Od  1 lipca podmioty lecznicze muszą elektronicznie, a zatem w formie pozwalającej na wymianę danych z plików między placówkami, prowadzić część dokumentacji medycznej. Chodzi o tzw. EDM, czyli informacje o rozpoznaniu choroby, problemu zdrowotnego lub urazu, wynikach przeprowadzonych badań,  o przyczynie odmowy przyjęcia do szpitala, udzielonych świadczeniach zdrowotnych oraz ewentualnych zaleceniach - w przypadku odmowy przyjęcia pacjenta do szpitala, dla lekarza kierującego świadczeniobiorcę do poradni specjalistycznej lub leczenia szpitalnego o rozpoznaniu, sposobie leczenia, rokowaniu, ordynowanych lekach, środkach spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego i wyrobach medycznych, a także kartę informacyjną z leczenia szpitalnego, czyli popularny wypis. Zaś wszystkie podmioty muszą raportować każde zdarzenie medyczne, np. informację o wizycie pacjenta w placówce. Od początku roku skierowanie do specjalisty czy szpitala też powinno być wystawiane w formie elektronicznej, podobnie jak e-recepty. By tak było, pracownicy medyczni zarówno szpitali, jak i przychodni, muszą mieć dostęp do systemów komputerowych zintegrowanych z platformą P1 (platforma przeznaczona dla rynku ochrony zdrowia). Problem w tym, że w wielu podmiotach wciąż rządzi papier.

Czytj w LEX: Prowadzenie i udostępnianie elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) >

 

Badanie nie jest miarodajne

Z badania przeprowadzonego przez Centrum e-Zdrowie między kwietniem a majem tego roku wynika, że z cyfryzacją palcówek leczniczych nie jest dobrze. Eksperci wskazują, że badanie nie jest miarodajne, bo zostało przeprowadzone na zbyt małej próbie i wniosków nie można uogólniać. Nie zmienia to jednak faktu, że z punktu widzenia pacjentów sytuacja nie wygląda dobrze. Na ankietę odpowiedziało 5 060 ze 180 tys. podmiotów. - Dużych podmiotów, jak szpitale czy przychodnie, jest ok. 40 tys., blisko 140 tys. to praktyki prywatne. Nawet z tego punktu widzenia widać, że trudno wyciągać wnioski z badania wśród wśród 2,7 proc wszystkich podmiotów i 12 proc. dużych - wskazuje Tomasz Judycki, prezes Polskiej Izby Informatyki Medycznej. - Ankieta zobrazowała stan z kwietnia bieżącego roku - dodaje  Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.  - Tuż przed 1 lipca br. procent podmiotów implementujących niektóre funkcjonalności mógł ulec zwiększeniu. Biorąc jednak pod uwagę całość, rysuje się obraz raczej początków cyfryzacji opieki zdrowotnej, niż jej rozwiniętego stanu - przyznaje.

Czytaj w LEX: Jak zapewnić bezpieczeństwo elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) >

Z dostępem do sieci nie jest źle, gorzej z komputerami dla personelu

Z badania wynika, że jedynie w 57,7 proc. podmiotów leczniczych zagwarantowany jest dostęp do sieci komputerowej we wszystkich pomieszczeniach, gdzie przetwarzana jest dokumentacja medyczna.  W przychodniach zaś, w zależności od rodzaju świadczeń, dostęp jest na poziomie 50-60 proc. pomieszczeń. - Jeśli chodzi o infrastrukturę, wynik można uznać za zadowalający - ocenia Andrzej Cisło. Tyle, że jedynie w 68 proc. podmiotów wszyscy pracownicy medyczni mają dostęp do komputera, zdecydowana większość - w prawie 22 proc. W blisko 10 proc. ankietowanych placówek personel medyczny nie ma dostępu do komputera. Zdaniem Andrzeja Cisło dużo gorzej jest już z posiadanymi narzędziami do prowadzenia dokumentacji elektronicznej.

