– Podnosząc nauczycielskie pensje, rząd liczy pedagogów zatrudnionych w szkołach samorządowych, a następnie koszty wzrostu ich wynagrodzeń. Pula tych pieniędzy trafia do subwencji oświatowej. Problem zaczyna się w momencie jej podziału, do samorządów trafiają bowiem pieniądze w oparciu o liczbę uczniów. Ale liczy się wszystkich, także tych uczących się w szkołach niepublicznych, w których pracują nauczyciele, których nie ujęto w naliczaniu podwyżek – wyjaśniał poseł Lech Sprawka. Przez taki sposób naliczania subwencji od 2008 r. jednostki samorządu terytorialnego mogły dołożyć do subwencji 3,45 mld zł, co więcej duża część pieniędzy trafia do szkół niepublicznych, których liczba nie maleje mimo niżu demograficznego.


Poseł Sprawka uważa, że rząd powinien pomyśleć o zwrocie tych pieniędzy, na razie nie wiadomo jednak, w jakiej formie miałoby się to odbyć.