o sygnalistach. - Trzeba pamiętać, że podmioty publiczne będą zobowiązane zgodnie z dyrektywą do wdrożenia regulacji dotyczących ochrony sygnalistów do końca roku. Mamy mało czasu. Bardzo liczę, że polska wersja ustawy ukaże się niebawem. Co ważne, będzie dotyczyć bardzo szerokiego sektora publicznego, kwestii wewnętrznych, ale i zewnętrznych. Więc każdy będzie mógł skorzystać systemu powiadamiania o nieprawidłowościach – dodała Anna Partyka-Opiela.

- Liczę, że wejście w życie ustawy o sygnalistach zmieni znaczenie tego słowa. Że nie będziemy kojarzyć go ze słowem denuncjator czy donosiciel, ale dostrzeżmy jakoś korzyści z działań takich osób. Myślę że największym wyzwaniem będzie wdrożenie instytucji sygnalisty w podmiotach publicznych – mówił Krzysztof Krak.

Systemy antykorupcyjne w przedsiębiorstwach i zarządzanie ryzykiem występowania zjawisk korupcji w firmach to pierwsze z cyklu spotkań, w ramach których łączymy prawników pracujących w firmach z prawnikami z kancelarii prawniczych.