PAP: Podczas listopadowych targów konserwacji i renowacji zabytków "Denkmal" w Lipsku, których Narodowy Instytut Dziedzictwa był gościem, mowa była m.in. o polskiej szkole konserwacji zabytków. Mamy się czym pochwalić?

Paulina Florjanowicz: W Polsce konserwacja zabytków ma bardzo długą tradycję, stanowi naszą narodową specjalność. Już od dawna konserwacja w Polsce została podniesiona do poziomu pełnowymiarowych akademickich studiów. Do dzisiaj polskie szkolnictwo wyższe na kierunku konserwacji stanowi wzorzec dla wielu krajów, zaś nasi specjaliści wielokrotnie uczestniczyli w kształtowaniu europejskich unormowań dotyczących konserwacji.

Po zniszczeniach wojennych Polska stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem związanym z koniecznością ratowania zabytków, które jeszcze można było ocalić. Ich zasób został bardzo uszczuplony - szczególnie podczas II wojny światowej. To, co wówczas planowano w Polsce w zakresie konserwacji, było ewenementem w skali światowej, ale spowodowało jednocześnie, że mamy gigantyczne doświadczenia w konserwacji zabytków. Pragnę również zwrócić uwagę, że nie ma takiego miejsca na świecie, w którym polscy konserwatorzy lub archeolodzy nie prowadziliby prac. Spektrum dokonań polskich konserwatorów i archeologów jest ogromne i dotyczy prac przy obiektach znajdujących się w Polsce, w Europie, ale też m.in. w Egipcie, w Azji, w krajach Ameryki Południowej. To jest marka, którą Polska sobie przez lata wypracowała.

PAP: Dbanie o narodowe zabytki to też obowiązek każdego państwa.

P.F.: Ochrona i konserwacja zabytków jest istotnym elementem polityki kulturalnej państwa, są one bowiem nie tylko śladem przeszłości, ale także cennym składnikiem kultury współczesnej. Narodowy Instytut Dziedzictwa zgodnie ze swoją misją oraz zadaniami statutowymi stara się nie tylko wyznaczać standardy ochrony i konserwacji zabytków, ale także promować polskie dziedzictwo w kraju i za granicą. Dlatego też uznaliśmy, że targi w Lipsku stanowią doskonałą okazję do zaprezentowania bardzo bogatego dorobku pracy polskich konserwatorów. Wydarzenie odbywa się co dwa lata, w każdej edycji jedno państwo pełni funkcję kraju partnerskiego targów - wtedy jest ono szczególnie promowane. Dwa lata temu krajem partnerskim była Polska, w tym roku - Rosja.

Tegoroczny temat targów „Drewno w konserwacji zabytków” bardzo nam odpowiadał, ponieważ w Polsce mamy bardzo dużo przykładów architektury drewnianej - od późnego średniowiecza po XX wiek, niekiedy absolutnie unikalnych w skali światowej. Doskonały przykład stanowią drewniane cerkwie regionu Karpat. Przypomnę jedynie, że Polska wraz z Ukrainą złożyły na początku bieżącego roku transgraniczny wniosek do Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO o wpis drewnianych cerkwi polskiego i ukraińskiego regionu Karpat na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Łącznie mamy 16 obiektów, po osiem w każdym z krajów. Nie ukrywam, że chcieliśmy wykorzystać obecność na targach do promowania również tych obiektów.

PAP: Co pokazaliście na targach w Lipsku?

P.F.: Na targach w Lipsku pokazaliśmy dwie wystawy - jedną promującą wniosek dotyczący cerkwi, a drugą - charakteryzującą polskie sakralne budownictwo drewniane. Nie chodziło tylko o kościoły, były tam obiekty sakralne różnych wyznań - czyli chrześcijańskie, ale też synagogi i meczety tatarskie. Największe zainteresowanie wśród zwiedzających budziła plansza prezentująca meczety tatarskie w Bohonikach i Kruszynianach. Pytano nas: skąd meczety w XVIII wieku w Polsce? Na terenie dzisiejszych Niemiec czy Francji meczetów jest dużo, jednak są one budowane w chwili obecnej. Dla odbiorców wystawy zdumiewający był fakt, że meczety funkcjonowały kilkaset lat temu na kresach Rzeczpospolitej. To żywe świadectwo wieloetnicznej, wielokulturowej Rzeczpospolitej, która funkcjonowała przez wieki.

