We wtorek rząd przyjął projekt ustawy o opiece zdrowotnej nad uczniami. Założenia są szczytne, bo chodzi o zapewnienie równego dostępu do profilaktycznej opieki zdrowotnej oraz do opieki stomatologicznej. Zmiany mają zapewnić jednakowy poziom opieki dla wszystkich uczniów, bez względu na miejsce zamieszkania ucznia i typ szkoły. Tyle teoria, gorzej z praktyką.

Każdy uczeń ma mieć dostęp do dentysty - czytaj tutaj>>
 

Przedszkole bez dentysty

Zgodnie z projektem profilaktyczna opieka zdrowotna nad uczniami dotyczyć ma dzieci i młodzieży objętych obowiązkiem szkolnym do ukończenia 19. roku życia, a w przypadku uczniów szkół specjalnych – do ich ukończenia. Opieką stomatologiczną objęci będą uczniowie do ukończenia 19. roku życia.

Samorząd lekarski podkreślał, że wskazana cezura wiekowa jest kontrowersyjna, biorąc pod uwagę fakt, że część uczniów idących normalnym tokiem nauczania w ostatniej klasie liceum będzie mieć jednak ukończone 19 lat i – zgodnie z projektem – nie będzie się już kwalifikować pod ten system opieki zdrowotnej. Projekt zatem różnicuje uczniów będących w takiej samej sytuacji (bez powtarzania roku, przerw w nauce), w zależności od tego, czy urodziły się w pierwszej, czy drugiej połowie roku.

Środowisko lekarskie podnosiło także uwagę, że kompleksowa regulacja, aby spełniała cele wskazane w ustawie, powinna objąć również młodsze dzieci w wieku przedszkolnym. Dotyczy to zawłaszcza profilaktycznej opieki stomatologicznej, bo problemy z próchnicą mają już dwu-, trzylatkowie.

Medycyna szkolna w kontekście umów NFZ - czytaj tutaj>>

 


Pielęgniarka skoordynuje, ale skąd ją wziąć

Profilaktyczną opiekę nad uczniem będzie sprawował lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. W szkole taką opiekę ma zapewniać pielęgniarka środowiska nauczania i wychowania albo higienistka szkolna.

Problem polega na tym, że to samorządy będą odpowiadać za utworzenie i wyposażenie gabinetów profilaktyki zdrowotnej i stomatologicznych. W kwietniu ubiegłego roku, gdy wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko mówiła o założeniach tego projektu podkreślała, że w większości szkół takie gabinety funkcjonują. Mówiła też, że samorządy miały możliwość korzystania ze środków na wyposażenie gabinetów i dzięki temu udało się wyposażyć ponad 10 tys. gabinetów szkolnych.

Jednak zgodnie z projektem – takich gabinetów będzie musiało być więcej, a co ważniejsze pielęgniarka szkolna – która ma teraz koordynować opiekę nad uczniami i być w kontakcie z lekarzem POZ - nie będzie mogła być w szkole raz w tygodniu, tak jak to teraz często bywa, ale częściej.

Wiceminister Szczurek-Żelazko podawała w 2018 r., że na jedną pielęgniarkę środowiskową przypada od 800 do 1100 uczniów. Po zmianach na jedną pielęgniarkę i higienistkę ma przypadać od 700 do 750 uczniów, co ma zapewnić lepszą opiekę. Tylko skąd wziąć takie specjalistki?

W trakcie konsultacji społecznych przedstawicielki samorządu pielęgniarskiego wskazywały, że poważnym zagrożeniem dla realizacji zapisów ustawy mogą okazać braki kadrowe w tej grupie zawodowej. - Tylko w województwie pomorskim do 2020 roku 46 proc. obecnie czynnych zawodowo pielęgniarek nabędzie uprawnienia emerytalne. Szacujemy, że w naszym regionie ok. 47 tys. uczniów może zostać bez opieki pielęgniarskiej - mówiła Jolanta Zając z Okręgowej Izby Pielęgniarek o Położnych w Gdańsku.

Braki w pielęgniarstwie – sytuacja jest dramatyczna - czytaj tutaj>>

Dentysta w szkole, obok lub w dentobusie

Projekt zakłada, że każdy uczeń ma mieć dostęp do dentysty. Ma go znaleźć w gabinecie stomatologicznym w szkole, poza szkołą lub dentobusie. Rodzice będą mieli prawo wyboru innego miejsca udzielania świadczeń stomatologicznych przez lekarza dentystę. Będą oni także otrzymywać informacje o zakresie opieki i prawie wyrażania sprzeciwu wobec niej.

W przypadku braku gabinetu dentystycznego w szkole, organ prowadzący będzie musiał zawrzeć porozumienie z podmiotem wykonującym działalność leczniczą, udzielającym świadczeń stomatologicznych dla dzieci i młodzieży finansowanych ze środków publicznych.

Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich podaje, że w 2017 r. kupiono 16 dentobusów, zaczęto w nich udzielać świadczeń w kwietniu 2018 r, ale znacząco nie poprawiło fatalnego dostępu do opieki stomatologicznej dla dzieci i młodzieży.  - W 2018 r. w dentobusach udzielono świadczeń dla 25 tysięcy dzieci. To kropa w morzu potrzeb - podkreśla Wójcik.

Rewolucja bez pieniędzy

Wójcik dodaje, że projekt nie rozwiązuje najważniejszych problemów związanych z opieką nad uczniami, takich jak profilaktyka otyłości czy zapobieganie wadom postawy, za to wprowadza dużo kosztownych obowiązków na samorządy bez podania źródeł ich finansowania.

