Strona samorządowa Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przyjęła wspólne stanowisko, w którym apeluje o zniesienie przepisów ograniczających liczbę kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, wprowadzonych ustawą z dnia 11 stycznia 2018 r.
- Przepisy te nie rozwiązują w praktyce żadnych realnych problemów, w istotny sposób natomiast hamują rozwój demokracji lokalnej, której najlepszym gwarantem jest wolny wybór mieszkańców, a nie sztuczne ograniczenia ustawowe, niezgodne z Konstytucją – czytamy w stanowisku.
Układ zamknięty, czy margines samorządów
W konsultacjach społecznych projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks wyborczy, który w Sejmie złożyła grupa posłów PSL wzięło udział 2779 uczestników. W tym 1045 kobiet i 1734 mężczyzn. 98,1 proc. z nich reprezentowało siebie, ledwie 1,3 proc. osobę prawną, a 0,6 proc. podmiot inny niż osoba prawna.
Aż 78,6 proc. ankietowanych uważa, że zniesienie dwukadencyjności jest niepotrzebne, „za” było tylko 17,5 proc. 1735 uczestników skomentowało projekt ustawy. W komentarzach często mowa o betonowaniu czy cementowaniu samorządów.
„Proponowany projekt budzi poważne wątpliwości natury społecznej. W istocie jego założenia koncentrują się na utrzymaniu status quo (sprzed poprzedniej reformy) w samorządach lokalnych. Choć może sprawiać wrażenie, że opiera się na chęci zachowania odpowiedzialności i ciągłości dobrego gospodarowania, w rzeczywistości jego skutkiem jest cementowanie dotychczasowych układów w strukturach lokalnych władz. Zjawiska, w których lokalni włodarze sprawują swoje funkcje nieprzerwanie przez (w skrajnych wypadkach) ponad ćwierć wieku, nie można uznać za godne pochwały - raczej są one przejawem stagnacji, blokowania zmian oraz hamowania procesu modernizacji społeczności lokalnych”.
„Uważam, że zniesienie dwukadencyjności spowoduje całkowite zabetonowanie sceny politycznej. Uważam też, że służy to jedynie członkom partii, którzy nie chcą oddać władzy z powodu osiąganych korzyści materialnych. Ustawa w żadnym stopniu nie służy obywatelom”.
”Klasyczny fikołek w wykonaniu pewnej partii z koniczynką w logo. Ustawa ma na celu zapewnienie finansowania ich politykom, którzy na przestrzeni lat, stosowali taktykę "betonowania" stanowisk w mniejszych samorządach”.
Samorządowcy nie zgadzają się z opinią, że dopuszczanie do wielokrotnego pełnienia funkcji wójta, burmistrza czy też prezydenta miasta prowadzi do tworzenia tzw. „układów zamkniętych”, ograniczających możliwość zmiany osób pełniących tę funkcję.
-Z analizy Unii Metropolii Polskich (przygotowanej w oparciu o dane PKW) dobitnie wynika, że mieszkańcy świadomie i samodzielnie są w stanie zadecydować, czy konieczna jest zmiana na stanowisku włodarza danej jednostki samorządu terytorialnego czy nie. Spośród 2479 gmin w Polsce zmiana wójta, burmistrza lub prezydenta w wyniku terminowych wyborów od 2006 r. wystąpiła w 87 proc. jednostek. Ten sam włodarz pozostawał na stanowisku po 5 kolejnych wyborach jedynie w 15 proc. gmin wiejskich, 10 proc. gmin miejskich i 10 proc. gmin miejsko – wiejskich. Ponadto od roku 2010 po każdej kadencji samorządowej w wyniku terminowych wyborów dochodziło do zmian personalnych na stanowiskach wójtów, burmistrzów, prezydentów miast w około 30-40 proc. gmin – piszą samorządowcy.
Przeczytaj także: Dwie kadencje w samorządzie - nie ma zgody wśród samych wójtów
10 lat na zrealizowanie wizji
Kolejne po betonowaniu słowa, które często pojawiają się w komentarzach to: patologia i nadużycia.
„Brak kadencyjności prowadzi do patologii w samorządzie. Tworzą się układy, układziki. Takiego wójta, burmistrza czy prezydenta, który rządzi kilka kadencji, bardzo trudno jest pokonać w wyborach”.
„To antydemokratyczny projekt ustawy, który osłabi samorządność. Jest przeciwko demokracji w wymiarze lokalnym - będzie prowadzić do nadużyć, obniży jakość sprawowania władzy w samorządach.
„Zniesienie dwukadencyjności spowoduje powrót do systemowych nadużyć władzy, powieli wypaczenia sprawowanego urzędu. Jest to pozbawienie dużej grupy obywateli możliwości zmiany władz lokalnych ze względu na tworzące się w trakcie kadencji tzw. układy i powiązania (kliki) lokalnych włodarzy. Nie ma zgody na etatowych samorządowców, to nie demokratyczne”.
