Na nową ustawę diagności laboratoryjni czekają już blisko 10 lat, ale do tej pory, ani za rządów PO, ani PiS nie udało się jej uchwalić. Ostatnio jednak widać, że Ministerstwo Zdrowia patrzy przychylnym okiem na diagnostów laboratoryjnych. Na przykład przeznaczyło blisko 25 milionów złotych na szkolenia dla nich, a w środę projekt ustawy o medycynie laboratoryjnej mającą zastąpić obowiązującą już od ponad 20 lat ustawę o diagnostyce laboratoryjnej, skierowało już na Komitet Stały Rady Ministrów, skierowało już na Komitet Stały Rady Ministrów. Jest szansa, że w przyszłym tygodniu trafi na rząd. Nowe prawo ma zacząć obowiązywać po miesiącu od publikacji w Dzienniku Ustaw.

 

Nowa ustawa dla diagnostów laboratoryjnych

- Jeśli ten projekt zostanie uchwalony, to będzie niebywały sukces naszego środowiska – mówi Prawo.pl Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. – Na tę ustawę czekamy już dekadę, pierwsze przymiarki do niej były już za czasów rządów PO, kolejne za rządów PiS A skoro teraz przeszła już przez Komisję Prawniczą, to bardzo liczę na to, że wkrótce trafi do Sejmu – dodaje.

Za projekt nowej ustawy o medycynie laboratoryjnej odpowiedzialny jest wiceminister Piotr Bromber. Zastąpi ona ustawę z 27 lipca 2001 r. o diagnostyce laboratoryjnej. Jak czytamy w uzasadnieniu, główne założenia i cele ustawy o diagnostyce laboratoryjnej nie uległy zmianie, jednak z uwagi na postęp wiedzy w dziedzinie medycyny laboratoryjnej konieczne stało się opracowanie nowej regulacji. Jakie najważniejsze zmiany wprowadza?

Kto może być diagnostą, co jest materiałem biologicznym

Zgodnie z projektem, tytuł diagnosty laboratoryjnego będą mogły uzyskać wyłącznie osoby, które ukończyły studia wyższe na kierunku analityka medyczna lub medycyna laboratoryjna. Natomiast osobami uprawnionymi do samodzielnego wykonywania wszystkich czynności medycyny laboratoryjnej w laboratoriom będzie diagnosta laboratoryjny oraz lekarz  z odpowiednią specjalizacją.  Osoby, które posiadają tytuł magistra w zakresie biologii, biologii medycznej, mikrobiologii lub mikrobiologii medycznej lub biotechnologii, lub biotechnologii medycznej, będą mogły jedynie wykonywać czynności medycyny laboratoryjnej pod nadzorem diagnosty laboratoryjnego. Jak jednak zauważa radca prawny Jakub Kowalski, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes, wśród kierunków studiów brakuje jeszcze chemii i chemii medycznej. 

Aby mieć prawo do samodzielnej pracy, ale  wyłącznie w zakresie uzyskanej specjalizacji, będą musiały uzyskać tytuł specjalisty w dziedzinie mikrobiologii lub toksykologii. Jak tłumaczy prezes Niewiadomska, nie wystarczą już studia podyplomowe oraz uzyskanie tytułu specjalisty, przez osoby nieposiadające wykształcenia medycznego, aby zostać diagnostą laboratoryjnym. Projektodawca proponuje, aby okres przejściowy na uzyskanie prawa wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnych na dotychczasowych zasadach obowiązywał do dnia 31 grudnia 2028 r.  

Z punktu widzenia laboratoriów ważne jest też definicja materiału biologicznego.  Zgodnie z projektem jest nim materiał pochodzący od człowieka.  - Przy takiej definicji  brakuje czynności polegających na "badaniu innego rodzaju materiału w celach związanych z medycyną, leczeniem, a taki punkt pozwalałby ująć badania jałowości, które też są wykonywane - wyjaśnia mec. Kowalski. I dodaje, że w projekcie pojawia się nowość, czyli definicja POCT. Jest to badania wykonywane przez personel medyczny w miejscu opieki nad pacjentem, a zatem nie w laboratorium.

Spór o definicję diagnosty

Przypomnijmy, że definicja diagnosty budziła do tej pory duże kontrowersje. Obecnie w laboratoriach diagnostami mogą być absolwenci medycyny laboratoryjnej, którą studiuje się na uczelniach medycznych, jak i osoby nieposiadające wykształcenia medycznego po ukończeniu studiów podyplomowych z analityki medycznej. Środowisko diagnostów od dawna nie zgadzało się z tym podejściem wskazując na konieczność zapewnienia odpowiedniej jakości i jednolitości kształcenia, analogicznie jak w przypadku innych zawodów medycznych np. lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów. Diagności wskazują również na kolizję dotychczasowych przepisów ze standardami kształcenia diagnostów laboratoryjnych, które wynikają z  przepisów o szkolnictwie wyższym obowiązujących od 2018 roku.

