„Apeluję i proszę wszystkich mieszkańców Gdańska, metropolii i Pomorza, wszystkich ludzi dobre woli, aby bez względu na wyznawane przez siebie poglądy, światopogląd religijny wsparli odbudowę zniszczonego fragmentu meczetu w Gdańsku” – powiedział podczas konferencji prasowej Adamowicz.

Jak ocenił, próba podpalenia świątyni muzułmanów to „gest haniebny, który musi spotkać się z powszechnym potępieniem”. „Gdańsk był, jest i będzie miastem otwartym, tolerancji i szacunku wobec wszystkich ludzi bez względu na wyznawaną wiarę i poglądy” – zapewnił.

„Tutaj nie ma miejsca na obojętność. Wiemy z przeszłości bliskiej i dalszej, że obojętność była niejako zaproszeniem do pojawienia się różnych gwałtownych radykalizmów i ruchów antyludzkich” – podkreślił.

Adamowicz zwrócił się też do przedsiębiorców z prośbą o pomoc w formie np. darmowej robocizny przy pracach remontowych.

Imam Hraish podziękował za otrzymane już wsparcie duchowe i materialne. „Gdańsk był zawsze miastem solidarności, solidaryzuje się z biedniejszymi i słabszymi. A my jesteśmy słabszymi, ponieważ jest nas dużo mniej” – zaznaczył.

Hraish potwierdził, że budynek meczetu był ubezpieczony na ponad 200 tys. zł. Gmina muzułmańska w Gdańsku czeka obecnie na eksperta z towarzystwa ubezpieczeniowego, który wyceni szkody. W ubiegłym tygodniu Hraish szacował wstępnie straty na ok. 50 tys. zł.

Hraish podtrzymał opinię, że pożar meczetu miał związek z incydentem w czasie muzułmańskiego Święta Ofiarowania w Bohonikach (Podlaskie), gdzie w ubiegły wtorek tamtejsi muzułmanie chcieli przeprowadzić ubój rytualny, a obrońcy praw zwierząt próbowali to uniemożliwić. Ostatecznie, jak poinformował mufti Tomasz Miśkiewicz, w Bohonikach doszło do rytualnego uboju jednego baranka.

Hraish podkreślił, że od początku był przeciwko nagłośnieniu medialnemu uboju rytualnego na Podlasiu.

„Jeśli ktoś chciał to zrobić z powodów religijnych, mógł to zrobić, ale nie musiał zapraszać mediów na 2-3 dni przed świętami. Trochę prowokacji było w tym, była niepotrzebna. Trzeba tak żyć, żeby nikogo nie prowokować. Nie jestem przeciwko ubojowi rytualnemu, ale to trzeba robić z zasadami, a nie na ulicy (...). To jest przecież drastyczny widok” – mówił gminy muzułmańskiej w Gdańsku.

Tej oceny nie podziela mufti Tomasz Miśkiewicz. W zeszłym tygodniu powiedział PAP, że "nie można tego podpalenia bezpośrednio wiązać ze zdarzeniami w Bohonikach".

Ataki na miejsca modlitwy muzuł­manów potępiła w wydanym w poniedziałek oświadczeniu Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów. "Z niepokojem i smutkiem odnotowujemy tego typu wydarzenia, których kilka miało miej­sce na przestrzeni ostatnich lat. Ataki na miejsca kultu religijnego zdarzały się dotąd w na­szym kraju wyjątkowo i to w okresach, które nie przywołują dobrych skojarzeń (np. okres agresywnej kontrreformacji w XVII w., gdy w 1609 r. zburzono meczet w Trokach oraz miej­sca kultu innych wyznań)" - podkreśla Rada.

"Polska szczyci się tradycją tolerancji w odniesieniu do różnych grup etnicznych i religij­nych, a ich członkowie potrafią znajdować przestrzenie porozumienia i współdziałania. Agresja i przemoc nie przyczyniają się do rozwiązywania problemów, a raczej je podsycają. Dlatego Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów apeluje o zachowanie umiaru w sporach i o zwrócenie uwagi na konsekwencje zaostrzania ideologicznych debat" - czytamy w oświadczeniu.

25 października w kościele św. Trójcy w Gdańsku odbędzie się wspólna modlitwa franciszkanów, muzułmanów i żydów, podczas której zaplanowano zbiórkę pieniędzy na odbudowę meczetu.

Do pożaru przed wejściem do meczetu w Gdańsku-Oliwie doszło w ubiegłą środę nad ranem. Uszkodzone zostały boczne drzwi, elewacja budynku i elementy wyposażenia. Prowadząca w tej sprawie śledztwo prokuratura ustaliła, że przyczyną powstania ognia było podpalenie. Pod uwagę brany jest zarówno wandalizm, jak i motyw związany z waśniami na tle wyznaniowym.