Krzysztof Sobczak: Obowiązująca od prawie dwóch lat unijna dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym nie została jeszcze implementowana do polskiego prawa, ale ona dotyczy także nas i wprowadza wiele ważnych zmian. Jakie należy wymienić przede wszystkim?

Ryszard Markiewicz: To są bardzo różnorodne zmiany. Dotyczą;

  • „uzupełnienia”  dozwolonego użytku [eksploatacja tekstów i danych, korzystanie z utworów w działalności dydaktycznej, wykonywania kopii dla zachowania dziedzictwa kulturowego], 
  • środków ułatwiających  zawieranie umów licencyjnych i szerszy dostęp do przedmiotów praw wyłącznych [przepisy dotyczące: utworów niedostępnych w handlu,   rozszerzonego zbiorowego zarządu, dostępu do utworów  audiowizualnych na platformach,  kopii utworów znajdujących się w domenie publicznej],
  • środków  skierowanych na  zapewnienie  prawidłowego funkcjonowania rynku w zakresie praw autorskich [prawo pokrewne wydawców, zasady odpowiedzialności i jej wyłączania dla niektórych dostawców usług udostępniania treści on-line] oraz
  • godziwego  wynagradzania twórców  i artystów wykonawców.  

 

W tym wykazie można wyróżnić, z jednej strony,  zmiany dotyczące ochrony interesów twórców  i innych podmiotów praw wyłącznych, z drugiej zaś dotyczące oczekiwań społecznych. Istniał tu zawsze naturalny spór i pewne przeciąganie proporcji. Czy nowa unijna regulacja wprowadza jakiś nowy ład w tym zakresie? Pozwala na znalezienie złotego środka pomiędzy tymi interesami?

To nie jest oczywiste, a w każdym razie ja mam sporo wątpliwości w tej sprawie. Moim zdaniem dyrektywa w istotny i to w sposób bezwzględny, uniemożliwiający odstępstwa przy implementacji,  wzmacnia pozycję podmiotów praw autorskich, a w mniejszym stopniu wzmacnia pozycję korzystających z utworów i to w sposób umożliwiający zawężenie tych uprawnień. Dyrektywa pozostawia tu dużo swobody decyzyjnej państwom członkowskim Unii Europejskiej. Czyli wiele zależy od tego, jaką drogę wybiorą kraje implementujące dyrektywę.

 


Czyli ustawodawca unijny wskazał kierunek, ale każde państwo może zdecydować, jak daleko chce pójść w nadawaniu uprawnień do wolnego korzystania z utworów?

Tylko w niektórych przypadkach wyraźnie zapewniono swobodę implementacyjną dla krajów członkowskich – jeżeli chodzi o intensywność ochrony nowych praw wyłącznych czy też zakresu dozwolonego użytku.  Dotyczy to np. dozwolonego użytku ze względu na nauczanie. Krajom członkowskim zapewniono  możliwość wprowadzenia pierwszeństwa odpowiednich, dostępnych licencji, które eliminowałoby możliwość powołania się na rozpatrywany dozwolony użytek oraz możliwość wprowadzenia odpłatności w postaci „godziwej rekompensaty” za eksploatację utworów w ramach tej licencji.

Niekiedy dyrektywa nie zapewnia w sposób dostateczny ochrony słusznych interesów społecznych. Dotyczy to np.  tzw. „eksploracji tekstów i danych” polegającej na wykorzystywaniu komputera, przy stosowaniu analizy obliczeniowej i statystycznej, do znajdowania prawidłowości, nowych tendencji, a także uzyskania nowej wiedzy i odkryć poprzez analizę masowych zbiorów danych i tekstów. Tego typu eksploatacja ma duże znaczenie m.in. dla rozwoju sztucznej inteligencji. Otóż w dyrektywie możliwość prowadzenia tego rodzaju korzystania w z utworów w celach komercyjnych może być skutecznie zablokowana przez uprawnionych. O wiele szersze możliwości dla tego typu badań zawiera prawo USA lub prawo japońskie.

Czytaj także: Prof. Markiewicz: Prawo autorskie skomentowane naukowo i praktycznie>>

 

Dyrektywa obowiązuje od prawie dwóch lat i tyle właśnie czasu dostały państwa członkowskie na jej wdrożenie do prawa krajowego. Czy wiadomo, co w tej sprawie robi polski ustawodawca, w jakim kierunku zamierza pójść? Czy jest chociażby projekt nowej ustawy?

Nie mam pojęcia. Były prowadzone w tej sprawie konsultacje, w których różne podmioty się przedstawiały swoje stanowisko. Są one dostępne na rządowej stronie. Ale  nie wiem w którym kierunku pójdzie polska ustawa. Projektu, do którego można by było się odnosić, wciąż nie ma. Prawdopodobnie nie ma nawet założeń dla tej implementacji.

Czytaj w LEX: Komentarz do dyrektywy o prawach autorskich w ramach jednolitego rynku cyfrowego >

To dość słabe zaawansowanie prac, pamiętając, że czas na implementację tej dyrektywy upływa 7 czerwca.

