Minister zdrowia Andrzej Niedzielski spotkał się wczoraj z lekarzami rodzinnymi. Zgodnie bowiem z nową strategią zwalczania pandemii COVID-19 mieli oni kierować na testy osoby podejrzewane o zakażenie koronawirusem. Lekarze zaprotestowali. Po czterogodzinnych rozmowach strony wypracowały kompromis.

Przychodnia, a nie SOR

Resort zdrowia radykalnie zmienia podejście do pandemii koronawirusa. Już nie szpitalny oddział ratunkowy, lecz poradnie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) jesienią staną się pierwszym frontem walki z COVID. Na testy mają kierować chorych lekarze rodzinni. Taką strategię walki z pandemią na jesień przedstawił w ubiegłym tygodniu nowy szef resortu zdrowia Adam Niedzielski.
Lekarze rodzinni natychmiast zaprotestowali. Zgodnie bowiem z nowym pomysłem ministerstwa, lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mieli wszystkie osoby podejrzewane o COVID -19 poddać fizykalnemu badaniu. Zdaniem medyków, ani ich gabinety, ani przychodnie, gdzie pracują, nie są odpowiednio przygotowane do przyjmowania pacjentów z objawami koronawirusa. Uważali, że staną się one nowymi ogniskami zakażeń. Wczoraj z lekarzami rodzinnymi spotkał się minister zdrowia Andrzej Niedzielski. Po czterogodzinnych rozmowach strony wypracowały kompromis. Według niego, pacjent z dużym prawdopodobieństwem zakażenia koronawirusem, będzie mógł być kierowany na test po teleporadzie przez lekarza podstawowej opieki
zdrowotnej. - - Zdecydowaliśmy utworzyć pewnego rodzaju "furtkę”, czyli rozwiązanie, że w sytuacji przypadków najbardziej oczywistych, gdzie podejrzenie koronawirusa graniczy z pewnością – gdy jest gorączka powyżej 38 stopni, kaszel, duszności, utarta węchu lub smaku – nie będzie konieczności odbycia tradycyjnej wizyty i badania fizykalnego przed zleceniem testu – przekazał szef MZ. 

Więcej: Lekarz rodzinny telefonicznie zleci test na koronawirusa>>
 

Czeka nas chaos

Nowa strategia ministerstwa nadal budzi jednak duże kontrowersje. - To nie jest żadna strategia, lecz doraźne działania decydentów, którzy przerzucają koszty i ryzyko walki z COVID na podstawową opiekę zdrowotną. Mówi się, że kontrakty wzrosną o 3 proc. za tzw. gotowość, ale to nie pokryje nawet kosztów zakupu środków zabezpieczających - skarży się Marcin Zakrzewski, szef Samodzielnego Zespołu Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa – Ochota.

 

Lekarze POZ nie dostali na razie żadnych narzędzi informatycznych do realizacji nowej strategii, brakuje im także podstawowych informacji. - Z rozmów z NFZ wynika, że procedury nie są gotowe. Na standard teleporady musieliśmy czekać kilka miesięcy od wybuchu pandemii. Nie wiadomo, kiedy poznamy ścieżki postępowania i wytyczne do nowej strategii. Obawiam się, że w najbliższym czasie czeka nas chaos - dodaje Krzysztof Marcin Zakrzewski.

Zdaniem lekarzy POZ pomysł przerzucenia ciężaru leczenia COVID na barki lekarzy rodzinnych może zakończyć się katastrofą. Już teraz wiele przychodni POZ jest prowadzonych jest przez lekarzy w wieku senioralnym w obawie przed zagrożeniem będą oni uciekać na emeryturę. - Inną reakcją może być zwiększona absencja lekarzy w pracy - ostrzega Krzysztof Marcin Zakrzewski. Na początku pandemii wielu z nich udało się na zwolnienia lekarskie i teraz sytuacja może się powtórzyć.

Już teraz pojawiły się pierwsze symptomy chaosu w systemie testowania. W weekend Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że lekarze rodzinni mogą już zlecać badania na koronawirusa poprzez aplikację gabinet.gov.pl. Choć nie ma jeszcze żadnych aktów wykonawczych do strategii, a sama aplikacja przez większość lekarzy rodzinnych w ogóle nie jest używana, niektóre instytucje już uznały ministerialne zapowiedzi za wiążące. – Sanepid przestał kierować na testy pacjentów, na których nałożył kwarantannę i odsyła ich do POZ. Miałam już kilka telefonów w tej sprawie, a przecież jest to fałszywa informacja. My formalnie nie mamy jeszcze żadnych nowych uprawnień. Skutek jest taki, że robi się mniej testów i w najbliższych dniach będzie to miało odzwierciedlenie w statystykach – obawia się Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie..

Odwrotu od strategii nie ma

Zdaniem ekspertów wdrożenie nowego podejścia do koronawirusa jest jednak nieuniknione. - Jeśli Ministerstwo Zdrowia nie zmieni dotychczasowych zasad, jesienią, kiedy czeka nas większa liczba infekcji, i w tym samym czasie zbiegną się zachorowania na grypę i COVID - 19, 3,5 mln dodatkowych pacjentów trafi na szpitalne oddziały ratunkowe, a to doprowadziłoby do paraliżu szpitali. Dla chorych onkologicznych czy kardiologicznych to byłby to dramat.- ocenia Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia.

Jego zdaniem, trzeba jak najszybciej otworzyć większość szpitali jednoimiennych dla pacjentów z innymi schorzeniami, a leczeniem grypy i COVID-19 na wstępnym etapie powinni się zajmować lekarze rodzinni.