Czytaj w LEX: Jak zarządzać ryzykiem prawnym w placówce medycznej? >

Przychodniom daleko do elektronicznego dokumentowania wizyt pacjentów

Autorzy raportu przyznają, że jedną z najważniejszych kwestii, biorąc pod uwagę dostosowanie do wymogów ustawowych w zakresie EDM, jest posiadanie rozwiązania IT pozwalającego na prowadzenie dokumentacji w postaci elektronicznej oraz przetwarzanie jednostkowych danych medycznych, np. prowadzenie elektronicznego rekordu pacjenta w systemie szpitalnym/gabinetowym, pod którym są dane kliniczne, przebieg leczenia, wyniki procedur, np. wyniki badań laboratoryjnych, obrazy diagnostyczne.  Należy tu pamiętać, że dokumentacja elektroniczna, np. karta pacjenta prowadzona w systemie informatycznym, nie musi być EDM. Aby dokumentację z komputera w szpitalu czy przychodni można było nazwać EDM, musi ona być prowadzona w takim standardzie, że może być wysłana na platformę P1 i pobrana przez inną placówkę.

Sprawdź w LEX: Czy dokument medyczny w postaci papierowej, po odwzorowaniu cyfrowym przez rejestratorkę staje się oryginałem jeżeli zostanie opatrzony przez nią kwalifikowanym podpisem elektronicznym? >

Na kilka tygodni przed wejściem w życie przepisów o EDM tylko 68 proc. wszystkich ankietowanych podmiotów zadeklarowało, że ma narzędzia IT do elektronicznego prowadzenia dokumentacji. To jedynie o 2,25 proc. więcej niż w 2019 roku. W tej kategorii dobrze wypadają szpitale - oprogramowanie ma 81 proc. ankietowanych, a gorzej przychodnie specjalistyczne i podstawowej opieki zdrowotnej - ma je odpowiednio 67 proc. i 65 proc. Jaką dokumentację prowadzą w formie elektronicznej? To zależy od rodzaju placówki. 69 proc. ankietowanych szpitali twierdzi, że: karta informacyjną z leczenia szpitalnego, a 62 proc. tak ma przygotowana informację dla lekarza kierującego świadczeniobiorcę do poradni specjalistycznej lub leczenia szpitalnego o rozpoznaniu, sposobie leczenia, rokowaniu, ordynowanych lekach. Tutaj źle wypadają przychodnie świadczące ambulatoryjną opiekę specjalistyczną (AOS) - 50 proc. nie ma e-informacji dla lekarza kierującego AOS. Jak zauważa Andrzej Cisło - zakładając, że mamy do czynienia z forpocztą cyfryzacji, cały czas uwagę zwraca dość niski procent podmiotów prowadzących typowe dla swoich rodzajów świadczeń dokumenty EDM (informacja lekarza specjalisty dla lekarza kierującego - w przypadku AOS , czy karta opisu badań diagnostycznych lub laboratoryjnych - dla pracowni laboratoryjnych i diagnostycznych). W tym drugim przypadku poziom cyfryzacji nawet w szpitalach nie przekracza 37 proc. Tyle samo POZ ma elektroniczny dostęp do badań laboratoryjnych wraz z ich opisem.

Czytaj: Elektroniczna dokumentacja medyczna – nie jest tak dobrze, jak mówi rząd >>

 

 

Jarosław Greser, Katarzyna Kokocińska

Sprawdź  

Kuleje elektroniczna wymiana dokumentacji

Nic dziwnego więc, że aż 93 proc. podmiotów udostępnia dokumentację medyczną, którą prowadzi elektronicznie w formie... papierowej. Po prostu drukują ją dla pacjenta - a to właśnie ma zmienić EDM. Chodzi o to, by już nie drukować, ale przesyłać cyfrowe pliki. 37 proc. eksportuje dokumenty na nośnik, a tylko 15 proc. udostępnia przez system wersję elektroniczną. Co więcej, aż 89 proc. badanych nie wdrożyło usług elektronicznych przeznaczonych dla innych podmiotów leczniczych, usługi te funkcjonują jedynie w około 11 proc. ankietowanych placówek. 65 proc. nie stosuje standardu HL7 CDA umożliwiającego właśnie elektroniczną wymianę danych.
-
Większość podmiotów nie wdrożyło tych usług - przyznają autorzy raportu. Najwięcej zakładów, które udostępniają swoje dane innym występuje wśród pracowni diagnostycznych i obrazowych – prawie 24 proc. oraz szpitali – około 20 proc. - Jak już wspomniałem, te dane nie są miarodajne - mówi Tomasz Judycki. - Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że w szpitalach, większych przychodniach proces informatyzacji jest zaawansowany, ale to raptem ok. 2 tys. podmiotów. Obecnie prowadzimy prace , by wyniki laboratoryjne i obrazowe trafiały do systemów szpitalnych i gabinetowych w standardzie HL7CDA - dodaje.