W swoim stanowisku strona samorządowa KWRiST wskazuje, że aktualnie obowiązujące przepisy odbierają Polakom prawo wybierania swoich samorządowych włodarzy, do których mają zaufanie i pozytywnie oceniają ich zaangażowanie w pracę na rzecz wspólnot mieszkańców. Zwraca uwagę, że wprowadzenie przepisów ograniczających liczbę kadencji jest pozbawieniem czynnego i biernego prawa wyborczego, jest złamaniem demokratycznych norm prawnych nie tylko w stosunku do obywateli, lecz także do osób ubiegających się o pełnienie funkcji organu wykonawczego w gminach.
- Zarządzanie jednostką samorządu terytorialnego to proces ciągły, wymagający długofalowego planowania i odpowiedzialnej, konsekwentnie realizowanej strategii. Doświadczeni liderzy samorządowi są często gwarantem ciągłości polityki rozwoju, skutecznego zarządzania oraz realizacji strategicznych inwestycji – piszą samorządowcy.
Przeczytaj również: Wcześniejsza emerytura po dwóch kadencjach? Samorządowcy chcą zmian
Ale uczestnicy konsultacji komentują: „Ograniczenie liczby kadencji i rotacja na stanowisku wójta/burmistrza/prezydenta jest kluczowa i właśnie ona powoduje poczucie sprawczości podczas głosowania. 10 lat to wystarczający okres na wykazanie swoich umiejętności zarządczych i oddanie urzędu "świeżej krwi".
„10 lat to bardzo dużo czasu, by zrealizować swoje pomysły na rozwój gminy! Potem już tylko rozrasta się siatka wzajemnych powiązań. Jeśli ktoś nie jest w stanie zrobić nic w 2 kadencje, kolejna nic nie zmieni”.
„Jeśli projekt ustawy uzyska większość parlamentarną i spowoduje powrót do stanu, kiedy wójt, burmistrz, prezydent mógł sprawować władzę nie ograniczając liczby kadencji, w mojej ocenie pogłębi (i usankcjonuje) zjawiska patologiczne, które obserwujemy w wielu gminach. Dwie kadencje, na dobrą sprawę dekada, to odpowiedni zakres czasowy, by móc w swoich małych ojczyznach wprowadzić zmiany, o których mówią kandydaci na urząd w kampaniach wyborczych. Utrzymanie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów, prezydentów jest dobrym krokiem, w kierunku unormowania (a niejednokrotnie zatrzymania) zjawisk niekorzystnych, które wpływają na funkcjonowanie samorządu w Polsce.”
„Ograniczenie kadencyjności jest niezbędne, żeby nieco wyrównać szanse osób kandydujących; chociaż i tak osoby sprawujące funkcję mają przewagę. Ważne jest, żeby samorząd rozwijał się w danym kierunku niezależnie od tego, kto rządzi i tu kluczowe jest, żeby samorządowcy wyznaczali kierunek, który będzie dobry dla społeczeństwa i znajdzie uznanie dla kontynuacji. Nie uzależniajmy kierunku zmian od osób, które pełnią funkcje kolejny raz. Im dłużej pełni funkcję dana osoba, tym trudniej jest nowym osobom wziąć udział w zarządzaniu samorządem” – to kolejna wypowiedź
Obowiązkowa wymiana 60 procent samorządów
Zdaniem korporacji samorządowcy obecny czas, trudnej i niestabilnej sytuacji geopolitycznej, następujących po sobie kryzysów i czekających nasz kraj wyzwań cywilizacyjnych i demograficznych to nie jest dobry czas na eliminowanie doświadczonych i sprawdzonych w różnych sytuacjach przywódców lokalnych. Może to skutkować może także osłabianiem bezpieczeństwa lokalnego i porządku publicznego. Utrzymanie sztucznego ograniczenia zasad wyboru wójta, burmistrza, prezydenta sprawi, że w 2029 roku w 1519 samorządach wymuszone będą zmiany włodarzy. To 61 proc. wszystkich polskich gmin. Jeśli tak się stanie, bezrefleksyjnie pozbawimy się doświadczonych samorządowców, których wiedza jest bezcenna, szczególnie w kontekście zagrożenia wojennego ze wschodu – przestrzegają samorządowcy.
Tomasz Fijołek, dyrektor ds. legislacyjnych w Unii Metropolii Polskich wskazuje, że utrzymanie obecnych regulacji oznacza, że po wyborach 2029 roku czeka nas rewolucja na poziomie gmin. Urzędujący włodarze nie będą mogli ubiegać się o reelekcję, choć wielu z nich nadal cieszy się wysokim poparciem mieszkańców.
– To nie tylko kwestia personalna. To pytanie o stabilność rozwoju lokalnych wspólnot. Czy w obliczu kryzysów, wyzwań gospodarczych i ogromnych projektów inwestycyjnych stać nas na tak duży wstrząs kadrowy? – komentuje Tomasz Fijołek.