PAP: We wniosku do Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO uwzględniono cerkwie po polskiej i ukraińskiej stronie. W jaki sposób formułuje się tego typu wspólny wniosek? Ile to trwa?

P.F.: Lista Światowego Dziedzictwa UNESCO powinna być listą reprezentatywną, a tego typu wpisu, o jaki teraz wnioskujemy, dotąd nie było. Chcieliśmy zapełnić tę lukę. Ważne były rozmowy z Ukrainą, bo te najcenniejsze cerkwie są rozproszone po dwóch stronach granicy; uznaliśmy, że najlepiej będzie działać w tej sprawie wspólnie. Polska do tej pory nie ma żadnego wpisu transgranicznego z Ukrainą. Bardzo skomplikowany był etap kwerendy, czyli pierwsze typowanie obiektów. Potem weryfikuje się stan znany z dokumentacji ze stanem faktycznym. Trzeba pamiętać, że liczy się nie tylko klasa samego obiektu i jego wartość, ale też sposób zarządzania nim - jego stan zachowania, konserwacji itd. Później następuje bardzo skomplikowany proces konstruowania samego wniosku, który jest nie tylko opisem wartości z punktu widzenia historyka sztuki danego obiektu, ale przede wszystkim - dopasowania wniosku i obiektu do kryteriów, wyznaczonych przez UNESCO. Trzeba wykazać i uzasadnić, że faktycznie jest to dobro o charakterze uniwersalnym, które powinno być chronione przez całą ludzkość i dla całej ludzkości stanowi wartość.

Prace nad wnioskiem trwały trzy lata. Wniosek jest wynikiem kilkuletniej współpracy Narodowego Instytutu Dziedzictwa z przedstawicielami strony ukraińskiej: Państwowym Historyczno-Architektonicznym Rezerwatem w Żółkwi oraz Naukowo-Badawczym Instytutem badania Zabytków w Kijowie. Dopiero potem nastąpił etap składania wniosku formalnego, który został złożony wspólnie przez rząd polski i ukraiński, przesłany z Kijowa do Paryża i przeszedł pozytywnie ocenę formalną. Kolejnym etapem jest ocena ekspercka prowadzona w oparciu o przesłaną dokumentację, jest to także weryfikacja terenowa. UNESCO wyznacza eksperta, który odwiedza wszystkie miejsca, o których mowa we wniosku i ocenia, czy rzeczywiście w jego ocenie zasługują na wpis.

PAP: Ocena ekspercka polskich i ukraińskich cerkwi już się odbyła?

P.F.: Tak, w drugiej połowie września. Wizyta eksperta jest jednym z elementów wieloetapowej oceny merytorycznej wniosku, prowadzonej przez Międzynarodową Radę Ochrony Zabytków – ICOMOS, organizację doradczą Komitetu Światowego Dziedzictwa. Wiosną przyszłego roku ocena ta zostanie zakończona raportem, który będzie stanowił podstawę decyzji Komitetu Światowego Dziedzictwa w sprawie wpisu na Listę Światowego Dziedzictwa. Przy tej okazji pragnę zwrócić uwagę, że było to bardzo skomplikowane logistycznie przedsięwzięcie. Misja eksperta trwała dwa tygodnie i trzeba było odwiedzić 16 obiektów, które są rozrzucone na dużym i trudno dostępnym terenie. Poza tym każda z tych cerkwi ma inny sposób zarządzania, niektóre są cały czas cerkwiami grekokatolickimi lub prawosławnymi, niektóre - parafiami rzymskokatolickimi, a inne nie są już użytkowane jako kościoły i pełnią funkcje muzeów. To wszystko trzeba było ze sobą pogodzić i umiejętnie zaprezentować.

Największą wartością cerkwi jest to, że jest to architektura unikalna, zarówno jeśli chodzi sposób konstrukcji, jak i pewną specyfikę stylu. 16 cerkwi, które wybraliśmy, reprezentuje kilka różnych form ze względu na lokalne upodobania grup ludności, która zamieszkiwała na przestrzeni wieków te tereny. Wznoszone tu budowle sakralne niemal wyłącznie budowano w typowej dla ludów słowiańskich technice zrębowej, głównie z drewna iglastego, na kamiennym podmurowaniu, a ich dachy kryto drewnianymi gontami. Cerkwie te mają niezwykle zróżnicowaną formę, stały się symbolem tamtych terenów i są integralnie powiązane z krajobrazem przyrodniczym i kulturą tego regionu.

Rozmawiała Agata Zbieg 

agz/ ls/ gma/