Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych przygotowała raport pokazujący krytyczną sytuację kadrową pielęgniarek i położnych. Wynika z niego, że młode osoby nie garną się do pracy w szpitalach i przychodniach. I jak podkreśla Mariola Łodzińska, wiceprezes Izby, jeśli rząd nie zwiększy liczby osób uzyskujących prawo wykonywania zawodu i nie zachęci tych w wieku emerytalnym do dalszej pracy, to do 2025 r. liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 16 761, a do 2030 r. o 36 293. W środę przedstawi go senackiej Komisji Zdrowia. Adam Niedzielski, minister zdrowia, przekonuje, że każdy absolwent pielęgniarstwa jest kluczowy dla ochrony zdrowia, ale o dodatkowych działaniach, które zachęciłby ich do podjęcia pracy w szpitalu, nie wspomina. Tymczasem problemem są nie tylko niskie płace, ale również niekorzystna organizacja pracy. O wiele bardziej opłaca się podjąć zatrudnienie w gabinecie kosmetycznym czy medycyny estetycznej.

 


Emerytowane pielęgniarki ratują system ochrony zdrowia

Z raportu wynika, że średnia wieku pielęgniarek i położnych wynosi 51 lat, ale w woj. lubuskim i warmińsko-mazurskim ponad 55 lat. Najwięcej pielęgniarek jest w wieku 51–60 lat - 83 129 na 232 387 zatrudnionych, co stanowi 35,8 proc. Co więcej aż 69 585 osób pracuje, mimo uzyskania uprawnień emerytalnych. - Wczoraj był strajk ostrzegawczy, ale rząd nie widzi problemu w tym, że obecnie system ochrony zdrowia funkcjonuje tylko dlatego, że blisko 70 tys. pielęgniarek i położnych pracuje, mimo uzyskania uprawnień emerytalnych (powyżej 60. roku życia).  Te pielęgniarki i położne mogą w każdej chwili przejść na emeryturę  - mówi Mariola Łodzińska. Dlatego jej zdaniem rząd jak najszybciej powinien podjąć działania zachęcające je do dalszej aktywności zawodowej. Jak? Zdaniem NIPiP należy to zrobić poprzez wydłużenie urlopów wypoczynkowych, wprowadzenie dodatków motywacyjnych, urlopów dla poratowania zdrowia, czy refundacji świadczeń rehabilitacyjnych. To jednak niejedyne zadanie, jakie NIPiP widzi dla rządu.

Młodzi nie garną się do pracy w szpitalach i przychodniach

Z raportu wynika też, że w Polsce pracuje tylko 30 138 pielęgniarek w wieku 21-40 lat, czyli ok. 13 proc. wszystkich zatrudnionych. Można szacować, że najwięcej młodych osób pracuje w województwach: opolskim i podkarpackim, bo w nich średnia wieku pielęgniarek jest najniższa i wynosi. ok. 49 lat. Zdaniem NIPiP niezbędne jest zwiększenie liczby osób uzyskujących prawo wykonywania zawodu. - Aby utrzymać obecny wskaźnik 5,2 na 1 tys. mieszkańców, konieczne jest zwiększenie liczby absolwentów z ok 5,6 tys. do 10 tys. rocznie - mówi Mariola Łodzińska. 

Zgodnie zaś z Polityką Wieloletnią Państwa na rzecz Pielęgniarstwa i Położnictwa w Polsce w ciągu 15 lat wskaźnik liczby pielęgniarek na tysiąc mieszkańców w ciągu najbliższych 15 lat powinien wynieść 9,4, czyli tyle, ile obecnie wynosi w krajach OECD. Aby go jednak osiągnąć, należy rocznie kształcić aż 20 tys. osób. Zdaniem NIPiP, by tak się stało, należy zwiększyć liczbę miejsc i wydziałów w każdym województwie. Dziś bowiem są regiony, gdzie dostęp do studiów jest ograniczony, i takie, w których oferta jest szeroka, np. lubelskie, podlaskie, podkarpackie. Adam Niedzielski, minister zdrowia, twierdzi, że w tej kwestii dużo się już zmieniło. - Zwiększyliśmy liczbę kierunków pielęgniarskich i liczbę studentów pielęgniarstwa z 11 tys. pięć lat temu do 18 tys. obecnie - mówił minister we wtorek podczas uroczystości czepkowania studentów pielęgniarstwa Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu (woj. śląskie). I dodał, że od 2016 roku przybyło prawie 30 takich kierunków, bo wiadomo, jak wyglądają deficyty kadr, że bardzo brakuje pielęgniarek, lekarzy.  - Rząd powinien też przeprowadzić kampanię społeczną zachęcającą do naszego zawodu - uważa Mariola Łodzińska. To jednak nie wszystko.

 

Kosmetyczka po pielęgniarstwie poszukiwana

- W 2020 roku pielęgniarstwo ukończyło ok. 5,3 tys. osób i odebrało uprawnienia do wykonywania zawodu, ale pracę w zawodzie podjęło tylko 2,3 tys. z nich. Natomiast 3 tys. osób gdzieś "zginęło". Tak nie powinno być - mówi wiceprezes Łodzińska.
Dlaczego tak się dzieje?  - Na absolwentów i absolwentki kierunku  pielęgniarstwo istnieje popyt w innych obszarach: sektorze komercyjnym,  czy biznesie okołozdrowotnym, np. kosmetologii, medycynie estetycznej - mówi Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. - Pielęgniarka, która zdecyduje się w nich pracować, może liczyć na lepsze warunki zatrudnienia, nie tylko w sensie finansowym, ale i komfortu pracy. Na ten temat mówi się  zdecydowanie za mało, a jest on istotny z punktu widzenie systemu ochrony zdrowia. I zwiększenie liczby uczelni oferujących dany kierunek nie rozwiązuje tego problemu - podkreśla Libura.  Z raportu wynika bowiem, że do 2025 r. liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 7 proc, a do 2030 r. aż o 15,6 proc., i to przy założeniu, że wszyscy absolwenci pielęgniarstwa podejmują pracę w zawodzie. To zaś oznacza, że 2025 roku 272 szpitale mogą nie mieć pielęgniarek, a pięć lat później aż 482.