Chyba w nie dojdzie do implementacji dyrektywy w wyznaczonym terminie. Chociaż jak obserwuje się tempo prac nad niektórymi nowymi ustawami, to jest to jeszcze teoretycznie możliwe. Ale w tym przypadku raczej nie spodziewam się specjalnego przyspieszenia, więc prawdopodobnie dojdzie do opóźnienia implementacji. Nie zaskakuje mnie to, bo przynajmniej w prawie własności intelektualnej jest tradycją w Polsce, że unijne regulacje są wdrażane z opóźnieniem, często długim.

 

 

I co wtedy, dyrektywy wprost nie można stosować?

Nie można i nadal obowiązuje dotychczasowe prawo krajowe. Ale wówczas istnieje możliwość prounijnej jego interpretacji. Tam, gdzie przepisy nie są dostatecznie jednoznaczne, można należy stosować wykładnię  maksymalnie zgodną z nową dyrektywą. W niektórych sytuacjach to będzie możliwe, ale w wielu, w zasadniczej większości, oczywiście nie.

Czy mówiąc o tej prounijnej interpretacji ma pan na myśli tylko orzecznictwo sądów, czy też praktykę, w której strony zawierające umowy lub ugody w sytuacjach konfliktowych mogą już uwzględniać zasady wynikające z dyrektywy?

W ramach swobody np. umów jest to oczywiście możliwe, ale nie sądzę, by do tego doszło. Gdy z punktu widzenia danego podmiotu obowiązują nadal bardziej korzystne dla niego przepisy, to do czasu zmiany prawa, trudno się spodziewać podporządkowania dyrektywie. Dotyczy to np. regulacji dotyczącej wynagrodzeń twórców.

W wydanej niedawno książce "Prawo autorskie na jednolitym rynku cyfrowym. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/790", kieruje pan taki postulat do sądów.

Tak, ale też mam świadomość, że sądy nie mogą interpretować prawa przeciwko obowiązującej ustawie. Na przykład w dyrektywie przewidziano nowe prawo pokrewne dla wydawców prasy, ale sąd oczywiście nie może go uwzględniać dopóki nie będzie to wdrożone do prawa krajowego.

 

W swojej książce idzie pan dalej i sugeruje, że w tej prounijnej wykładni sądy nie tylko nie muszą czekać na upływ terminu wdrożenia dyrektywy, ale mogą ją nawet stosować od wejścia jej w życie. Były już takie wyroki?

Były, chociaż o jakiejś masowej skali to jeszcze nie można mówić. Może dlatego, że ostatnio nie było poważniejszych procesów dotyczących tych problemów, które reguluje dyrektywa. Ale znalazłem niedawno wyrok, dotyczący prawa cytatu w prasie, w którym sąd,  wskazując na słuszność praw wydawcy na gruncie obowiązujących przepisów, w uzasadnieniu orzeczenia powołał też jeszcze „niewdrożone” prawo pokrewne wydawców prasy.

Czytaj też: Prof. Markiewicz: Prawo autorskie w pogoni za rzeczywistością>>
 

Czy sądzi pan, że gdy kończył się będzie czas na implementację dyrektywy, a szczególnie gdy on minie, może zapadać więcej takich orzeczeń?

Może tak być, ale to  nie zwalnia polskich władz z obowiązku wdrożenia tych przepisów, bo samo orzecznictwo nie może tego zastąpić. Pojawią się nadto zastrzeżenia do Polski z tytułu opóźnienia implementacji dyrektywy. Zauważyć tu trzeba, że do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej został zaskarżony przez Polskę najbardziej chyba kontrowersyjny przepis dyrektywy, czyli artykuł 17. dotyczący odpowiedzialności platform internetowych przechowywujących cudze utwory za naruszanie cudzych praw autorskich. Istnieje obawa, że te platformy będą w sposób nadmierny cenzurować zamieszczane na niej treści, żeby uniknąć ewentualnej odpowiedzialności. Dotyczy to zwłaszcza niebezpieczeństwa znacznego ograniczenia uprawnień wynikających z dozwolonego użytku. Jest możliwe, że wyroku  Trybunał Sprawiedliwości zasugeruje określony sposób wdrożenia tego przepisu, żeby nie naruszał tych uprawnień użytkowników.

Czy oczekiwanie na to rozstrzygnięcie może być przyczyną zwlekania z implementacją dyrektywy?

Tak może być tłumaczone prawdopodobne niedotrzymanie obowiązującego terminu. Ale przecież można wdrożyć całą dyrektywę, która reguluje wiele spraw, pomijając artykuł 17. Bardziej ambitnym podejściem byłaby implementacja obejmująca także art. 17. w sposób zapewniający swobodę wypowiedzi, a więc zasadniczo ograniczający blokowanie dostępu do przechowywanych utworów.  Propozycje w tym zakresie są zgłaszane. A gdyby po wyroku Trybunału potrzebna była jakaś zmiana takich przepisów, to można ją zrealizować nowelizacją ustawy.