Ustawa o rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) nie ma szczęścia do legislacji. Pierwszy projekt, który pojawił się w 2022 r., został gremialnie skrytykowany i prac nad nim zaniechano. Od tej pory trwają przepychanki, a poszczególne elementy systemu (ostatnio np. głośna kwestia kaucji) regulowane są w różnych przepisach odpadowych. Problem polega na tym, że działanie i finansowanie systemu inaczej wyobrażają sobie wprowadzający towary w opakowaniach, a inaczej samorządy, które zajmują się zbieraniem i zagospodarowaniem odpadów. Klientów nikt o zdanie nie pyta, choć to oni poniosą rzeczywiste koszty wprowadzenia systemu.
Odwlekanie uderza w gminy i mieszkańców
Dyrektywa ROP powinna być implementowania do polskiego prawa już w 2023 roku. Zgodnie z nią to wprowadzający na rynek towary odpowiada za nie od momentu wprowadzenia na rynek, do ich śmierci użytkowej. - Do dzisiaj nie została wdrożona, i - jak mówi Leszek Świętalski, Dyrektor Biura Związku Gmin Wiejskich Rzeczypospolitej Polskiej - wprowadzający na rynek produkty (szczególnie w opakowaniach) tej odpowiedzialności często wciąż nie ponoszą. Utrudnia to samorządom prowadzenie racjonalnej działalności w zakresie gospodarowania odpadami komunalnymi, a zwłaszcza finansowania.
- Wprowadzający powinni płacić opłaty produktowe i opakowaniowe. Im materiał trudniejszy do przetworzenia, tym są one wyższe. To oni, zgodnie z dyrektywą odpadową, mają odpowiadać za poziomy recyklingu, ale równocześnie decydować, żeby tych resztek było mniej. Natomiast zgodnie z art. 8a tej dyrektywy z wnoszonych opłat produktowych i opakowaniowych, ci którzy zajmują się zagospodarowaniem odpadów powinni mieć sfinansowane koszty selektywnej zbiórki, segregacji, recyklingu, transportu i edukacji. Przez brak ROP coraz bardziej rosną też koszty gospodarowania odpadami komunalnymi, które w całości pokrywają mieszkańcy jako konsumenci - mówi Leszek Świętalski.
Przedstawiciel małych gmin zwraca też uwagę, że skoro nie wprowadzamy przepisów ROP, to polscy przedsiębiorcy chronieni przez państwo mają niższe koszty w stosunku do tych samych działań prowadzonych przez firmy z innych krajów UE. Tymczasem odwlekanie wejścia w życie przepisów oznacza już dziś płacenie coraz wyższych kar przez część gmin nieosiągających odpowiednich poziomów recyklingu, a te poziomy w najbliższych latach będą znacząco wzrastały.
Zobacz w LEX: Utrzymanie czystości i porządku w gminach. Komentarz > >
Kto zawiódł?
- Samorządowe systemy komunalne zawiodły w kwestii selektywnej zbiórki, mimo że miały kilka lat na jej zorganizowanie. Gminy zbierają selektywnie tylko 30 proc. butelek PET, a zgodnie z dyrektywą SUP powinny od przyszłego roku zbierać ich aż 77 procent. Do czarnego worka na odpady zmieszane trafia aż połowa szkła opakowaniowego, jakość odpadów BIO także pozostawia wiele do życzenia. Dlatego w ramach prac nad ROP-em konieczne będzie wprowadzenie rozwiązań, które zobligują samorządy do kontroli i poprawy selektywnej zbiórki – mówi Filip Piotrowski, ekspert ds. GOZ z UNEP/GRID-Warszawa. Jego zdaniem bez takich rozwiązań nie uda się wprowadzić gospodarki o obiegu zamkniętym.
- Nie musielibyśmy wprowadzać w Polsce systemu kaucyjnego, gdyby gminy zapewniały wysoką jakość selektywnej zbiórki. Niestety tego nie robiły i nadal nie robią, więc system kaucyjny, który jest modelem ROP na opakowania po napojach, ruszy w 2025 r. właśnie po to, by zebrać w sposób selektywny opakowania zaniedbywane obecnie przez samorządy. Pozwoli to uniknąć kar za niespełnienie poziomów zbiórki wynikających z dyrektywy SUP. Poza tym, by system ROP dał efekty, opakowań powinno się wytwarzać mniej, częściej stosować te wielokrotnego użytku i takie, które nadają się do recyklingu - mówi Filip Piotrowski.
