Krzysztof Łukaszczyk z zarządu stowarzyszenia Polska Biomasa powiedział PAP, że protesty zorganizowano przy drogach krajowych w Osjakowie (Łódzkie), Boczowie, Jordanowie i Skwierzynie (Lubuskie), Dorohusku (Lubelskie), Klemencicach (Świętokrzyskie) oraz Marcinkowie (Warmińsko-Mazurskie).

Organizatorzy zapowiadali kilkugodzinne blokady dróg. W większości miejsc uczestnicy pikiet co jakiś czas przechodzą przez jezdnię, wstrzymując na krótko ruch. "Nie zamierzamy utrudniać życia kierowcom, ale chcemy pokazać naszą siłę" - powiedział Łukaszczyk.

W Skwierzynie ok. 70 osób zaopatrzonych w transparenty i flagi przez dwie godziny okresowo blokowało rondo łączące drogi krajowe nr 3, 24 i wojewódzką nr 159. Ponadto jeździły po nim trzy ciągniki rolnicze z przyczepami wypełnionymi sianem.

Jak poinformował PAP rzecznik prasowy lubuskiej policji Sławomir Konieczny, protestujący co kwadrans schodzili z ronda i przez kilka minut przepuszczali część pojazdów stojących w długich korkach – głównie tiry, gdyż samochody osobowe policja kierowała na objazdy ulicami miasta.

Podobna pikieta rozpoczęła się o godz. 11 na drodze krajowej nr 92 w Boczowie w powiecie sulęcińskim (Lubuskie). Jak poinformowała PAP rzecznik tamtejszej policji Alina Słonik grupa około 30 osób okresowo blokuje ruch chodząc po jednym z przejść dla pieszych. Policja zorganizowała objazdy dla samochodów osobowych, ciężarówki stoją do czasu zakończenia protestu.

W Lubuskiem blokada była zapowiadana również na drodze krajowej nr 3 w Jordanowie w powiecie świebodzińskim. Policja nie potwierdziła, aby w tej miejscowości były jakiekolwiek utrudnienia w ruchu.

W proteście na krajowej ósemce w miejscowości Osjaków (Łódzkie) bierze udział ponad 50 osób. Co jakiś czas zatrzymują ruch przechodząc po pasach. Nieopodal drogi, gdzie prowadzony jest protest, stoi ciągnik z przyczepą, na której znajdują się bele słomy. Słychać też wycie syren.

Protestujący mają ze sobą transparenty. Na jednym z nich widnieje napis: "Zabiliście biomasę. Zabijcie nas"; na innym: "Z Afryki łuskę ściągacie, a polską biomasę w d... macie".

Jak mówią, ich dzisiejszy protest nie ma na celu sparaliżowanie ruchu, a jedynie zwrócenie uwagi na problem. Przypominają, że jeszcze niedawno koncerny energetyczne zachęcały ich do produkcji biomasy na cele energetyczne, teraz zrywają umowy.

Ponad 100 osób protestuje w miejscowości Klemencice (woj. świętokrzyskie) na krajowej drodze numer 7. Protest przebiega spokojnie. Uczestnicy blokują drogę na 10 minut, po czym schodzą na pobocze przepuszczając samochody. Wręczają kierowcom ulotki. Ruchem kierują policjanci. Na krajowej siódemce tworzą się niewielkie korki.

W proteście w Klemencicach biorą udział właściciele i pracownicy firm produkujących biomasę z regionu świętokrzyskiego i ze Śląska. Blokada planowana jest do godz. 16.

Ponad 40 osób uczestniczyło w pikiecie w Marcinkowie k. Mrągowa (Warmińsko-mazurskie) przy drodze krajowej nr 16. Trzymali flagi i transparent z napisem "Biomasa polska umiera". Po negocjacjach z policją protestujący odstąpili od zamiaru przechodzenia przez jezdnię.

Jak powiedział PAP jeden z uczestników, Kazimierz Wróblewski z Samoobrony, organizatorzy zbyt późno zawiadomili urząd gminy i taka forma protestu byłaby nielegalna.

Protesty mają pokazać trudną sytuację polskich producentów biomasy. Alarmują oni, że od początku roku koncerny energetyczne zrywają z nimi umowy na dostawy biomasy, wykorzystywanej w technologii współspalania. W ocenie protestującym zagraża to tysiącom miejsc pracy.

W marcu delegację protestujących przedstawicieli Stowarzyszenia Biomasa Polska przyjął wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz. Na jego ręce złożona została petycja, obie strony uzgodniły, że spotkają się w celu szczegółowego omówienia sytuacji w sektorze biomasy.

Zgodnie z polskim prawem, każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia, tzw. zielonymi certyfikatami. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić na rynku - na giełdzie bądź na podstawie umowy dwustronnej. Natomiast, jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tzw. opłatę zastępczą na rzecz NFOŚ.

Od miesięcy rynkowa cena certyfikatów jest bardzo niska i ich sprzedaż nie rekompensuje producentowi energii w technologii współspalania kosztów zakupu droższej od węgla biomasy. W związku z tym opłaca się ograniczyć stosowanie biomasy i płacić opłatę zastępczą.