Józef Kielar: Czy jako lekarz z długoletnim doświadczeniem popełnił pan błąd w sztuce medycznej i jakie były tego reperkusje?

Krzysztof Bukiel: Trudno mi powiedzieć. Raz miałem taki przypadek, że córka pacjenta twierdziła, że popełniłem błąd nie rozpoznając zawału serca u jej ojca, ale skończyło się na przesłuchaniu u prokuratora, bo zarzut był zupełnie bezzasadny. A inne przypadki ? Nigdy takiego zarzutu nie miałem, może kiedyś sugestię ordynatora, że dałem za dużą dawkę leku, co mogło spowodować pewne powikłanie u chorego – byłem wtedy jeszcze zupełnie początkującym lekarzem. Na pewno miałem nietrafione rozpoznania, ale szczęśliwie nie skończyły się one tragicznie (przynajmniej nic o tym nie wiem).

Czytaj także: Lekarze nie chcą odpowiadać karnie za błędy. Muszą przekonać do tego ministra sprawiedliwości>>
Czytaj też: Przegląd spraw sądowych w kontekście najczęściej spotykanych błędów medycznych >>>

Trzydzieści lat temu do sądów wpływało pięć razy mniej pozwów dotyczących błędów w sztuce medycznej niż obecnie. Niewątpliwie poszkodowani pacjenci stali się bardziej roszczeniowi, ale bardziej niepokoi mnie skala tego zjawiska, gdyż szacowana liczba tych błędów wynosi około 30 tysięcy rocznie.

Nie jestem na tyle kompetentny, żeby ocenić, czy są to faktycznie błędy czy tylko wyobrażenie pacjentów (lub ich rodzin), że to były błędy. Niewątpliwie ludzie są bardziej roszczeniowi, mają też łatwiejszy dostęp do popularnej wiedzy medycznej, co skłania ich do kontrolowania tego co robią lekarze i wyciągania swoich, niekiedy błędnych wniosków.

Czytaj też: Odpowiedzialność za nieudzielenie pomocy przez lekarza a błąd medyczny >>>

 


Jak pan ocenia pomysł obowiązkowego prowadzenia rejestru zdarzeń niepożądanych przez szpitale, które będzie można zgłaszać także anonimowo?

Wydaje się, że to jest dobre rozwiązanie, bo może stanowić podstawę do podejmowania odpowiednich działań zapobiegawczych. Skoro nie wiesz co robisz źle, to na pewno nie będziesz mógł się poprawić – to racjonalna zasada.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Łukasz Jankowski, nowy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej proponuje wprowadzenie w Polsce systemu non-fault, który w uproszczeniu powinien polegać na odstąpieniu orzekania o winie w sprawach dotyczących błędów medycznych, a w najbardziej pożądanym modelu również na zniesieniu odpowiedzialności karnej za nieumyślne spowodowanie śmierci. Z kolei Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości domaga się zaostrzenia kar wobec lekarzy powołując się na konstytucję.

Powoływanie się ministra sprawiedliwości na konstytucję, która miałaby uniemożliwiać wprowadzenie systemu no-fault nie jest – moim zdaniem – uzasadnione. Zasady konstytucyjne są w większości bardzo ogólne, a na pewno ogólna jest zasada, na którą powołuje się minister – prawo do ochrony zdrowia. Ja z tej zasady mogę wyciągnąć wniosek dokładnie odwrotny. Wprowadzenie zasady no-fault wzmocni konstytucyjne prawo obywateli do ochrony zdrowia, bo lekarze śmielej będą raportować o swoich błędach. Pozwali to na ich analizę i uchronienie się ich w przyszłości, a to z kolei spowoduje, że tych błędów będzie mniej, a zatem zdrowie i życie obywateli będzie lepiej chronione. Nie potrafię jednak powiedzieć, jak konkretnie miałby ten system wyglądać. Są w nim również pewne pułapki np. „wystandaryzowanie” wszystkich procedur, co może spowodować niekiedy skutek odwrotny od zamierzonego, np. konieczność przeprowadzenia przez lekarza określonych procedur, które są w konkretnym przypadku oczywiście nieuzasadnione, ale które lekarz będzie musiał przeprowadzić, aby być objęty zasadą no-fault. Mogę na pewno powiedzieć, że błędy medyczne nie powinno się obejmować tymi samymi przepisami, co przestępstwa pospolite, bo w przypadku (uzasadnionego nieraz) zwiększenia karania za te przestępstwa, jednocześnie niejako przy okazji karze się też lekarzy. Tak jest z proponowanym obecnie zaostrzeniem kar z artykułu 155 kodeksu karnego, czyli za nieumyślne spowodowanie śmierci. Jak można traktować tak samo bandytę, który chciał pobić a przy okazji zabił i lekarza, który ratując życie popełnił błąd, może niekiedy nie do uniknięcia i obu oskarżyć o nieumyślne spowodowanie śmierci? 
Na szczęście posłowie partii rządzącej mówią o usunięciu tego przepisu z projektu nowelizacji kodeksu karnego, ale ponieważ pomysł wraca co jakiś czas, to nie wiadomo, czy należy to traktować poważnie. 

