Anna R. przez kilka tygodni uskarżała się na coraz ostrzejsze kłopoty żołądkowo-jelitowe. Leczyła się sama, ale gdy to nie przyniosło efektu,  wieczorem 18 czerwca 2014 r. zgłosiła się do Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Zamościu. Od miesiąca ma m.in. wymioty, biegunkę z domieszką krwi, odczuwa senność i osłabienie.

Lekarz pełniącego dyżur w ramach pomocy nocnej i świątecznej skierował ją na Szpitalny Odział Ratunkowy. Tam wykonano badanie palpacyjne stwierdzając lekką tkliwość brzuch bez objawów otrzewnej. Wykonano też zdjęcie przeglądowe jamy brzusznej i USG narządów jamy brzusznej. Lekarz postawił diagnozę: bóle brzucha i nieżyt żołądkowo-jelitowy. Zalecił kontrolę w poradni gastrologicznej, stosowanie diety lekkostrawnej, przepisał leki i odesłał pacjentkę do domu.

Dolegliwości nie ustąpiły. Tydzień później, w prywatnej poradni gastrologicznej w Zamościu gastrolog stwierdził stan wymagający natychmiastowej diagnostyki szpitalnej. Kobieta trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego w Lublinie, gdzie po serii badań rozpoznano wrzodziejące zapalenie jelita grubego, owrzodzenie opuszki dwunastnicy, infekcję i niedokrwistość wtórną. Leczenie przyniosło poprawę, ale pacjentka dowiedziała się, że choroba jest nieuleczana. Później jeszcze kilkakrotnie była hospitalizowana w szpitalu.

SA: Późna diagnoza uzasadniała wysokie zadośćuczynienie dla pacjenta czytaj tutaj>>

Rzecznik stwierdza naruszenie

W trakcie leczenia złożyła skargę do Rzecznika Praw Pacjenta na postępowanie personelu medycznego szpitala w Zamościu. Rzecznik stwierdził, że rzeczywiście doszło do naruszenie praw pacjentki, w tym prawa do świadczeń zdrowotnych, prawa do informacji o stanie zdrowia i prawa do poszanowania godności i intymności, o których mowa w przepisach ustawy 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta.

Rzecznik wytknął, że badanie, per rectum odbywało się w asyście dwóch pielęgniarek, przy otwartych drzwiach do gabinetu, za którym stali inni pacjenci i personel. Pacjentka mogła więc odczuwać dyskomfort.

 


Błędy w diagnostyce i terapii

Sąd Okręgowy w Zamościu uznał, że w szpitalu doszło nie tylko do naruszenia praw pacjenta, ale i błędów w procesie terapeutyczno-diagnostycznym pacjentki.

Sąd opierając się na opinii biegłych z zakresu gastrologii i medycyny ratunkowej stwierdził, że działania lekarza chirurga, który przyjmował pacjentkę były niezgodne z zasadami wiedzy i sztuki medycznej. W SOR nie przeprowadzono wszystkich potrzebnych badań laboratoryjnych (morfologia, elektrolity, poziom białka, CRP). Takie badania były konieczne z uwagi na zgłaszane przez pacjentkę dolegliwości i jej stan kliniczny. Ich przeprowadzenie pozwoliłby na postawienie wstępnej diagnozy i ukierunkowałby dalszą diagnostykę i leczenie.

Pozwoliłoby też na uzupełnienie niedoboru elektrolitów. Biegły zwrócił uwagę, że u pacjentki stwierdzono przyśpieszony rytm serca, co mogło być skutkiem odwodnienia oraz niskiego poziomi potasu we krwi powodując groźne zaburzenia rytmu serca.

Czy pełnomocnictwo udzielone adwokatowi jest upoważnieniem pacjenta do dostępu do dokumentacji medycznej w rozumieniu ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta czytaj tutaj>>
 

Nienależyta staranność lekarza

Zdaniem biegłych, objawy wskazywały na chorobę jelit, co wymagało pogłębionej diagnostyki w trybie pilnym, w warunkach szpitalnych. Działania lekarza SOR ograniczyły się jedynie się do diagnostyki obrazowej i oceny stanu zdrowia Anny R.,  a następnie skierowania do poradni diagnostycznej, co zdaniem biegłych z uwagi na wielotygodniowy czas oczekiwania na wizytę w poradni gastrologa było to działaniem niewłaściwym.

Sąd uznał, że lekarz dopuścił się winy nieumyślnej w postaci niedbalstwa polegającej na niedołożeniu należytej staranności.  Sąd zauważył, że wprawdzie opóźnienie działań medycznych o kilka dni nie miało ewidentnego wpływu na wyleczenie choroby, niemniej przedłużyło cierpienie pacjentki w wymiarze fizycznym i psychicznym. Tę krzywdę wycenił na 10 tys. zł.

Bezduszny szpital zapłaci większe zadośćuczynienie czytaj tutaj>>

 

Badanie pacjenta to nie wystawa

Zamojski sąd wskazał także, że doszło do naruszenia prawa pacjenta. Wytknął, że szpital dopuścił się naruszenia prawa do świadczeń zdrowotnych, prawa do informacji o stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych oraz prawa do poszanowania intymności i godności podczas badania „per rectum”, czyli odbytniczego. Sąd stwierdził, że krępujące badanie odbyło się w warunkach ekspozycji na widok innych osób (pacjentów, personelu medycznego). Ponadto do badania kobieta nie miała możliwości przygotowania się w innym miejscu, a w trakcie miała odsłonięte intymne miejsca. Pacjentka tłumaczyła, że wykonała polecenie lekarki, która kazała jej rozebrać się przy łóżku.

Sąd za każde z naruszeń przyznał po 10 tys. zł i zasądził od szpitala łącznie 40 tys. zł zadośćuczynienia.

Szpital powinien przyjąć pacjentkę na oddział

Sąd Apelacyjny w Lublinie skorygował wysokość zadośćuczynienia za naruszenie prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych podwyższając je o 10 tys. zł. Uzasadnił, że personel SOR obciąża szczególnie to, że choć miał możliwości wykonania pogłębionej diagnostykami i wdrożenia wstępnego leczenia (nawodnienia, podania kroplówki z potasu) nie wykonał tych czynności i odmówił hospitalizacji pacjentki. Szpital ma zapłacić pacjentce 50 tys. zł zadośćuczynienia.

 

Wyrok Sąd Apelacyjny w Lublinie z 17 październik 2018 r. sygn. akt IACa 4/18.