Czytaj również w LEX: System kaucyjny wprowadzi rewolucję w rozliczaniu VAT od opakowań > >
Odmiennego zdania są przedstawiciele samorządów. Uważają, że tworząc obecne przepisy o ROP chce się je wykorzystać. Przypominają, że system został stworzony i rozbudowywany przez kilkanaście lat i teraz trzeba tylko go uzupełnić, żeby go porównać do najlepiej rozwiniętych systemów europejskich. A koszty tego ponieśli mieszkańcy i gminy. Teraz jak się okazało, że trzeba wdrożyć ROP ci, którzy dotychczas z jego braku korzystali twierdzą, że system nie funkcjonuje. Że samorząd sobie nie poradził, a zbiórka jest fatalnej jakości.
Gdzie są rozbieżności
- Wprowadzający uważają, że niepotrzebny jest podmiot publiczny rozdzielający pieniądze do gmin. Oni uważają, że powinny to robić w ich imieniu organizacje odzysku, będące także podmiotami prywatnymi. Czyli gmina miałaby być związana umową z tymi, którzy od odpowiedzialności się do tej pory uchylali. W ten sposób mamy przepis na przejęcie kontroli nad systemem gminnym i podległość strony samorządowej pod sektor prywatny – wyjaśnia Olga Goitowska. Jej zdaniem opłaty w ramach rozszerzonej odpowiedzialności producenta powinny być wnoszone administratorowi, który byłby podmiotem publicznym, który następnie transferowałby te środki do jednostek samorządu terytorialnego jako zwrot ponoszonych przez mieszkańców kosztów utrzymania gminnego systemu. Prawidłowy rozdział środków miałby określać prawnie określony algorytm. Rozwiązanie, w którym organizacje odzysku będą zawierać indywidualne umowy z gminami, grozi arbitralnym dyktowaniem warunków dla samorządów.
Z kolei przedsiębiorcy chcieliby, by tak jak np. przy bateriach czy elektrośmieciach, opłaty trafiały do organizacji odzysku, a te rozliczałyby się z gminami i sortowniami. Jeśli miałby się pojawić podmiot publiczny, to po to, by pełnić tylko funkcje kontrolną.
Strona samorządowa zwraca też uwagę, że dyskutując nad systemem, zbyt małą uwagę przykłada się do tego, jakie opakowania maja trafiać na rynek, do ich minimalizacji czy zawartości recyklatu, a także od tego zależy jakość selektywnej zbiórki.
Sprawdź w LEX: Nowe rozporządzenie opakowaniowe – podstawowe zasady > >
Sprawdzić, co nie działa
-Jest lobbing, że gminy miały 10 lat i nic nie zrobiły, więc nie powinny o ROP dyskutować. Tymczasem warto zadać sobie pytanie, dlaczego nie sprawdzają się dotychczasowe przepisy, czy już dziś nie ma wystarczającej liczby regulacji. I gdyby je uszczelnić i spowodować, ze staną się bardziej skuteczne, to czy już nie stanowiłyby punktu wyjścia do pełnoprawnej ROP – zastanawia się Mateusz Karciarz, prawnik z Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy zajmujący się tematyką związaną z odpadami. Zwłaszcza gdyby za nimi szło odpowiednie dofinansowanie. Prawnik przyznaje, że jego klienci na razie nie bardzo wiedzą, w jakim kierunku pójdą zmiany. Są oni w grupie tych, którzy muszą się dostosować i czekają na przepisy. Ale obawia się, ze jeśli ktoś z mieszkańców nawet zapłaci mniej z śmieci, to odda to i tak z nawiązką w markecie producentom, którzy będą musieli wprowadzić regulacje w zakresie odpadów opakowaniowych.
Mieszkaniec zagubiony
Z zalewem różnorodnych, coraz bardziej skomplikowanych przepisów krajowych i unijnych, kłopot mają nie tylko samorządy, ale i mieszkańcy. Dlatego dr Jacek Pietrzyk, koordynator edukacji ekologicznej Stowarzyszenia Rozwoju Gminy Zielonki uważa, że system, który najlepiej zadziała powinien być jak najbardziej intuicyjny. - Nie dodawajmy kolejnych kolorowych worków, ustalmy na cały kraj jednakowe zasady, co do którego powinno trafiać. Dzisiaj określają to lokalne regulaminy, nierzadko sprzeczne nawet w sąsiednich gminach. Usystematyzujmy to i wyegzekwujmy. Jego zdaniem, jeżeli w szkołach są kolorowe pojemniki, to nie wykładajmy ich czarnymi workami sugerującymi, że wszystko trafi do śmieci zmieszanych. Ponadto przestrzegajmy selektywnej zbiórki także w urzędach i innych instytucjach. I nie liczmy na to, że mieszkańcy będą co rusz odstawiali problematyczne odpady do PSZOK, bazować trzeba jednak na odbiorze z domów.