Upalne popołudnie 11 sierpnia. Jedna z matek nie mogła dodzwonić się do przychodni pediatrycznej aby umówić się na odbiór wyników badań jej córki. Dziecko choruje przewlekle i jego mama musiała dostać dokumenty z przychodni, aby pójść z nimi do specjalisty. Po kilkukrotnych nieudanych próbach dodzwonienia się do przychodni,  wsiadła w samochód i pojechała do Przychodni Kochanowskiego na warszawskich Bielanach. Zastała zamknięte drzwi.

Trudności z dostępem do lekarza rodzinnego w Warszawie

-Nie mogłam się dostać do części pediatrycznej. Udało mi się przejść do recepcji dla dorosłych i tam zastałam panią rejestratorkę. Dowiedziałam się, że pediatra wprawdzie jest, ale udziela teleporad i jest zajęty. To jest skandaliczne, że nie mogę się dodzwonić do przychodni. Nie pierwszy raz dochodzi tam do takich sytuacji.  Mi się w końcu udało uzyskać jakąkolowiek informację od pediatry i zaordynowano lek mojemu dziecku- opowiada Katarzyna Łodygowska, mama dziewczynki. Tak się składa, że jest znaną blogerką, działającą w sieci jako Matka-Prawnik i wrzuciła nagranie z wizyty w przychodni do internetu. Co więcej, na tym jej problem z przychodnią nie skończył się.  Katarzyna Łodygowska pojechała tam dnia następnego po odbiór wyników badań- Gdy dotrałam po 15 30, w przychodni nie było już nikogo. Nawet pediatry. Od nikogo, niczego nie mogłam się dowiedzieć, nie mogłam otrzymać wyników badań- zaznacza Katarzyna Łodygowska

Podobnych sytuacji jest od początku ogłoszenia stanu epidemii wiele. Od połowy marca do lipca pracownicy  biuro Rzecznika Praw Pacjenta odebrali łącznie ponad 9 tys. skarg od pacjentów. Ci skarżyli się najczęściej na to, że jednym z największych problemów pozostawało dodzwonienie się do przychodni. Te problemy dalej występują, jednak na dużo mniejszą skalę. Pojawiają się w mniejszych miastach, ale nawet i w stolicy.

Co więcej, w opisywanym przypadku, przychodnia nie tylko nie odbiera telefonów, ale przyjmuje w ograniczonym zakresie, ze względu na urlop kadry. Tymczasem zasady realizacji świadczeń zdrowotnych w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej, określane w umowach podpisywanych między NFZ a lekarzami rodzinnymi, wskazują, że  praca przychodni powinna być zorganizowana w taki sposób, aby w razie urlopu jednego medyka, inny lekarz rodzinny był dostępny dla pacjentów w tym samym lokalu i czasie, zgodnie z harmonogramem pracy ustalonym w umowie z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dodatkowo przychodnia powinna poinformować chorych o ustanowionym zastępstwie, umieszczając odpowiednio wcześnie taką informację w miejscu udzielania świadczeń.

Nie można zamknąć przychodni na czas epidemii

- Sytuacja, do jakiej doszło w warszawskiej przychodni, oczywiście nie powinna mieć miejsca. Przychodnia jest zobowiązana do  udzielania świadczeń zdrowotnych w takim zakresie, w jakim ma podpisaną umowę z NFZ.  W takim samym zakresie powinna prowadzić zapisy do lekarzy odpowiednich specjalności. Rozumiemy braki kadrowe związane z urlopami, niemniej jednak można ten problem rozwiązać, choćby umieszczając komunikat informujący, że rejestracja pacjentów dziecięcych prowadzona jest przez rejestrację ogólną - mówi Jakub Gołąb, rzecznik prasowy Rzecznika Praw Pacjenta.

Wskazuje też, że żaden przepis nie dopuszcza zamykania przychodni na czas epidemii. - Oczywiście rekomendowane jest udzielanie świadczeń zdrowotnych z pomocą teleporad, jednak nie w każdym przypadku jest to możliwe. Zdarzają się sytuacje, w których pacjent musi odbyć wizytę osobiście i zostać zbadany przez lekarza. W tym celu lekarz powinien być w przychodni dostępny - wskazuje Jakub Gołąb.

Rzecznik interweniuje

Rzecznik Praw Pacjenta podjął interwencję w warszawskiej przychodni. Zaś po telefonie dziennikarza serwisu Prawo.pl, także Prezes NFZ skierował sprawę do Departamentu Kontroli NFZ z poleceniem jej pilnego wyjaśnienia. 

 

Warto mieć jednak na uwadze, że większość przychodni w kraju jest otwarta. Apele Rzecznika Praw Pacjenta o to, że przychodnia nie może zamykać się na cztery spusty, przynoszą efekty. Lekarze przyjmują pacjentów, ale sami ich przedstawiciele są świadomi, że wyjątki się zdarzają.

-Większość przychodni była dostępna dla pacjenta, ale faktycznie pojawiały się i takie, do których ciężko było się dodzwonić. I niestety działanie właścicieli  zamkniętych przychodni, rzutuje negatywnie na całe środowisko lekarzy rodzinnych. Warto może dlatego aby NFZ sprawdził dlaczego są zamknięte- wskazuje dr hab. n.med. Agnieszka Mastelarz-Migas, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej.

Ważne w tej sprawie jest to, że jeśli przychodnia ma oddzielną recepcję dla dorosłych i oddzielną dla dzieci, to może tak zorganizować jej pracę, że czynna będzie tylko ta dla dorosłych. Niemniej jednak telefony od rodziców muszą być odbierane. - Takie kwestie są regulowane przez zarządzającego jednostką (regulamin organizacyjny, zarządzenia wewnętrzne- wyjaśnia biuro Rzecznika Praw Pacjenta.