Oskarżeniem o podanie przez Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 zajmuje się Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe. We wtorek na wstępnym posiedzeniu sąd zajmował się wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania na dwa lata i wpłatę świadczenia w wysokości 40 tys. zł.
Sąd przed podjęciem decyzji wysłuchał stron: prokurator był za oddaleniem wniosku, a obrona go popierała. Później postanowił o oddaleniu wniosku decydując tym samym, że rozpozna sprawę w ramach procesu. Jak wyjaśniał sąd, zaważyły na tym m.in. wytyczne, jakie wydał w tej sprawie w grudniu ub.r. gdański sąd okręgowy. Pierwszy termin procesu Adamowicza sąd wyznaczył na wrzesień.
Sam prezydent Adamowicz nie stawił się na posiedzeniu (nie miał takiego obowiązku - PAP). Przed sądem reprezentował go adwokat Jerzy Glanc. Obrońca przytaczając argumenty przemawiające za warunkowym umorzeniem postępowania podkreślał, że nieprawdziwe dane znalazły się w oświadczeniach majątkowych prezydenta Gdańska nie z chęci "ukrycia majątku", ale z powodu zapomnienia (w przypadku dwóch mieszkań, których nie wymieniono w trzech kolejnych oświadczeniach) oraz błędnej interpretacji przepisów (tu rzecz dotyczyła części nie ujawnionych w dwóch oświadczeniach środków finansowych).
Jak zaznaczał Glanc, w przypadku dwóch mieszkań Adamowicz "mechanicznie", rok po roku powielał w swoich oświadczeniach ten sam błąd. Obrońca zaznaczał, że po zauważeniu pomyłki prezydent Gdańska w kolejnym oświadczeniu wykazał już wszystkie posiadane nieruchomości. Glanc podkreślał, że Adamowicz zrobił to samodzielnie, gdy tylko wychwycił pomyłkę. "Nie było jeszcze kontroli CBA" – dodał obrońca przypominając, że do pierwszej – powielanej później z roku na rok, pomyłki doszło w kwietniu 2010 roku, kiedy to bardzo dużo działo się zarówno w kraju, jak i w życiu osobistym Adamowicza (jego żona była wówczas w zawansowanej ciąży).
Z kolei nie zadeklarowanie w oświadczeniach wszystkich pieniędzy, jakie znajdowały się na rachunkach Adamowicza, Glanc usprawiedliwia "błędnym zakwalifikowaniem i kierowaniem się tym, że były to pieniądze jego dzieci". Obrońca wyjaśniał, że Adamowicz był przekonanym, iż "nie musi wykazywać ich w swoich oświadczeniach majątkowych, bo zgodnie z przepisami deklarujemy tylko środki i majątek własny ewentualnie należący do wspólności małżeńskiej".
Glanc dodał, że gdy Adamowiczowi wskazano, iż "dokonał nieprawdziwej kwalifikacji środków, ten przyznał, że rzeczywiście tak było i że te środki są na jego kontach". "Przecież nie uczynił tego z chęci ukrycia" – dodał Glanc.
W jego opinii, w sprawie dotyczącej oświadczeń majątkowych Adamowicza "być może jest jakiś ukryty cel". "Ukryty cel polegający na tym, że ktoś sobie wymyślił, że prawo karne, proces karny, może być bardzo pomocny żeby tą osobę, która od 1998 roku sprawuje władzę w Gdańsku, jest prezydentem Gdańska, spróbować jednak z tego gabinetu wykurzyć właśnie przy pomocy prawa karnego. I mam nieodparte wrażenie, że to jest właśnie przyczyna, dla której tak długo ta sprawa czy przed prokuraturą, czy obecnie jest procedowana" – mówił Glanc
Prokurator Piotr Baczyński z poznańskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej wniósł o nieuwzględnianie wniosku o warunkowe umorzenie sprawy. "Warunkowe umorzenie sprawy było nieuzasadnione albowiem okoliczności popełnienia czynu przez oskarżonego Pawła Adamowicza nie są oczywiste, a także stopień winy i społecznej szkodliwości czynu także nie jest taki, by były spełnione przesłanki do zastosowania warunkowego umorzenia" – mówił Baczyński.
Baczyński podkreślał, że w jednym z oświadczeń Adamowicz nie wykazał jednej trzeciej posiadanych środków finansowych, a w kolejnym oświadczeniu – dwóch trzecich środków. "Nieracjonalne jest także twierdzenie, że można nie pamiętać o posiadaniu nieruchomości. Ja nie sądzę, czy o posiadaniu jakiejkolwiek ruchomości o wartości istotnej, można zapomnieć, ale już na pewno nie nieruchomości. Dlatego warunkowe umorzenie postępowania w takim stanie dowodowym byłoby nieuzasadnione" – mówił Baczyński.
To już drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury w marcu 2016 r. uwzględnił.
Wydając takie postanowienie gdański sąd rejonowy uznał wtedy, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa. Sąd wyjaśnił też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.
Po tym orzeczeniu polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - więc formalnie biorąc prokurator zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.
Rozpatrując to odwołanie Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza.
Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza. "Sąd rejonowy bezkrytycznie opierał się na wyjaśnieniach podejrzanego, zwłaszcza w tej części, w której swoje postępowanie opisuje w kategoriach pomyłek, błędów, nieprecyzyjności i niefrasobliwości. Prokurator słusznie zwracał uwagę na fakt, że wielokrotność działania podejrzanego zdaje się sama w sobie przeczyć tezie, iż uczynił to z całkowicie błahych powodów" - mówiła wtedy w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Westphal-Kowalska. (PAP)
aks/ wkt/