Z drugiej strony laboratoria, m.in. Laboratoria SYNEVO, w trakcie konsultacji podkreślały, że obecnie coraz częściej odczuwają problemy kadrowe. - Diagności laboratoryjni niechętnie podejmują pracę w zawodzie, głównie z powodów ekonomicznych. W to miejsce mogliby wchodzić absolwenci biologii, biotechnologii i inni. Projekt ustawy powinien zapewniać szerszą możliwość uzyskiwania przez te osoby prawa wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego, np. poprzez przejście dodatkowego kształcenia – zwracały uwagę Laboratoria Synevo. Zgodnie z projektem będą mogli być diagnostą, ale po ukończeniu specjalizacji.

Z tym podejściem nie zgadza się jednak środowisko diagnostów laboratoryjnych uznając, że kwestie ekonomiczne i oszczędności nie mogą być ważniejsze od bezpieczeństwa pacjentów, które gwarantuje zatrudnienie  profesjonalnie przygotowanego diagnosty laboratoryjnego.-  Nie ma problemu liczby diagnostów laboratoryjnych chętnych do pracy, istnieje za to problem oporu pracodawców w odniesieniu do właściwego wynagradzania naszej grupy zawodowej – wskazuje Niewiadomska. Problem ten jednak zaczyna być powoli rozwiązywany dzięki obowiązywaniu ustawy o najniższych wynagrodzeniach medyków, która dotyczy również prywatnego  sektora ochrony zdrowia - dodaje.

Nowym rozwiązaniem jest umożliwienie diagnoście laboratoryjnemu legitymującemu się dorobkiem naukowym lub zawodowym w danej dziedzinie medycyny laboratoryjnej uznanie go za równoważny ze zrealizowaniem programu szkolenia specjalizacyjnego. Ponadto projekt wymaga zarówno od diagnostów jak i pozostałych osób wykonujących czynności w laboratorium ustawicznego szkolenia. Z tym, że na samokształcenie czy uczestnictwo w kursach zyskają rocznie 6 dni urlopu szkoleniowego. Będzie płatny według zasad obowiązujących przy obliczaniu wynagrodzenia za urlop wypoczynkowy.

 


Wymagania dla kierownika złe dla małyc

Projekt ustawy wprowadza wymagania kwalifikacyjne dla kierownika laboratorium. Takie stanowisko będzie mógł pełnić jedynie diagnosta laboratoryjny lub lekarz z odpowiednią specjalizacją zatrudniony na podstawie umowy o pracę w pełnym wymiarze czasu pracy. Co więcej, kierownikiem w pełnym wymiarze godzin pracy będzie można być tylko w jednym laboratorium. - W związku z tym, optymalne działanie laboratoriów w sposób bezpośredni przełoży się na bezpieczeństwo i wiarygodność wyników badań, a w konsekwencji na jakość udzielanych świadczeń, jak również przyniesie wymierne korzyści finansowe – czytamy w uzasadnieniu. Tyle, że jak zauważa mec. Kowalski nie każde laboratorium pracuje w pełnym wymiarze godzin. -  Choćby działały dwie godziny w tygodniu, to zgodnie z projektem muszą zatrudnić kierownika na pełny etat. W praktyce będą płacić kierownikowi za tzw. puste godziny, co będzie nieopłacalne. Tymczasem zakres pracy kierownika zależy od m.in. od liczby wykonywanych badań. Można więc zapisać, że w przypadku takiej i takiej liczby wymagany jest kierownik na 1/5 etatu, takiej i takiej na 1/2 etatu, a dopiero przy takiej na pełny etat  - tłumaczy mec. Kowalski.

Prawo do własnej praktyki

Projekt przewiduje też zmiany w ustawie o działalności leczniczej, które umożliwiają wykonywanie zawodu diagnosty laboratoryjnego w formie jednoosobowej działalności gospodarczej jako indywidualna i grupowa praktyka zawodowa. Diagności laboratoryjni wykonujący zawód w ramach praktyki zawodowej podlegaliby wpisowi do rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą prowadzonego przez Krajową Radę Diagnostów Laboratoryjnych. Z kolei za sprawą zmian w Kodeksie spółek handlowych, diagnosta laboratoryjny będzie mógł, tak jak lekarz, czy adwokat zostać partnerem w spółce osobowej. - To nowe, dobre rozwiązanie, które tak naprawdę zrównuje status diagnostów z lekarzami czy pielęgniarkami - mówi Jakub Kowalski.  Tak zresztą zmianę uzasadnia ustawodawca. - Wprowadzenie tej regulacji, zrównałoby w prawach diagnostów z innymi zawodami medycznymi zrzeszonymi w korporacjach zawodowych, tj. z lekarzami, lekarzami dentystami, pielęgniarkami, położnymi i fizjoterapeutami – czytamy w uzasadnieniu.

Inaczej na sprawę patrzy Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, obecnie dyrektor  ds. korporacyjnych ALAB Laboratoria. – To jest zamykanie, a nie otwieranie zawodu. By prowadzić działalność, będzie trzeba zostać wpisanym do rejestru, dochodzą więc dodatkowe wewnętrzne procedury, co raczej utrudnia, niż ułatwia działanie – kwituje Szulc. Inaczej na sprawę patrzy mec. Kowalski.