Naczelna Rada Lekarska zauważa, że zgodnie z unijnymi przepisami samorząd lekarski jest organem właściwym w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych lekarzy, a w szczególności zaświadczeń potwierdzających zgodność odbytego w Polsce szkolenia (studia lekarskie) z wymogami określonymi w art. 24 dyrektywy 2005/36/WE Parlamentu Europejskiego w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych. Jednocześnie - jak podkreśla NIL - art. 24 - stanowi, że kształcenie lekarzy na podstawowym poziomie obejmuje co najmniej pięć lat studiów (5,5 tys. godzin kształcenia praktycznego i teoretycznego) „prowadzonego na uniwersytecie lub pod jego nadzorem”.

Czytaj także na Prawo.pl: Nauka anatomii ze slajdów, zamiast w prosektorium - lekarze obawiają się o standardyc>>

 

Jak wylicza NIL, obecnie studia lekarskie prowadzone są w Polsce na 23 uczelniach, z których 19 ma status uniwersytetu, a cztery – nie:

  • Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie
  • Uczelnia Łazarskiego w Warszawie
  • Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach (obecnie: Akademia Śląska)
  • Uczelnia Medyczna im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie

Dlatego samorząd lekarski zaniepokojony otwieraniem kierunków lekarskich na kolejnych uczelniach, w tym zawodowych, zwrócił się do urzędników Komisji Europejskiej o wyjaśnienia. 

Sprawdź w LEX: Jakie procedury oraz dokumenty są niezbędne w przypadku zatrudnienia lekarzy - obywateli Włoch - na podstawie umowy cywilnoprawnej? >

Dyrektywa unijna nie zabrania kształcenia lekarzy poza uniwersytetami

Komisja Europejska - w odpowiedzi na prośbę NRL - przypomniała, że zgodnie z unijną dyrektywą (art. 24 ust. 2 dyrektywy 2005/36/WE), kształcenie medyczne na podstawowym poziomie powinno obejmować łącznie co najmniej pięć lat studiów, co można również wyrazić za pomocą równoważnych punktów ECTS, oraz powinno składać się z co najmniej 5500 godzin zajęć teoretycznych i praktycznych "prowadzonych na uniwersytecie lub pod jego nadzorem".

 


- Oznacza to, że dyrektywa nie zabrania państwom członkowskim upoważniania instytucji innych, niż uniwersytety do prowadzenia takiego kształcenia medycznego na poziomie podstawowym, o ile ich działalność prowadzona jest pod nadzorem uniwersytetu oraz spełnione są istotne wymagania dotyczące treści studiów - stwierdziła KE. KE podkreśliła również, że art. 24 określa "zharmonizowane minimalne wymogi dotyczące kształcenia, mające zastosowanie do kształcenia medycznego na podstawowym poziomie".

Komisja Europejska odniosła się też do kwestii czterech polskich instytucji edukacyjnych, które nie są uniwersytetami, ale są upoważnione do prowadzenia kształcenia medycznego na podstawowym poziomie w Polsce i wydawania dyplomów z podstawowym stopniem medycznym.

- Dyrektywa nie zawiera żadnej definicji pojęcia "uniwersytet". Istotnie, zgodnie z art. 165 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, państwa członkowskie są odpowiedzialne za organizację swoich systemów edukacyjnych. W związku z tym nie można wykluczyć, że wyższa uczelnia, która nie jest formalnie nazywana uniwersytetem, może spełniać dokładnie taki sam status, cel i funkcję  - wskazała KE.

Ministerstwo Zdrowia komentuje odpowiedź KE

- Uspokajamy wszystkie uczelnie prowadzące kierunki lekarskie i zamierzające stworzyć takie kierunki, że stanowisko Komisji oraz przepisy prawa jasno wskazują, że proces kształcenia jest wyłączną kompetencją kraju członkowskiego. Wszystkie szkoły wyższe, które kształcą medyków, bez względu na nazwę, mają ten sam status - skomentowała rzecznik prasowa MEiN Adrianna Całus-Polak.

Dla KE nazwa nie ma znaczenia - ważna jest jakość kształcenia

W rozmowie z Prawo.pl prof. Hubert Izdebski zaznaczał, że to, czy mówimy o uniwersytecie czy akademii nie ma większego znaczenia. - Przecież do niedawna lekarze studiowali na akademiach medycznych - i w załączniku do podstawowej w tym zakresie unijnej dyrektywy 2005/36/WE powołuje się także na akademie medyczne  Istotne jest to, czy państwo polskie zapewnia jakość kształcenia i ją kontroluje - podkreśla. 

Otwieranie kierunków lekarskich na kolejnych uczelniach wzbudza sprzeciw środowiska lekarskiego. W ocenie lekarzy zwiększanie liczby absolwentów nie rozwiąże problemów kadrowych w publicznej ochronie zdrowia. Zaznacza też, że istnieją wątpliwości  do kwestii związanych z zapleczem dydaktycznym, które nie jest przystosowane do systemu kształcenia podyplomowego. W efekcie może to skutkować obniżeniem poziomu wiedzy i nieprzygotowaniem do należytej opieki nad pacjentami, a co za tym idzie – zmniejszeniem bezpieczeństwa pacjentów i jakości świadczeń zdrowotnych. (pap/kn)