Bez lepszych płac i warunków pracy ubędzie pielęgniarek

By zachęcić młodych do wybrania zawodu medycznego, trzeba im zagwarantować godne wynagrodzenie i warunki pracy. Tymczasem zdaniem NIPiP  tzw. ustawa Niedzielskiego jest niesprawiedliwa, gdyż jeszcze bardziej niż dotychczas „spłaszcza” minimalne płace. Chodzi o nowelizację ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, którą w środę zajmie się senacka Komisja Zdrowia.

- Faktycznie nie obejmuje ona stosownych podwyżek dla grupy pielęgniarek ze średnim wykształceniem. Będą one zarabiać tyle samo, co rejestratorki medyczne, czy salowe. Tak nie powinno być, nie można zrównać wynagrodzenia zawodów medycznych, gdzie potrzebne są wysokie kwalifikacje, z niemedycznymi - podkreśla wiceprezes Łodzińska.
Podobnie mówi Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położonych, który zorganizował poniedziałkowy strajk. - Ta ustawa nie gwarantuje stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń zasadniczych pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych, pomimo licznych sygnałów od członków naszej organizacji związkowej dotyczących rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego - wskazuje. 

Jak się zmienią minimalne płace pielęgniarek

Inaczej na to patrzy minister Niedzielski. - Od 1 lipca każdy, kto ukończy studia, będzie wchodził do zawodu z gwarancją zarabiania pensji zasadniczej 4200 zł - zapewnia. - Ustawa bowiem pozwala zaliczyć pielęgniarki z tytułem licencjata to grupy osób z wykształceniem wyższym, a co za tym idzie – z wyższym wynagrodzeniem. Ta gwarancja państwa będzie obowiązywała od lipca i w kolejnych latach będzie rosła, tak jak będzie rosło średnie wynagrodzenie w gospodarce. Mówimy więc nie tylko o kwotach najniższego wynagrodzenia pielęgniarek, ale o tym, że co roku automatycznie te wynagrodzenia będą rosły, bo są zapisane jako pewna relacja w stosunku do średniego wynagrodzenia w gospodarce – powiedział minister zdrowia. 
Ustawowe minimum to iloczyn wskaźnika przypisanego do jednej z 11 grup, tzw. współczynnika pracy określonego w załączniku do ustawy oraz kwoty bazowej. Kwota bazowa jest równa wartości przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w roku poprzednim według GUS. W 2020 roku wyniosło ono 5 167,47 zł. Pielęgniarka albo położna, która uzyskała tytuł specjalisty lub z tytułem zawodowym licencjat albo magister - ma mieć współczynnik 0,81. To oznacza najniższe wynagrodzenie wyniesie  4 186  zł, obecnie jest to 3 772 zł, czyli wzrośnie o 414 zł. Według MZ w tej grupie zawodowej w 2020 roku poziom wynagrodzenia zawodowego wynosił 4 077  zł, a zatem realny wzrost to 109  zł (o 2,67 proc.). Jakub Nieruchalski z raciborskiej uczelni uważa, że zarobki nie są adekwatne i powinny być większe, ale ma  nadzieję, że się zwiększą. - To mnie nie zniechęciło, bo to nie jest mój główny cel. Gdyby chodziło mi o zarobki, robiłbym coś innego  – powiedział. 

Dla pielęgniarek bez specjalizacji, bez tytułu magistra czy licencjata współczynnik ma wynieść 0,73. Zgodnie z ustawą wynagrodzenie od 1 lipca wyniesie więc 3 772 zł, obecnie jest to 3307 złTyle, że z wyliczeń MZ ta grupa zawodowa miała już w styczniu 2020 r. wynagrodzenie zasadnicze na poziomie 3893 zł, a zatem faktycznie wzrostu nie będzie. Pielęgniarki zaś podkreślają, że tyle samo od lipca zarobi pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny, wymagający średniego wykształcenia, np. rejestratorki medyczne, salowe. Dla nich to będzie jednak realna podwyżka, o blisko 1500 zł. Wynagrodzenia to jednak niejedyny problem.

System organizacji pracy zniechęca do zawodu

- System utrzymuje się dzięki temu, że pielęgniarki pracują w kilku miejscach - mówi Mariola Łobodzińska. Maria Libura przyznaje, że do zawodu zniechęca nie tylko płaca, ale też organizacja pracy. - Z jednej strony pielęgniarki, aby więcej zarabiać muszą brać nadgodziny lub pracować w kilku miejscach. Z drugiej często i te, które z różnych powodów tych nadgodzin wcale nie chcą,  i tak muszą się na nie godzić, bo często nie ma ich kto zastąpić. Jeśli od obsady oddziału zależy jego los, to trudno odmówić. Tworzy się więc błędne koło. W efekcie niedobory kadrowe wraz z relatywnie niskimi płacami i presją moralną na pracę ponad siły obniżają atrakcyjność zawodu. Dlatego raport przygotowany przez NIPiP mówi o katastrofie kadrowej - kwituje Maria Libura. Adam Niedzielski zapewnia, że deficyt kadr będzie możliwie szybko naprawiony. - To oczywiście nie jest perspektywa roku, ale odwracamy trendy  – podsumowuje.