Czytaj też: Odpowiedzialność cywilna za szkody prenatalne >>>

Czytaj także: Jest nowy, młody prezes Naczelnej Rady Lekarskiej>>

Czy środowisko medyczne nie reaguje zbyt emocjonalnie na propozycją ministra sprawiedliwości? Przecież na 157 spraw o błąd medyczny prowadzonych przez prokuraturę, skazaniem lub warunkowym umorzeniem kończy się tylko jedna.

Wystarczy jeden lekarz, który zostanie skazany więzieniem za to, że ratował życie ludzkie i nieumyślnie popełnił błąd, który zakończył się śmiercią, bo trzeba przypominać, że przyczyną śmierci nie jest lekarz, ale choroba, która nie była właściwie leczona. Nowelizacja proponowana przez ministra sprawiedliwości polegająca na podniesieniu kary za nieumyślne spowodowanie śmierci spowoduje również - jak przekonują nas prawnicy - brak możliwości zawieszenia kary i jej umorzenia. To oznacza, że każdy lekarz, który popełni błąd, a zostanie z tego powodu oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci trafi na pewno do więzienia. Generalnie chodzi o to, aby lekarze nie byli paraliżowani strachem, że pójdą do więzienia w przypadku, gdy trzeba podjąć ryzykowne leczenie. 

 

Czy zaostrzenie kar dla personelu medycznego za zdarzenia niepożądane może wpłynąć na jakość i czas trwania świadczenia medycznego? Czy lekarze będą się asekurować?

Z pewnością prowadzenie tzw. asekuracyjnej medycyny spowoduje, że będzie ona i kosztowniejsza - dużo badań - niekiedy bardziej ryzykowna dla chorego - badania obciążające - i dłuższa. Z drugiej strony, niektóre systemy no–fault, o czym już wspomniałem, też wymagają wykonania określonych ścisłych procedur, bo od tego zależy ochrona przed karaniem lekarza. Wniosek jest taki, że powinno się bardzo starannie przedyskutować wszystkie za i przeciw i nie robić tego w pośpiechu ani na zasadzie walki z przeciwnikiem, ale z założeniem pewnej wspólnoty celów. Obawiam się, że strona rządowa nie jest do tego gotowa. Nie przypominam sobie rządu, który chciałby w taki sposób rozmawiać z lekarzami – z poszanowaniem ich zdania i przekonaniem, że im (lekarzom) też zależy na zdrowiu chorego i na sprawności systemu, a nie tylko na tym, żeby dużo zarabiać i być bezkarnym.

Sprawdź też: Wąsik Damian "Metodyka prowadzenia postępowania przygotowawczego w sprawach o błędy medyczne" >

Jakie są główne przyczyny błędów medycznych i jak im zapobiegać?

Nie jestem ekspertem w tej sprawie i na pewno nie odpowiem wyczerpująco, ani w pełni kompetentnie. Moim zdaniem, duży wpływ ma ogólny stan publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju – braki personelu medycznego, zła organizacja pracy, niedofinansowanie, które – z jednej strony jest faktycznym powodem różnych nieprawidłowości, z drugiej – jest niekiedy pretekstem do ukrycia różnych niekompetencji. Pewna wina leży też po stronie lekarzy – np. nonszalancja, niesłuchanie pacjentów, brak pokory, nieprzyznawanie się do błędu, czy do braku umiejętności, aby to czy tamto zrobić. Niektóre przyczyny są po części spowodowane przez lekarzy co wynika z warunków pracy. Mam na myśli przepracowanie i niewyspanie, branie nadmiernej liczby dyżurów, czy pracę na kilku etatach.   

Jak pan ocenia utworzenie Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych przy Rzeczniku Praw Pacjenta, który będzie wypłacał rekompensaty dla poszkodowanych pacjentów bez wskazywania ewentualnej winy lekarza?

Nie znam szczegółów, ale - generalnie - pomysł wydaje się słuszny, nawiązujący do idei no-fault.