Ustawa o jakości i bezpieczeństwie pacjenta, której głównym celem jest poprawa jakości udzielanych świadczeń, weszła w życie w czerwcu 2023 r. Do 30 czerwca ub. roku każdy podmiot leczniczy, który udziela świadczeń publicznych w ramach umowy podpisanej z Narodowym Funduszem Zdrowia, miał obowiązek wdrożyć wewnętrzny system zarządzania jakością i bezpieczeństwem (art. 18 ustawy). Zgodnie z przepisem polega ono na wdrożeniu, utrzymaniu i usprawnianiu tego systemu na podstawie oceny jego skuteczności oraz wyników badań opinii i doświadczeń pacjentów. W ramach nowej regulacji podmioty lecznicze zaczęły np. udostępniać pacjentom ankiety badania satysfakcji, dostosowanej do specyfiki danego podmiotu. Szpitale i przychodnie mają też obowiązek monitorować zdarzenia niepożądane, które wydarzają się w trakcie leczenia (zgodnie z ustawową definicją, są to zdarzenia zaistniałe w trakcie udzielania lub w efekcie udzielenia bądź zaniechania udzielenia świadczenia opieki zdrowotnej, powodujące lub mogące spowodować negatywny skutek dla zdrowia lub życia pacjenta, w szczególności zgon, uszczerbek na zdrowiu lub rozstrój zdrowia, chorobę, zagrożenie życia, konieczność hospitalizacji albo jej przedłużenia, a także uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia płodu).
Jak wielokrotnie pisaliśmy na łamach Prawo.pl od wejścia w życie przepisów, kwestia wdrożenia systemów i faktycznego monitorowania zdarzeń niepożądanych wygląda w placówkach bardzo różnie – eksperci w kontekście przyczyn wskazywali m.in. nieprecyzyjność przepisów. Resort zdrowia miał w planach nowelizację ustawy, jednak mówiło się o tym za czasów poprzedniego składu, gdy resortem kierowała jeszcze ministra zdrowia Izabela Leszczyna. Nie pojawił się w tym zakresie do tej pory żaden projekt.
Czytaj również: Jakość w opiece zdrowotnej nadal do dopracowania - potrzebne jasne przepisy
Nad jakością w szpitalach trzeba pracować stale, nie tylko w razie "pożarów"
„Kultura bezpieczeństwa” nie jest normą
Na to, że w kwestii poprawy jakości i zgłaszania zdarzeń niepożądanych jest jeszcze sporo do zrobienia, mówi także najnowszy raport „Gromadzenie i analiza informacji o zdarzeniach niepożądanych w polskich szpitalach” rzecznika praw pacjenta (RPP). To pierwsza tak szczegółowa analiza w tym zakresie – badanie ankietowe zostało skierowane do wszystkich szpitali w Polsce, a ostatecznie wzięło w nim udział 400 placówek. Drugim komponentem analizy, na którą składa się raport, jest badanie Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia (CMJ) obejmujące 180 szpitali z certyfikatem akredytacyjnym ministra zdrowia. Ankietę wypełniło łącznie 59 podmiotów. - Raport pokazuje jasno, że o ile część podmiotów podejmuje bardzo kompleksowe i daleko idące działania na rzecz bezpieczeństwa pacjentów, to „kultura bezpieczeństwa” nie stała się do tej pory normą. Na drodze do jej rozpowszechnienia stoją nie tylko brak jednolitych standardów i efektywnych narzędzi, ale również, a może przede wszystkim, obawa i nieufność. Doświadczenia innych państw pokazują wyraźnie, że powinniśmy szukać rozwiązań, a nie winnych – mówi o wynikach analizy Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta.
Jak wskazano w raporcie, po analizie odpowiedzi zarówno z badania RPP, jak i CMJ, wynika, że informacje o zdarzeniach niepożądanych w większości szpitali zbierane są nieodpowiednio, a 40 proc. podmiotów wykorzystuje do tego celu papierową formę. Niewielki odsetek szpitali posiada też poprawnie działający system rejestracji zdarzeń niepożądanych. Ok. 10 proc. placówek na pytanie o najczęstsze przyczyny zdarzeń wskazywało, że „nie ma na ten temat danych”. Jeśli jednak w szpitalach systemy utworzono, ponad trzy czwarte (76 proc.) podmiotów deklaruje, że po wystąpieniu zdarzenia wydaje zalecenia, a ponad połowa (57 proc.) sprawdza, czy rzeczywiście zostały one wdrożone.