Sprawdź w LEX: Czy wydruk graficzny EDM musi być zgodny z elektronicznym wzorem dokumentu? >

Jedynie 44 proc.  wszystkich ankietowanych podmiotów posiada repozytorium EDM, rozumiane jako miejsce składowania dokumentów elektronicznych wraz z metadanymi na potrzeby ich wyszukiwania przez inne podmioty. To jedynie o 1,5 proc. więcej niż w 2019 roku.  Część dostawców usług umożliwia przechowywanie jej w chmurze, ale nie wszyscy. Taka usługa ponadto kosztuje. - Mamy więc sytuację, w której część placówek medycznych dysponuje oprogramowaniem w postaci systemów gabinetowych, ale zaledwie niewielki procent tych systemów zawiera w sobie repozytorium EDM, bez którego wymiana dokumentów nie istnieje - tłumaczy wiceprezes Cisło. Z danych NRL wynika, że 15 programów dla gabinetów stomatologicznych - bazy danych oferuje tylko 8, w tym połowa w chmurze, a połowa lokalnie. Jak słusznie zauważa też Cisło ktoś, kto miał narzędzia i infrastrukturę już w 2019 roku - ma je do tej pory. - Jest to więc grupa podmiotów, które dość wcześnie przeprowadziły cyfryzację i obraz kreowany przez tę ankietę nie odpowiada raczej ogółowi podmiotów - dodaje. 

Z ankiety wynika też, że w kwietniu 6,52 proc. placówek wdrożyło indeksowania EDM w Systemie e-Zdrowia (P1) i jej wymiany z innymi podmiotami oraz raportowania zdarzeń medycznych, blisko 19 proc. było do tego gotowych, 18 proc. zadeklaruje wdrożenie w ostatnim kwartale tego roku, a kolejne 23 proc. może zrobi to w 2022 roku. Co gorsza, tylko 67,39 proc. ankietowanych ma rozwiązanie IT do wystawiania i przyjmowania obowiązujących od stycznia 2021 roku e-skierowań.  

Czego w raporcie zabrakło

Andrzej Cisło zwraca uwagę na to, czego nie skomentowano w analizie.  W ankiecie padło pytanie o to, z  usług jakiego dostawcy oprogramowania korzysta podmiot w zakresie wdrożenia funkcjonalności do wymiany elektronicznej dokumentacji medycznej i raportowania zdarzeń medycznych, z prośbą o podanie nazwy dostawcy, ale informacji o odpowiedziach  raporcie nie ma. - Oczywiście mógłby paść zarzut, że publikacja wyników ankiety w tej części byłaby swego rodzaju „lokowaniem produktu” . Niemniej z jakiegoś powodu to pytanie w ankiecie zadano. Ciekawe byłyby dane o strukturze  dostawców pod kątem programów autorskich (dedykowanych danemu podmiotowi) i uniwersalnych, a w tej ostatniej grupie - dane o liczbie dostawców, z której to liczby można by wyciągnąć wnioski (potwierdzić lub oddalić obawy) co do stopnia monopolizacji rynku oprogramowania medycznego - mówi Andrzej Cisło. CeZ zapytał też podmioty, czy w umowie z dostawcą oprogramowania znajdują się zapisy dotyczące wprowadzania modyfikacji w przypadku zmian legislacyjnych, np. czy przedmiotowe zmiany związane z obowiązkiem wymiany EDM i raportowania ZM?  Można było wybrać jedną z czterech odpowiedzi:

  • Nie, Umowa z dostawcą oprogramowania nie zawiera takich zapisów
  • Tak, Umowa wskazuje, że modyfikacje systemu w przypadku zmian legislacyjnych odbywają się na koszt dostawcy oprogramowania
  • Tak, Umowa wskazuje, że modyfikacje systemu w przypadku zmian legislacyjnych odbywają się na koszt podmiotu
  • Umowa wskazuje inne rozwiązanie"

Niestety, w raporcie nie ma ani słowa o udzielonych odpowiedziach, choć wielu dyrektorów skarży się, że umowy nie zawierają zapisów zobowiązujących do dostosowania oprogramowania na koszt dostawcy, co podraża koszty informatyzacji. - Skoro obowiązki usługodawców  dynamicznie się zmieniają , to zabezpieczenie w umowach wykonania aktualizacji do bieżących wymogów jest kwestią bezpieczeństwa finansowego podmiotów. Brak w umowach odpowiednich gwarancji może być jednym z czynników hamujących postęp reformy - ocenia Andrzej Cisło.