Współwłaścicielka firmy Byś Monika Byśkiniewicz poinformowała na konferencji prasowej, że w poniedziałek przedsiębiorstwo wniosło do Krajowej Izby Odwoławczej odwołanie od zmienionej Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia stołecznego przetargu śmieciowego.

"Miasto nie zastosowało się do poprzedniego wyroku KIO i nie uwzględniło hierarchii postępowania z odpadami w kryterium oceny ofert. Miasto postawiło na cenę (kryterium najniższej ceny - PAP). Takie oferty gdzie liczy się tylko najniższa cena powodują, że instalacje zaawansowane technologicznie, ekologiczne, które redukują ilość odpadów kierowanych na składowiska, nie są w stanie konkurować z instalacjami, które robią to na minimalnym poziomie" - powiedziała.

Właścicielka firmy dodała, że obecna specyfikacja przetargowa godzi w interes firmy i spowoduje, że przedsiębiorstwo nie będzie w stanie wygrać postępowania. "Budując nasz zakład, byliśmy przekonani, że nowa ustawa (śmieciowa - PAP), będzie preferowała naszą instalację. Miejsce dla takich instalacji jest m.in. w uzasadnieniu do ustawy, gdzie (wskazano - PAP) potrzebę budowy nowych nowoczesnych instalacji, które będą odzyskiwać odpady i stawiać na recykling" - podkreśliła.

Byś za ok. 70 mln zł wybudował w Warszawie nowoczesną instalację do przetwarzania odpadów. Jak przekonywała właścicielka, 60 proc. śmieci, które trafia do sortowni jest odzyskiwanych.

"W przypadku niesegregowanych odpadów komunalnych najniższa cena w regionie to 240 zł (za tonę - PAP), u nas jest to 390 zł. Miasto chce nas zmusić abyśmy ograniczyli odzysk kosztem obniżenia ceny. W Europie ceny wahają się od 100 do 200 euro za tonę" - podkreśliła Byśkiniewicz.

Zastępca rzecznika stołecznego ratusza Agnieszka Kłąb powiedziała PAP, że miasto otrzymało treść odwołania i jest ono analizowane. "Uważamy, że nasze warunki przetargowe są zgodne z zaleceniami KIO" - podkreśliła.

Pytana, czy władze miejskie zgadzają się z zarzutami, iż w specyfikacji nie uwzględniono hierarchii postępowania z odpadami i wybrano kryterium najniższej ceny, powiedziała, że rzeczywiście cenę brano pod uwagę. "Przy czym jest ona rozdzielona na cenę za odbiór tony odpadów od mieszkańców i cenę za zagospodarowanie tony odpadów. Cena za zagospodarowanie jest mniej więcej podobna dla różnych firm. Firmy będą głównie konkurować ceną za odbiór" - dodała.

Wskazała, że magistrat wziął także pod uwagę hierarchię postępowania ze śmieciami, ponieważ firmy startujące w postępowaniu będą musiały wykazać się odpowiednim poziomem recyklingu odpadów komunalnych.

Zgodnie z przepisami tzw. ustawy śmieciowej gminy do 1 lipca br. miały przeprowadzić przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych. Według danych ministerstwa środowiska na blisko 2,5 tys. gmin w Polsce tylko 17 nie przeprowadziło takich postępowań, a w kilkudziesięciu nadal one trwają.

W takiej sytuacji jest m.in. Warszawa, gdzie do 31 stycznia 2014 roku będzie obowiązywał tzw. system pomostowy. W tym czasie mieszkańcy będą przekazywać opłatę śmieciową miastu, a nie firmom śmieciowym. Miasto będzie z niej opłacać faktury za odbiór śmieci.

System pomostowy jest wynikiem opóźnień we wdrażaniu ustawy śmieciowej w stolicy. Warszawa nie zdążyła rozstrzygnąć przetargu na odbiór i zagospodarowywanie odpadów komunalnych, ponieważ Krajowa Izba Odwoławcza wskazała m.in., że specyfikacja postępowania faworyzowała jedną spółkę - MPO.

W związku problemami z wdrażaniem nowego sytemu śmieciowego w stolicy na początku czerwca do dymisji podał się wiceprezydent Jarosław Kochaniak. Zastąpił go burmistrz Bemowa Jarosław Dąbrowski.