720 zł dostanie z dobę gotowości do pracy  firma świadcząca usługi transportu sanitarnego. Zaś 430 zł zapłaci NFZ placówce medycznej za osobodzień hospitalizacji pacjenta poddawanego leczeniu na koronawirusa. Takie rozwiązania przewiduje właśnie opublikowane zarządzenie prezesa Funduszu w sprawie zasad sprawozdawania oraz warunków rozliczania świadczeń opieki zdrowotnej związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19.

Zarządzenie reguluje wynagradzanie placówek medycznych, które nie mają kontraktu z NFZ, nie znajdują się w sieci szpitali a są wpisane w rejestry jednostek medycznych wojewody. Zgodnie bowiem ze specustawą dotycząca koronawirusa, prezes NFZ określa zasady sprawozdania i rozliczania świadczeń udzielonych pacjentom w związku z leczeniem koronawirusa. Minister zdrowia powinien wydać też stosowane rozporządzenie dotyczące  stawek za wykonane usługi. Rozporządzenia na razie brak. Wysokość wynagrodzenia określił prezes NFZ w zarządzeniu. Wynika z niego, że firma posiadająca karetki do transportu sanitarnego zostanie wynagrodzona kwotą 720 zł za dobę gotowości do pracy. 180 zł za dzień hospitalizacji chorego otrzyma zaś placówka medyczna, w której znajdzie się pacjent podejrzany o zachorowanie na koronawirusa.  Do hospitalizacji chorych lub pozostawania w gotowości do pracy będzie mógł placówkę medyczną zobowiązać wojewoda.

Prywatne szpitale na razie nie włączone w walkę z koronawirusem

Na razie, 16 pacjentów z  potwierdzonym wystąpeniem u nich COVID-19  przebywa na oddziałach zakaźnych szpitali posiadających kontrakt z NFZ. W szpitalu zakaźnym na warszawskiej Woli jest ich dwóch. Placówka dysponuje jednym oddziałem przeznaczonym dla osób podejrzanych zachorowanie na koronawirusa- Jak będzie trzeba, zamkniemy kolejne odziały. Ale my nie jesteśmy przygotowani na taką epidemię jak we Włoszech. Najgorszy problem mógłby być z oddziałami intensywnej terapii- mówi lekarka pracująca w warszawskim szpitalu.

Na oddziałach intensywnej terapii brakuje przede wszystkim respiratorów. Tymczasem one są potrzebne głównie do ratowania życia osób chorych na koronawirusa, zwłaszcza starszych. - Bo u tej grupy pacjentów choroba przebiega najostrzej, wywołuje zapalenie płuc i potrzebna jest zastępcza terapia oddechowa.  Gdy pracowałem od oddziale ratunkowym nie raz dochodziło do sytuacji, w której pacjenta na intensywną terapię z SOR nie przyjmowaliśmy bo brakowało  nam respiratorów - mówi Bartosz Fiałek, lekarz z Porozumienia Rezydentów.

Prywatne szpitale też nie będą miały lekarzy

Problemem może być również brak lekarzy, którzy będą świadczyć pomoc w prywatnych placówkach medycznych, zobowiązanych ewentualnie do włączenia się w walkę z epidemią koronawirusa. Lekarzy ze specjalizacją w chorobach zakaźnych jest w Polsce 1222. Ministerstwo Zdrowia podaje też, że mamy 79 oddziałów zakaźnych z ponad 2900 łóżkami. Trwają analizy prowadzone przez wojewodów w zakresie możliwości przekształcenia w innych szpitali w szpitale zakaźne. To jest pomysł ministra zdrowia na zapobieżenie brakom miejsc w jednostkach zakaźnych. Szpital w Ostródzie już został przekształcony. Tu trafiają pacjenci z podejrzanymi objawami, którzy mogą okazać się nosicielami koronawirusa. Wcześniej był to szpital, który przyjmował chorych z innymi problemami zdrowotnymi.

 -Tylko problem polega na tym, że nam w systemie brakuje obecnie 68 tys. lekarzy. To nie jest tak, że rząd zyska dodatkowe siły, miejsca, zobowiązując do świadczenia usług prywatne jednostki. Większość lekarzy pracuje w dzień w publicznych szpitalach a po południu w prywatnych przychodniach. Ja tak działam. Jeśli w tych publicznych szpitalach lekarz będzie poddany kwarantannie bo miał styczność z zarażonymi pacjentami, to nie pojedzie do prywatnej jednostki- zauważa Bartosz Fiałek.

 

-Ja się liczę z tym, że mogą mnie zamknąć na tydzień w szpitalu. Już i tak trzy razy w tygodniu pracuję tu po 12 godzin - mówi lekarka z warszawskiego szpitala zakaźnego

Resort zdrowia poszukuje anestezjologów

Zaś minister zdrowia Łukasz Szumowski zapytany w poniedziałek podczas konferencji prasowej o to czy w Polsce mamy wystarczającą liczbę specjalistów zajmujących się chorobami zakaźnymi powiedział, że resort analizuje zasoby ludzkie i sprzętowe, by zapewnić optymalną opiekę nad pacjentami zarażonych koronawirusem. – Analizujemy możliwości koncentracji pracy m.in, anestezjologów, którzy mają doświadczenie w leczeniu RDS'u, czyli tego stanu niewydolności oddechowej, do którego prowadzi niestety, u osób starszych, zarażenie koronawiursem – powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Łukasz Szumowski.

Lekarze zauważają, że u nas za późno zostały podjęte działania zapobiegawcze rozprzestrzenianiu się epidemii. -Zaraz tylko jak zaczęły docierać informacje z Włoch, trzeba było poddać osoby wracające z ferii, z innych wyjazdów badaniom na obecność koronawirusa. Rząd za późno podjął działania. Za mało, bo tylko 13 laboratoriów w Polsce, wykonuje te testy - podsumowuje Bartosz Fiałek.

Prawie pół tysiąca hospitalizowanych, tysiąc w kwarantannie

Jak poinformowało Ministerstwo Zdrowia, do 9 marca, 467 osób w kraju było hospitalizowanych z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, a 1014 objęto kwarantanną. 7110 przebywało pod nadzorem epidemiologicznym. 

W Polsce jak dotąd potwierdzono 17 przypadków koronawirusa.