Jakie zdarzenia niepożądane zgłaszane są najczęściej? Jak wynika z odpowiedzi uzyskanych w ramach analizy, to przede wszystkim zdarzenia dotyczące działalności klinicznej (174 odpowiedzi) oraz upadki, które zdarzyły się na terenie szpitala (np. w wyniku poślizgnięcia; 165 odpowiedzi). Najrzadziej natomiast odnotowywane są przypadki zakażeń szpitalnych (13 odpowiedzi oraz zdarzeń niepożądanych przy przetaczaniu krwi i jej składników (18 wskazań). Dane te niekoniecznie muszą jednak wskazywać na realną strukturę.
- Należy zwrócić uwagę również na kilkanaście szpitali, w których najczęstszą kategorią zdarzeń niepożądanych są jedynie upadki i samowolne oddalenia się ze szpitala, gdzie nie występują zdarzenia o charakterze klinicznym. Może się to wiązać z trudnościami w zgłaszaniu zdarzeń niepożądanych w szpitalach. Personel medyczny może nie chcieć zgłaszać informacji o innych rodzajach zdarzeń ze względu na obawę przed poniesieniem konsekwencji, co jest drugą najczęściej wskazywaną przyczyną trudności w zgłaszaniu zdarzeń niepożądanych przez szpitale – zaznaczono we wnioskach z badania. Warto przy tym zaznaczyć, że z 400 placówek, które zdecydowały się udzielić odpowiedzi w ramach ankiety, aż 60 w ogóle nie wypełniło pola dotyczącego liczby zdarzeń niepożądanych.
W badaniu pytano także o ewentualne trudności w zgłaszaniu zdarzeń niepożądanych w danym szpitalu. Najczęściej wskazywano na czynniki emocjonalne (strach przed napiętnowaniem, wstyd) oraz lęk pracowników przed ewentualnym wyciągnięciem konsekwencji przez przełożonych. CMJ zaznaczyło z kolei, że z uzyskanych przez nich odpowiedzi wynika, że wciąż funkcjonują oddziały szpitalne, na których informowanie o wystąpieniu zdarzenia jest „uznawane za niewłaściwe”. Nierzadko pracownicy nie decydują się na zgłoszenia, bo nie mają takiej możliwości technicznej, bądź nie przeprowadzono w tym zakresie odpowiedniego szkolenia.
Potrzebny centralny system?
W raporcie przypomniano, że mimo pośredniego nałożenia na placówki obowiązku monitorowania zdarzeń niepożądanych, obecnie nie istnieje wspólny, centralny system, w którym byłyby gromadzone tego typu informacje. To, czy system funkcjonuje w samej placówce, może natomiast zbadać CMJ (w ramach wizyt akredytacyjnych). Aż 63 proc. respondentów wskazało, że utworzenie ogólnopolskiego systemu, w którym byłyby udostępniane informacje z placówek z całego kraju, jest potrzebne (przeciwnego zdania było 37 proc. odpowiadających).
- System centralny sprzyja kulturze otwartości i uczenia się. Zamiast obwiniania jednostek, skupia się na analizie procesów i źródeł błędów, co przekłada się na doskonalenie praktyk klinicznych i organizacyjnych. Dane zebrane w jednym miejscu umożliwiają również porównania między szpitalami oraz monitorowanie postępów w zakresie poprawy jakości – podkreślono we wnioskach.
Jednocześnie połowa pytanych uważa, że za prowadzenie takiego centralnego systemu powinien odpowiadać RPP. Często wskazywany był też minister zdrowia (23 proc. odpowiedzi).
Jak podkreśla dr hab. n. praw. Radosław Tymiński, adwokat, prowadzący blog prawalekarzy.pl, raport przygotowany przez RPP jest ciekawy i potrzebny, ale płynące z badań wnioski dotyczące zgłaszania zdarzeń niepożądanych nie są optymistyczne. Zaznacza, że podmioty lecznicze powinny być rzeczywiście uznawane za odpowiedzialne w kontekście zbierania danych.
- Rejestr zdarzeń ma bowiem znaczenie przede wszystkim dla danego podmiotu leczniczego. Nie zmienia to faktu, że warto te dane przekazywać dalej. Z tego powodu uważam, że zasadne jest utworzenie centralnego rejestru zdarzeń, który obsługiwałby np. RPP lub MZ, i na jego podstawie proponował rozwiązania organizacyjno-prawne – ocenia ekspert.
Czytaj również: Pozew dla szpitala zamiast poprawy jakości? Wskaźniki i ankiety trudno będzie oceniać
Pacjent szpitala musi dobrze szukać, by zgłosić zdarzenie niepożądane
Cena promocyjna: 125.1 zł
Cena regularna: 139 zł
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 83.4 zł
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.












