Wiśniewski wygrał wybory samorządowe w Opolu uzyskując w II turze 67,66 proc. głosów. Jego rywal - kandydat komitetu Razem dla Opola Marcin Ociepa – uzyskał 32,34 proc. poparcia.

PAP: Rok temu o tej porze był pan b. wiceprezydentem i - po 12 latach w partii - b. członkiem PO. O wykluczenie pana z Platformy wnioskował szef struktur partii w Opolu Tadeusz Jarmuziewicz, późniejszy rywal w wyścigu o prezydenturę, który nie wszedł do II tury. Dziś jest pan prezydentem miasta, którego poparło blisko 70 proc. głosujących mieszkańców. Spodziewał się pan takiego scenariusza?

Arkadiusz Wiśniewski: Pomimo sytuacji, w której znalazłem się rok temu, byłem pełen chęci do walki politycznej, rywalizacji i woli udowodnienia, że ci którzy mnie usuwali z ratusza mylili się. Ale takiego scenariusza, jaki miał miejsce w ostatnich dniach, absolutnie bym nie przewidział. Nawet jeśli myślałem o walce o prezydenturę Opola, marzyłem żeby być prezydentem miasta, to skala poparcia jakiego mi udzielono jest zaskakująca. Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań mieszkańców, którzy mi zaufali i uwierzyli temu, co mówiłem.

PAP: Zastanawiał się Pan nad tym, czym zaskarbił sobie zaufanie opolan tak, że omal nie wygrał wyborów w pierwszej turze?

A.W.: Jestem przekonany, że pomogli mi sami mieszkańcy – ci, których spotkałem na swojej drodze. W odróżnieniu od większości kandydatów biorących udział w tych wyborach jestem człowiekiem, który przez lat kilkanaście budował swój obraz samorządowca w Opolu i byłem rozpoznawany przez działania związane z miastem.

Trzy lata wiceprezydentury to był czas, w którym mogłem spotkać wielu opolan, rozmawiać z nimi, pokazywać siebie i budować relacje. Uważam, że tym ich przekonałem – tym, jakim jestem i tym, w co się angażowałem. Ale też chyba szczęście sprzyja lepszym – co mówię naprawdę bez zarozumiałości.

PAP: Ma pan 36 lat i będzie pewnie jednym z najmłodszych prezydentów w kraju. Młody wiek to na takiej funkcji atut czy przeszkoda?

A.W.: I atut i przeszkoda. Prezydent to osoba, która reprezentuje opolan na zewnątrz, więc musi mieć swój autorytet. A autorytet to coś, co jednak przychodzi z upływem lat, od razu się nie pojawia. Na pewno jednak młody wiek to atut pod kątem otwartości, siły, determinacji i odwagi. Również tego, że cały czas mogę się uczyć i rozwijać na niwie samorządowej i politycznej. Nie mam obciążeń związanych ze swoją przeszłością. Zdaję sobie jednak sprawę z wyzwań z tym związanych – muszę pracować na swój autorytet.

PAP: Obejmuje pan funkcję po Ryszardzie Zembaczyńskim (PO). Przez 12 lat był on prezydentem Opola, wcześniej wojewodą opolskim, jest znaną postacią i w tych wyborach nie ubiegał się o ponowny wybór. Gdy przed II turą Zembaczyński pana poparł mówił pan, że będzie chciał pewne rzeczy z jego polityki zarządzania miastem kontynuować. Co to będzie?

A.W.: Prezydent Zembaczyński był osobą szanowaną za to, jakim był. To był prezydent intelektualista, prezydent o wysokiej kulturze osobistej, człowiek, który potrafił rozmawiać z każdym. Polityk, który nie bał się mówić rzeczy niepopularnych, które jemu wydawały się słuszne. Wielokrotnie tego dowiódł, na przykład, gdy pewne rzeczy mówił niezgodnie z linią partii.

To są rzeczy, które chciałbym kontynuować; w taki sposób również chciałbym budować swój autorytet wśród opolan. Są też jednak rzeczy, które będę zmieniał. Mam nadzieję, że mój młody wiek, świeżość, także ludzie, z którymi będę współpracował – będzie zmianą pozytywną dla Opola. Przyspieszenie pewnych spraw, większa decyzyjność, jeżeli chodzi o niektóre kierunki, które od lat nie doczekały się rozwiązania - to są cele które sobie stawiam.

PAP: Jakie zatem będzie Opole Arkadiusza Wiśniewskiego?

A.W.: Dynamiczne, zdecydowane, konsekwentne, ambitne. Ale też pełne szacunku dla otoczenia.

PAP: Jaka będzie pierwsza decyzja i najważniejsze zadanie tej kadencji?

A.W.: W trakcie kampanii wyborczej cały czas mówiłem o miejscach pracy – nie przypadkiem. Uważam, że to dalej jest nasz problem. Może już w tej chwili nie sam brak miejsc pracy, ale ich jakość, zagospodarowanie potencjału młodych ludzi z wyższym wykształceniem, który jest na rynku pracy – by ci ludzie przestali uciekać poza Opole.

PAP: Pański klub to druga siła w 25-osobowej radzie miasta - ma 6 radnych. Będzie pan więc musiał zbudować koalicję, by móc sprawnie miastem zarządzać. Kiedy można się tej koalicji spodziewać?

A.W.: Miniony tydzień pokazał, że potrafię wokół siebie zbudować porozumienia. Udało się przygotować pierwszą sesję rady miasta według planu, który wcześniej zgłosiłem. Koalicję będę budował wokół budżetu miasta na przyszły rok. Jaki ona będzie miała kształt w tej chwili trudno mi przesądzać. W czasie kampanii deklarowałem otwartość na rozmowy z wszystkimi środowiskami. Zobaczymy, czy wola współpracy jest też po drugiej stronie i jaki kształt ta współpraca miałaby przybrać.

PAP: Był pan pytany też w czasie kampanii o przyszłych wiceprezydentów i najbliższych współpracowników. Kto to będzie?

A.W.: W środę odbędzie się kolejna sesja rady miasta. Wtedy będę też miał warunki techniczne i okazję do prowadzenia różnych rozmów. Chciałbym na pewno najpierw porozmawiać z tymi ludźmi, z którymi będę chciał współpracować i z tymi, z którymi nie będę chciał kontynuować współpracy. Nie chciałbym, by dowiadywali się o tym z mediów.

(PAP)