Ekspert dodaje, że resort zdrowia chce przerzucić koszty związane z reaktywacją medycyny szkolnej na samorządy. Chodzi nie tylko o tworzenie i wyposażenie gabinetów szkolnych, ale również ich funkcjonowanie oraz zorganizowanie opieki dentystycznej. - Skąd dyrektor szkoły ma wziąć stomatologa, który przyjdzie pracować w gabinecie szkolnym? A kto ma zapłacić za wyposażenie takiego gabinetu? Ten projekt nie podaje źródła finansowania tych wszystkich zmian. Inna sprawa to fakt, że na stomatologię mamy coraz mniej pieniędzy przeznaczanych z Narodowego Funduszu Zdrowia i nawet tych nie wykorzystujemy, bo wyceny za procedury są tak niskie, że coraz mniej dentystów chce leczyć w ramach Funduszu – podkreśla Wójcik.

 

Każdy uczeń z dostępem do dentysty w teorii

Zgodnie z projektem ważnym elementem opieki profilaktycznej nad uczniami ma być właśnie wzmocnienie opieki stomatologicznej. Pielęgniarka środowiska nauczania i wychowania (albo higienistka szkolna) została wskazana, jako osoba odpowiedzialną za monitorowanie i koordynowanie tej opieki. Do jej zadań należałaby współpraca z lekarzem dentystą, wskazywanie rodzicom możliwości korzystania ze świadczeń zdrowotnych w zakresie stomatologii oraz monitorowanie realizacji zaleceń lekarza dentysty.

Obowiązkiem dyrektora, jak wynika z projektu, będzie zapewnienie uczniom dostępu do lekarza dentysty w gabinecie szkolnym albo w gabinecie zlokalizowanym poza terenem szkoły, współpracującym ze szkołą.

Minister Szczurek-Żelazko tłumaczyła, że nakładany jest obowiązek na samorząd lokalny podpisania dokumentu, w którym zostaną określone zasady współpracy z podmiotem leczniczym działającym w otoczeniu szkoły. - W takim porozumieniu powinno być określone, na jakich zasadach ma się odbywać wizyta – mówiła wiceminister. – Podpisanie porozumienia między szkołą a gabinetem stomatologicznym nie wyłącza indywidualnej wizyty rodzica z dzieckiem w tym gabinecie. Jeśli rodzice będą sobie życzyli, że chcą osobiście brać udział w poradzie, to taka możliwość też będzie istniała. Przewidujemy możliwość grupowego korzystania z tego gabinetu np. w zakresie usług profilaktycznych czy przeglądów, za wcześniejszą zgodą rodziców - dodawała.

W jaki sposób należy przeliczyć liczbę uczniów w szkole, aby obliczyć czas pracy gabinetu medycyny szkolnej w ramach umowy POZ - czytaj tutaj>>
 

Nie rozwiązano problemów uczniów chorych przewlekle

Projekt krytycznie oceniają także rodzice dzieci przewlekle chorych i niepełnosprawnych. Podkreślają, że przepisy nie poprawią sytuacji dzieci chorych, które uczęszczają do szkoły. Rodzicom dzieci chorych na cukrzycę zależało m.in.: na tym, by to nauczyciel mógł podawać lek dziecku. Takich zapisów w projekcie jednak nie ma. Nieoficjalnie wiadomo, że sprzeciwiało się im Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Gdy tylko pielęgniarka będzie opiekować się uczniami, pogorszy się sytuacja dzieci przewlekle chorych - czytaj tutaj>>

- Ostatecznie w projekcie jest zapis, że nauczyciel może na piśmie zgodzić się na podawanie leków choremu dziecku – mówi Monika Zamarlik z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pomocy Dzieciom Chorym na Cukrzycę. – Gdy zapytaliśmy się, co ma zrobić rodzic, gdy żaden nauczyciel w szkole nie będzie chciał się podjąć podawana leków uczniom, dostaliśmy kuriozalną odpowiedź, że wtedy można wezwać zespół ratownictwa medycznego. To mamy wzywać kartkę do szkoły za każdym razem, gdy dziecku trzeba będzie zbadać poziom cukru?

Zamarlik podkreśla, że rodzice dzieci przewlekle chorych, zwłaszcza czterech najpopularniejszych chorób przewlekłych (padaczka, cukrzyca, astma i hemofilia) są rozczarowani także założeniami dotyczącymi szkolenia personelu szkolnego w zakresie wiedzy o chorobach przewlekłych.

- Przewidziano 28 zł na jedno szkolenie dotyczące wiedzy o czterech najczęstszych schorzeniach. Kto zrobi szkolenie za takie pieniądze? Jaki będzie jego poziom? – pyta Zamarlik.

Instytut Matki i Dziecka ma monitorować  

Jak podkreśla ministerstwo w projekcie ustawy po raz pierwszy określono zakres współpracy między rodzicami a pielęgniarką środowiska nauczania i wychowania albo higienistką szkolną, a także współpracy między podmiotami sprawującymi opiekę zdrowotną nad uczniami (pielęgniarka lub higienistka szkolna, lekarz dentysta), podmiotami zapewniającymi warunki organizacyjne tej opieki (dyrektor szkoły, organ prowadzący szkołę) oraz nauczycielami i innymi pracownikami szkoły (pedagog szkolny). 

Przyjęto, że organ prowadzący szkołę ma udostępniać pielęgniarce środowiska nauczania i wychowania albo higienistce szkolnej gabinet profilaktyki zdrowotnej nieodpłatnie.

Monitorowanie opieki zdrowotnej nad uczniami będzie realizowane przez wojewodów oraz Instytut Matki i Dziecka. 

Nowe przepisy mają wejść w życie po 3 miesiącach od daty ich ogłoszenia w Dzienniku Ustaw, z wyjątkiem jednego przepisu, który zacznie obowiązywać 1 stycznia 2020 r.