Katarzyna Kubicka-Żach: Rząd pierwotnie miał nie dokonywać zmian w tzw. janosikowym w związku z epidemią. Zgodnie z najnowszym projektem tzw. tarczy w maju i czerwcu 2020 r. samorządy mogą nie wpłacać do budżetu państwa rat wpłat, a kwoty mają być wpłacone w równych częściach od lipca do grudnia. Czy to rozwiązanie satysfakcjonujące samorządy, które są płatnikami janosikowego?

Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego: Odłożenie tej płatności w czasie jest jakąś formą wparcia dla samorządów, które "janosikowe" płacą. Rozumiem, że to przesunięcie jest formą skredytowania samorządów, które płacą ten podatek przez rząd. Nie rozwiązuje to jednak, problemu, bo kiedyś i tak trzeba będzie zapłacić.

Jakich działań oczekiwałby pan w kwestii "janosikowego" w czasie pandemii?

W mojej ocenie na czas kryzysu powinno być zaniechanie pobierania wpłaty od samorządów, a budżet państwa powinien wziąć na siebie wyrównanie strat samorządom, które są biorcami "janosikowego". To świadczenie stanowi wkład w ich budżecie i nie mogą tych strat ponieść.

 

Problem z "janosikowym" nie jest rozwiązany od wielu lat. Czy sytuacja pandemii zmienia podejście do jego zasad?

Przypomnę, że walczyliśmy z tym problemem. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego na korzyść województwa mazowieckiego spowodował pewne złagodzenie w tym podatku. Przewiduje pewne mechanizmy zabezpieczające, jeśli wpływy samorządu spadną. Jeśli zmniejszą się poniżej określonej granicy to włącza się mechanizm korygujący. Trzeba jednak pamiętać, że ten podatek jest obliczany na podstawie dochodów sprzed dwóch lat. Jeśli chodzi o rok 2018 zapłaciliśmy 376 mln zł, w 2019 – 509 mln zł. Na 2020 rok zaplanowana jest kwota 592 mln zł. To pokazuje, że im wyższe mamy dochody – głównie z podatku CIT - w przeszłości, tym większy podatek musimy zapłacić dwa lata później.

W samorządach nie ma jednomyślności w kwestii "janosikowego", co podkreśla rząd. To wydaje się zrozumiałe, a jak w czasie dekoniunktury może się zmieniać argumentacja zwolenników i przeciwników?

Najgorsze są takie lata, kiedy jest kryzys, bo wtedy wpłata jest duża, a dochody z podatków drastycznie spadają. Ostatnio mieliśmy z taką sytuacją do czynienia w 2009, 2010 i 2011 roku, był wtedy kryzys z innej przyczyny. Spodziewam się, że w tym roku wpływy też spadną, a raty "janosikowego" trzeba będzie co miesiąc płacić. Decyzja rządu ma więc postać udzielenia kredytu jednostkom.

Na poziomie gmin i powiatów mechanizmu korygującego nie ma, bo tylko województwo mazowieckie wywalczyło w TK korzystny wyrok. Przez ostatnie 5 lat szumnie zapowiadano prace nad zmianami w tym zakresie, ale nic z tego nie wyszło.

Czytaj też: Samorządy mówią o kryzysie i domagają się zawieszenia „janosikowego”

Za kilka lat przy wpłatach na "janosikowe" będą brane pod uwagę niższe wpływy z podatków w tym roku. Czy można tu mówić o jakiejś formie „odzyskania” tych pieniędzy?

To tak niestety nie działa, bo plany finansowe i budżet na ten rok jest zaplanowany, a przyszłość jest bardzo niepewna. Trudno mówić tu o odzyskaniu dochodów, raczej, że będą mniejsze konieczne wpłaty.  Generalnie system wyrównawczy jest bolesny dla samorządów, które płacą, bo one mają jednocześnie swoje wydatki.

Rozumiem, że musi być solidaryzm między jednostkami samorządowymi bogatszymi i biedniejszymi, ale powinna być pewna racjonalna granica. Tymczasem na przykład w oświacie jest obowiązek zrzucony na samorządy gminne, bez zapewnienia odpowiednich środków w subwencji oświatowej. Na powiaty są przerzucane liczne obowiązki w ochronie zdrowia, utrzymanie szpitali. Podobnie jest w województwach. Natomiast nie ma mechanizmu kompensującego. Stąd pierwszy obszar, w którym oczekujemy pomocy rządy to właśnie zawieszanie wpłat "janosikowego" i przejęcie obowiązku kompensowania przez budżet państwa.

Czy samorządy będą dalej próbować walczyć o kwestię "janosikowego" w tym roku?

Myślę, że w Ministerstwie Finansów wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tej sytuacji, w jakiej znajdują się samorządy. Minister na bieżąco monitoruje dochody każdej JST. Przypomnę, że w ubiegłym roku nastąpiły niekorzystne dla samorządów rozwiązania w zakresie wpływów z podatków, m.in. zaniechanie poboru od osób młodych. Jak wpływy samorządów ogółem zaczną spadać, to będą one, zwłaszcza gminy, dla których komponent wpływu z podatków jest największy, w bardzo trudnej sytuacji. Moim zdaniem trzeba będzie uzupełniać brakujące dochody z budżetu państwa, bo inaczej cały system się zawali i nie będzie można m.in. utrzymać szkół czy szpitali. Funkcjonowanie tej struktury jest dzisiaj poważanie zagrożone, tak jak budżety sektora samorządowego.

Jakie działania rządu byłyby obecnie wskazane z punktu widzenia samorządów województw?

Na działania w ochronie zdrowia. Dzisiaj szpitale są zadłużone na ponad 14 mld zł i mimo tego dramatycznego obciążenia finansowego i długów muszą teraz ponosić zwiększone nakłady na funkcjonowanie ochrony zdrowia. Przecież nikt nie zwolni ich z ratowania życia i zdrowia ludzi. Bardzo wzrosły koszty związane z ochroną indywidualną na walkę z COVID-19. Natomiast szpitale są niewydolne finansowo. Oprócz "janosikowego", które dotyczy budżetów samorządów, bezwzględnie powinny być wdrożone mechanizmy oddłużeniowe dla szpitali. To moim zdaniem wielkie wyzwanie.