Andrzej Cisło, wiceprezes i przewodniczący Komisji Stomatologicznej Naczelnej Rady Lekarskiej podkreśla, że od 10 lat spadają wydatki NFZ na stomatologię, choć problem z zębami ma już znaczący procent dzieci i dorosłych. - W 2008 r. Fundusz na stomatologię przeznaczył 3,8 proc. wydatków na stomatologię. W 2019 roku zaplanował na ten cel tylko 2,21 proc. – mówi Cisło. - Widać, że sukcesywnie przez 10 lat procent nakładów na stomatologię spada. W tej chwili publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynoszą zaledwie 14 proc., a cały rynek jest szacowany na 12 mld zł.

 

Czy stomatolog może świadczone usługi opodatkować kartą podatkową - czytaj tutaj>>

 


Złe rozwiązania w ustawie o opiece zdrowotnej nad uczniami

Wiceprezes NRL podkreśla, że Ministerstwo Zdrowia nie ma pomysłu na zorganizowanie opieki stomatologicznej nad dorosłymi i dziećmi. Krytykuje przyjęty 12 marca przez rząd projekt ustawy o opiece zdrowotnej nad uczniami. Zakłada on, że każdy uczeń ma mieć dostęp do dentysty. Ma go znaleźć w gabinecie stomatologicznym w szkole, poza szkołą lub dentobusie.

W przypadku braku gabinetu dentystycznego w szkole, organ prowadzący będzie musiał zawrzeć porozumienie z podmiotem wykonującym działalność leczniczą, udzielającym świadczeń stomatologicznych dla dzieci i młodzieży finansowanych ze środków publicznych.

- Ten projekt nie mówi jasno, co ma zrobić organ prowadzący szkołę, kiedy nie ma gabinetu w szkole  - mówi Cisło. – Jest narzucony na samorządy obowiązek, że mają podpisać umowę z jakimś jednym gabinetem. Dla nas to nie jest transparentne. Dlaczego to ma być tylko jeden podmiot? Czy to znaczy, że pielęgniarka szkolna będzie teraz umawiać dzieci na wizyty u stomatologa? Ta ustawa zwalnia rodziców z obowiązku dbania o zdrowie dzieci. Jest jeszcze jeden problem, w jaki sposób w takiej sytuacji będzie pobierana zgoda rodzica na leczenie, by to odbyło się zgodnie z prawem.  

 

Leczenie w dentobusie tylko za zgodą rodzica - czytaj tutaj>>

 

Dentobus to temat zastępczy

Dentyści podkreślają, że dentobusy to temat zastępczy. W 2017 r. kupiono 16 mobilnych gabinetów stomatologicznych. W 2018 r. udzielono w nich świadczeń dla zaledwie 25 tysięcy dzieci. Stomatolodzy dla porównania podają, że to bardzo mało, zważywszy, że wszystkie gabinety stacjonarne przyjmują 2,5 mln dzieci i młodzieży rocznie.  

- Szesnaście samochodów dostawczych, w których są mobilne gabinety stomatologiczne nie poprawi fatalnego dostępu do opieki stomatologicznej dla dzieci i młodzieży – mówi Cisło. - Potrzebujemy systemowych rozwiązań - podkreśla.


Stomatolog jak komiwojażer nie chce jeździć dentobusem po województwie - czytaj tutaj>>

Większa wycena, ale nie rośnie liczba przyjmowanych dzieci

Stomatolodzy podkreślają, że tu nie chodzi tylko o to, by większe pieniądze były przeznaczane na stomatologię, ale także powinny zostać zmienione stawki wycen procedur, bo teraz są za niskie, dlatego dentystom nie opłaca się przyjmować w ramach NFZ, zwłaszcza, że pacjentom zależy na dobrej jakości materiałów użytych do leczenia.

- W lipcu 2017 r. NFZ podniósł wycenę za świadczenia dla dzieci i młodzieży i zaczął płacić za nie o 30 proc. więcej, jednak to nie spowodowało zwiększenia liczby takich świadczeń – podkreśla Cisło.

 

MZ: Ustalamy, jakie organy będą kontrolować gabinety dentystyczne w związku z dyrektywą o rtęci​ - czytaj tutaj>>

Od próchnicy do śmiertelnego zakażenia

Inny problem związany jest z tym, że NFZ tnie wydatki na zęby, bo mu na to pozwalamy. W 2008 r. Fundusz na stomatologię przeznaczył 3,8 proc. wydatków na stomatologię, ale te pieniądze nie zostały wykorzystane. Może wynika to faktu, że wielu z nas nadal nie traktuje próchnicy jak choroby i do dentysty idzie, dopiero jak boli. Nie zdajemy sobie sprawy, że próchnica może być przyczyną wielu groźnych powikłań, a nawet śmiertelnego zakażenia całego organizmu.

Właśnie nieleczone schorzenia zębów oraz przyzębia są przyczyną rozwoju poważnych chorób ogólnoustrojowych. Dzieje się tak, gdy bakterie niszczące struktury zęba oraz mikroorganizmy z tkanek przyzębia przedostaną się do krwiobiegu. Wtedy zaczyna być niebezpiecznie, bo z krwią mogą dotrzeć do różnych narządów i wywołać zakażenie.