Pikietę zwołali wspólnie działacze Związku Nauczycielstwa polskiego i oświatowej NSZZ "S".

"Nie zgadzamy się na likwidację włocławskich szkół, likwidację świetlic i bibliotek szkolnych, etatów pedagogów i psychologów oraz oszczędności kosztem edukacji. Plany władz miasta wobec oświaty oznaczają także drastyczne pogorszenie warunków nauczania poprzez zwiększenie liczebności klas, łączenie grup na lekcjach wychowania fizycznego i techniki" - powiedział Wojciech Jaranowski, lider oświatowej NSZZ "S" we Włocławku.

Uczestnicy pikiety zarzucali władzom miasta brak strategii rozwoju włocławskiej oświaty i domagali się odwołania ze stanowisk szefowej wydziału oświaty w magistracie oraz skarbniczki miasta. Obu urzędniczkom zarzucali, że za wszelką cenę szukają oszczędności na edukacji.

"Żądamy przeznaczenia zwiększonej kwoty subwencji oświatowej na utrzymanie włocławskiej oświaty i większych nakładów na rozwój uzdolnień i zainteresowań dzieci i młodzieży. Oczekujemy przywrócenia do pracy nauczycieli i pracowników administracji i obsługi zwolnionych w wyniku oszczędności w kasie miejskiej" - dodał Jaranowski.

Protest był odpowiedzią na przygotowaną przez władze Włocławka znaczną redukcję zatrudnienia w podlegających miastu placówkach oświatowych. Wypowiedzenia dostało 146 nauczycieli i 40 pracowników obsługi i administracji.

"Rozumiem państwa akcję, pewnie stałbym po tej samej stronie, ale ustawodawca postawił mnie z drugiej strony, dając takie subwencje na oświatę, które są głodowe" - przekonywał uczestników protestu Andrzej Pałucki, prezydent Włocławka.

Władze Włocławka nie chcą odstąpić od zmian w oświacie, argumentując, że obecnie 33 proc. z budżetu miasta wydaje na ten cel, a do pensji nauczycieli w 2012 r. dołożono ponad 23 mln złotych. W 2012 r. miasto dołożyło też ponad 59 mln zł do subwencji, żeby zrealizować zadania włocławskiej oświaty i była to kwota bez kosztów prowadzonych w tym czasie inwestycji.