W poniedziałek po godz. 8.00 Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała wyniki wyborów z 71,89 proc. obwodowych komisji wyborczych. PiS zdobył 45,81 proc. głosów w wyborach Sejmu; KO - 25,46 proc.; SLD - 11,90 proc.; PSL - 8,96 proc. a Konfederacja - 6,71 proc.
Czytaj: Sondaż IPSOS: PiS wygrywa wybory>>

Po ogłoszeniu wyników wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej można wnosić protesty przeciwko ważności wyborów. Sądem właściwym do rozpoznawania protestów wyborczych jest Sąd Najwyższy. Rozpatrywanie protestów należy do kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Protesty wyborcze tylko w formie papierowej

Protest wyborczy może wnieść  każdy, na piśmie do Sądu Najwyższego w terminie 7 dni od dnia ogłoszenia wyników. Nie jest dopuszczalna forma elektroniczna – Sąd Najwyższy podkreśla, że protesty wniesione za pośrednictwem poczty elektronicznej nie będą rozpoznawane.

Powodem ma być dopuszczenie się określonego w Kodeksie karnym przestępstwa przeciwko wyborom. Warunek – muszą mieć wpływ na wynik głosowania i trzeba to wykazać. - Na wnoszącym protest ciąży obowiązek udowodnienia, że doszło do naruszeń, i że mogą mieć wpływ na wynik wyborów – podkreśla w rozmowie z Prawo.pl Wiesław Kozielewicz, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia SN.

Sąd Najwyższy ma na podjęcie decyzji co do ważności wyborów do Sejmu i Senatu 90 dni od dnia wyborów. - Nawet jeśli nie wpłynie żaden protest przeciwko wyborom, to i tak SN musi zgodnie z Konstytucją wydać decyzję o ważności lub nieważności wyborów – mówi przewodniczący PKW.

 


Protest ma fizycznie wpłynąć do SN w ciągu 7 dni

Jak podkreśla sędzia, pismo z protestem musi trafić fizycznie w terminie 7 dni do SN.  Od tej zasady są tylko dwa wyjątki – nadanie pisma w terminie do 7 dni w placówce Poczty Polskiej jest uznawane za złożone w terminie. Drugi przypadek dotyczy wyborców przebywających za granicą lub na polskim statku. Pismo z protestem musi być złożone właściwemu terytorialnie konsulowi lub kapitanowi statku, najpóźniej musi do nich trafić siódmego dnia od ogłoszenia wyników wyborów.  

Sąd Najwyższy opiniuje protesty w składach trzyosobowych. - Sędziowie mogą uznać, że protest jest zasadny – że rzeczywiście doszło do naruszenia procedury wyborczej i mogło mieć ono wpływ na wynik wyborów. Mogą też uznać, że było naruszenie prawa wyborczego, ale nie miało wpływu na wynik wyborów – tłumaczy Wiesław Kozielewicz.

W przypadku wyborów parlamentarnych środka prawnego do zaskarżenia nie ma – decyzja SN jest ostateczna.

Czytaj też: Prawny bilans przed wyborami - rząd nie spełnił wielu obietnic>>

Protesty wyborcze dotyczą najczęściej omyłkowego zaliczenia głosu

Generalnie protestów wyborczych wpływa do SN zaledwie kilkadziesiąt, w ostatnich wyborach parlamentarnych było ich 77, w 2005 r. sąd rozpoznał 136 protestów. Jak nam mówi dr Mateusz Radajewski z Katedry Prawa Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, znaczna większość zawierała błędy formalne - ostatnio ok. 40. - Te, które zostają wniesione poprawnie, dotyczą  przede wszystkim omyłkowego zaliczenia określonego głosu na inną osobę, uniemożliwienia oddania głosu mimo przybycia do lokalu jeszcze przed jego zamknięciem, niedopilnowania, by wyborca podpisał się na liście (spisie wyborców) w momencie odbioru karty czy wydania nieostemplowanych kart, przez co okazały się one nieważne – wyjaśnia.

Jak podkreśla, w większości przypadków SN uznaje je za uzasadnione, natomiast ze względu na małą skalę nieprawidłowości orzeka, że nie miały one wpływu na wynik wyborów. - Wybory to wielkie przedsięwzięcie organizacyjne, zdarzają się więc naruszenia – dodaje sędzia Wiesław Kozielewicz.

Może być trudne do udowodnienia

Według ekspertów pewne nadużycia mogą być nie do udowodnienia, jak np. zafałszowanie określonej karty przez członka komisji. SN natomiast musi kierować się przyjętymi w prawie regułami dowodzenia, które wymagają przedstawiania dowodów na to, że do naruszeń doszło.

- Wydaje się jednak, że większe ryzyko z tym związane jest w wyborach lokalnych, w których często decydują pojedyncze głosy. Ze względu na liczne zabezpieczenia w obecnych polskich realiach nadużyć wyborczych nie ma dużo, a zatem w wyborach krajowych z reguły nie będą one wpływać na ich wynik – mówi Mateusz Radajewski.

Sędzia Wiesław Kozielewicz zaznacza, że częściej zdarzają się unieważnienia w wyborach samorządowych, częściej są też wtedy zasadne protesty. - Różnica pomiędzy procedurą przy wyborach samorządowych polega na tym, że tam wyborcy mogą składać protesty wyborcze do sądów okręgowych i zaskarżać ich decyzje o unieważnieniu wyborów. Procedura wyborcza może się więc znacznie przedłużać - mówi. W wyborach parlamentarnych decyzja SN jest ostateczna.