Poseł Bartosz Arłukowicz, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia podał, że prezydium komisji zdrowia o potencjalnych nieprawidłowościach dotyczących refundacji leków. Prezydium komisji zdrowia zawiadomiło w tej sprawie CBA i ABW oraz prokuraturę. Żadna z tych instytucji nie stwierdziła nieprawidłowości. - Te sprawy są na tyle kontrowersyjne, że chcemy je publicznie omówić – uzasadniał wniosek o zwołanie komisji zdrowia Bartosz Arłukowicz, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.

Posłowie PiS wnioskowali, by nie przesłuchiwać już byłej urzędniczki, jednak ten wniosek nie był głosowany.

Refundacja leków i wyrobów medycznych. Analiza czytaj tutaj>>

 


Była urzędniczka widziała nieprawidłowości

Gościem komisji była naczelnik departamentu lekowego Ministerstwa Zdrowia Edyta Matusik, która przez 9 lat pracowała w Ministerstwie Zdrowia, zasiadała w Komisji Ekonomicznej oraz brała udział w refundacji leków opowiadała o rzekomych nieprawidłowościach, do których miało dochodzić w resorcie zdrowia. Od listopada nie jest pracownikiem ministerstwa.

- Ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że nikt z CBA do dnia dzisiejszego się ze mną nie skontaktował. Miałam kontakt tylko z ABW – podała Edyta Matusik.

Była urzędniczka podała przykłady refundacji kilku leków, przy których jej zdaniem mogło dojść do nieprawidłowości, z powodu których budżet poniósł straty.

- Zauważyłam nieprawidłowości, które budziły moje obawy. Najpierw zgłosiłam je do wiceministra Marcina Czecha i dyrektor Lipskiej. Chodziło m.in.: o dwa leki Xarelto i Pradaxa i wtedy zaczął się mobbing w stosunku do mojej osoby – mówiła Edyta Matusik.

 

Matusik opowiadała, że dla leku Pradaxa na marcowej liście zdecydowano się na podwyżkę ceny leku o 25 proc., ale minister zdrowia Łukasz Szumowski odmówił identycznej podwyżki dla leku CoPrestarium. Wtedy producent zagroził wyjściem z rynku. Ale minister nie ustąpił i dzięki temu lek jest refundowany i to z ceną niższą o 50 proc.

Była urzędniczka opowiadała także, że w Elektronicznym Zarządzaniu Dokumentacją, czyli systemie obiegu pism stosowanym w MZ, przypadkowo wykryła, że został złożony anonim, dotyczący fałszowania dokumentów medycznych i podawania poza wskazaniami, bez potrzeby jednego z leków.

Miała o tym powiadomić ministra Szumowskiego, tak samo jak jeszcze o innych nieprawidłowościach, ale jej zdaniem sprawą nikt się nie zajął.

- Nie pozwolono mi wysłać kontroli – opowiadała była urzędniczka. - Stwierdzono, że skoro jest to anonim jest niemożliwy do weryfikacji. To było dla mnie zaskoczenie. W tym piśmie było wskazane miasto, w którym są tylko dwa szpitale, które prowadzą programy lekowe. Ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, powinno się tę sprawę zbadać. W tej sprawie też w notatce powiadomiłam ministra zdrowia – mówiła Edyta Matusik.

Leki dla pacjentów onkologicznych i chorych na SMA na nowej liście leków refundowanych czytaj tutaj>>

 

MZ: Nie było żadnych nieprawidłowości

Marcin Czech, wiceminister zdrowia podkreślał, że używanie słowa „nieprawidłowości” w stosunku do refundacji leków w Polsce jest nieuprawnione.

- Żaden organ lub sąd nie stwierdził, by doszło do łamania prawa w toku procedowania wniosków refundacyjnych – mówił wiceminister Czech.

Wiceminister podkreślał, że z roku na rok rośnie liczba leków objętych refundacją. Podał, że na liście aptecznej w 2018 r. było na niej 4336 leków, a w 2014 r. – 3643 preparatów.

- To świadczy o naszej skuteczności w negocjowaniu cen leków. Ten ogromny wzrost w ciągu czterech lat to powód do dumy – mówi Czech.

Wiceminister Czech podkreślał, że wszystkie procesy związane z refundacją leków odbywają się zgodnie z przepisami ustawy refundacyjnej. Podał, że w Polsce mamy jedne z najtańszych leków w Polsce. Mówił, że decyzje refundacyjne opierają się  m.in.: o stanowiska Komisji Ekonomicznej, rekomendację prezesa AOTMiT oraz konkurencyjność cenową, ale także działalność naukowo-badawczą podmiotu na ternie Polski i UE. Tłumaczył na jakich zasadach były podejmowane decyzje refundacyjne dotyczące kolejnych leków, co do których zastrzeżenia miała była urzędniczka MZ.

Zalew informacji zamącił temat

Poseł Rajmund Miller podziękował wiceministrowi Czechowi za to, "że tak skutecznie zamącił temat i zarzucił Pan nas tysiącem  niepotrzebnych informacji".

- Przyjrzałem się lekom, o których mówiła pani naczelnik i tu widać, że postępowaliście zgodnie z przepisami. Jednak w bardzo dziwny sposób na dwa miesiące przed obniżeniem ceny leku, podwyższyliście jego cenę dla pacjentów. Niby przepisów się pilnujecie. Sugerował Pan, że firma wycofa się z naszego rynku i straszył Pan nas Grecją - mówi Miller. 

Wyjazd do hotelu należącego do firmy farmaceutycznej

Podczas komisji poruszono także kwestię wyjazdu kierownictwa ministra zdrowia do hotelu, który należał do jednej z firm farmaceutycznych, która składała wiele wniosków o przedłużenie decyzji refundacyjnych leków.  

Bartosz Arłukowicz złożył wniosek o wotum nieufności dla ministra zdrowia, "bo nie podjął trudu odpowiedzialności za sprawy, które dzieją się w jego resorcie. Dziś odpowiedzialności za działania ministra Szumowskiego będzie musiał podjąć premier Morawiecki. Premier będzie musiał publicznie z mównicy podjąć odpowiedzialność za to, co się dzieje w tym resorcie". - Panowie nie potraficie wyjaśnić tych spraw. Na oczach milionów ludzi porozmawiamy o tym, co się działo podczas refundacji leków - mówi Arłukowicz.   

Zmienili wytyczne przy przetargach

Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński podkreślał, że wszystkie decyzje zostały podjęte zgodnie z prawem. Nie było żadnych nieprawidłowości. To potwierdziło Centralne Biuro Antykorupcyjne.

- Minister zdrowia powołał komisję antymobbingową i ona nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości.  To jest zła zabawa. Państwo pokazują milionom Polaków, że w toku refundacji dochodzi do wielu nieprawidłowości, a to nie miało miejsca.

Wiceminister zdrowia Cieszyński tłumaczył, że wyjazd, w którym uczestniczyło kierownictwo ministerstwo nie miało nic wspólnego z decyzjami refundacyjnymi. - Minister główny nie podejmuje decyzji w takich sprawach, tylko pion administracyjny - podał Cieszyński.

Cieszyński powiedział, że zgadzają się , że taka sytuacja nie powinna się zdarzyć, dlatego zmieniają procedurę i przy wyborze podmiotów, do których będą zlecać zadania, będą sprawdzać czy nie dochodzi do konfliktu interesów.