Samorządowcy w swoim liście zaapelowali o to, aby rząd poręczył kredyt, jaki chcą zaciągnąć szpitale z województwa lubelskiego. Otrzymali właśnie odmowną odpowiedź od ministra zdrowia. Szef resortu powołuje się na to, że  nakłady na zdrowie i tak będą się zwiększać do 6 proc. PKB docelowo. Poza tym rząd prowadzi rozmowy z Bankiem Światowym i Bankiem Gospodarstwa Krajowego na temat restrukturyzacji zobowiązań szpitali.

- Nam ta odpowiedź nic nie daje. Sami musieliśmy więc udzielić jednemu ze szpitali pożyczki w kwocie 6 mln zł. Musimy je ratować, bo nasze szpitale wojewódzkie mają łącznie 600 mln zł długu. Porozumieliśmy się z bankiem PEKAO S.A. co do tego, iż mógłby udzielić placówkom medycznym kredytu w wysokości obecnego zadłużenia z sześcioletnim okresem karencji na spłatę. W 2024 r. mają wzrosnąć wydatki na ochronę zdrowia i wyniosą 6 proc. PKB. Szpitale będą miały więc środki na spłatę zadłużenia - mówi Andrzej Bartkowski, wicemarszałek województwa lubelskiego.

Na długi ma pomóc Agencja Restrukturyzacji Szpitali czytaj tutaj>>

Wicemarszałek tłumaczy, że teraz sama obsługa długu, czyli spłata odsetek, kosztuje Szpital im. kardynała Wyszyńskiego w Lublinie 14 mln zł rocznie.

- Gdyby szpital nie musiał na razie zwracać tych pieniędzy bankowi już zyskałby płynność finansową i miał na bieżące opłaty dla kontrahentów, na pensje oraz Fundusz Pracy- dodaje wicemarszałek Bratkowski.

 


Niezapłacone nadryczałty

Sam szpital im. Jana Bożego w Lublinie ma 200 mln zobowiązań. Pogrąża go to, że prowadzi oddział ratunkowy, który generuje nadryczałty. Tych NFZ nie płaci. Poza tym Fundusz wyliczył temu podmiotowi leczniczemu ryczałt niższy niż jego potrzeby bo na poziomie wykonania kontrakt z 2015 r. - Szkopuł w tym, iż placówka mocno na tym straciła, gdyż był to rok, w którym wchłonęła lubelski szpital kolejowy i przez te zmiany nie wykonała wszystkich zakontraktowanych świadczeń - dodaje wicemarszałek Bartkowski.

W bardzo złej kondycji finansowej  jest też Lubelskie Centrum Onkologii, zadłużone m.in. przez fakt, iż NFZ płaci mu z dużym opóźnieniem za programy lekowe.

Pięćdziesiąt szpitali generuje 80 proc. długów - czytaj tutaj>>

Szpitale w województwie lubelskim są odzwierciedleniem tego co się dzieje w podmiotach leczniczych w całej Polsce. Zadłużenie placówek medycznych zaczęło w ciągu ostatniego roku rosnąć i wynosi obecnie 11, 8 mld zł. To dane Ministerstwa Zdrowia z pierwszego kwartału 2018 r. Rok temu, w tym samym okresie, zadłużenie podmiotów leczniczych wynosiło zaś 11, 2 mld zł. W ciągu kwartału zadłużenie wzrosło o prawie 90 mln zł.

Dotacja jako sposób finansowania działalności szpitali czytaj tutaj

Interwencjonizm państwowy

- Bardzo dobrze, że samorządy podejmują takie inicjatywy i apelują do rządu o wsparcie. Zresztą to sami rządzący doprowadzili do takiej sytuacji. Interwencjonizm państwowy w sytuację kadrowo-płacową szpitali odbywa się na  na skalę nie spotykaną dotychczas.

Państwo przecież gwarantuje wyższe pensje lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym i owszem daje na płace zasadnicze, ale już pochodne  pensji i wynikające z nich wyższe stawki choćby za dyżury, to problem pozostawiony dyrektorowi szpitala- tłumaczy Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich ds. ochrony zdrowia i legislacji.

Zdaniem eksperta pożyczki jakie szpitale będą zaciągać rozwiążą tylko problem doraźnie. -A tu potrzeba zrównoważonego, wielonarzędziowego wspierania restrukturyzacji w szpitalach. Rozumiem przez to, iż np. NFZ dofinansuje świadczenia przynoszące szpitalom starty finansowe a bardzo potrzebne pacjentom i wręcz deficytowe jak np. zol-e czy internę. Bo to właśnie te obszary lecznictwa generują podmiotom leczniczy długi - tłumaczy Marek Wójcik.

Faktycznie dyrektorzy szpitali powiatowych, które  świadczą  dobrze opłacane przez NFZ usługi medyczne i procedury, nie wiedzą co to są długi. - Nie borykamy się z problemem zobowiązań, ponieważ dobrze wycenione świadczenia równoważą nam te mniej opłacalne. Np. mamy słabo wycenioną nefrologię z bardzo skomplikowanymi przypadkami pacjentów, ale równoważy ją za to dobrze opłacana przez NFZ dializoterapia. Na bieżąco też monitorujemy koszty i nie outsorcujemy żadnych usług, bo to się nam nie opłaca- mówi Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim.

 

Toną szpitale rządowe

Takie jednostki jak ta z województwa mazowieckiego są jednak w mniejszości. Do najbardziej zadłużonych placówek należą szpitale kliniczne należące do uniwersytetów medycznych oraz instytuty, dla których organem założycielskim jest minister zdrowia. Mają ponad 500 mln zobowiązań do spłaty z terminem na już.

Być może szpitalom znów będzie potrzebny plan ratunkowy o jakim wspomina Marek Wójcik. W latach 2009 -2015 szpitale, które samorządy przekształcały w spółki prawa handlowego mogły skorzystać ze wsparcia państwa i liczyć na umorzenie zobowiązań publiczno prawnych. Choćby tych wobec ZUS. Placówki medyczne skorzystały w ten sposób z czteromiliardowego wsparcia ze strony Państwa. Rząd PiS zniósł jednak  m.in.  samorządom obowiązek likwidacji lub obowiązkowego  zadłużonych przekształcania szpitali i w tych nastąpiło pewne uśpienie. Teraz właściciele szpitali, w tym samorządy znów wołają o pomoc.